Komisja Europejska (KE) zaostrzyła zasady ochrony rynku stalowego. To odpowiedź na wprowadzane przez inne kraje, m.in. USA, restrykcje handlowe. Bruksela wprowadza zmiany w tzw. steel safeguard obowiązującym od 2019 r. Dotychczas przewidywał kwartalne kontyngenty na poszczególne rodzaju produktów stalowych, takich jak pręty czy blachy. Limity były ustalane na podstawie historycznych danych importowych i cyklicznie powiększane o tzw., wskaźnik liberalizacji, wynoszący pierwotnie 1, a następnie 0,1 proc. Po wykorzystaniu kontyngentu przez jakiś kraj, jego import był objęty 25 proc. cłem.
Aktualne propozycje KE przewidują natomiast 50 procentowe stawki celne i sporo zmian w podziale kontyngentów. Stały roczny limit ma wynieść 18,3 mln ton, a obecnie sięga 33 mln ton. Ubiegłoroczny import stali do UE sięgnął 27,4 mln ton, a nowe limity mogą ograniczyć go o około 30 proc. Nowe restrykcje nie pozwalają na przenoszenie niewykorzystanych w danym kwartale limitów na kolejny, co było możliwe w dotychczasowym systemie. KE wprowadza także tzw. zasadę stali stopionej i odlanej, zgodnie z którą importerzy będą mieć obowiązek udowodnienia miejsca pochodzenia produktu. Chodzi o to, by ograniczyć obchodzenie przepisów i nie wpuszczać na rynek towarów wyprodukowanych w krajach objętych barierami, ale poddanych niewielkiemu przetworzeniu w państwach, których bariery nie dotyczą.
Nowe zasady mają wejść w życie w połowie 2026 r.
Ochrona miejsc pracy i lepsze warunki inwestycyjne
Zaostrzenie unijnego kursu cieszy przedstawicieli branży hutniczej.
- Pozytywnie oceniamy zwłaszcza przewidzianą redukcję kontyngentów taryfowych, poziom ceł na dostawy poza kontyngentem oraz wymóg weryfikacji miejsca pochodzenia stali. Projekt Komisji Europejskiej idzie w dobrym kierunku i może zapewnić warunki dla inwestycji oraz dekarbonizacji hutnictwa, a także - co bardzo istotne - ochronę 300 tys. miejsc pracy w unijnym hutnictwie – mówi Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Podkreśla, że ochrona rynku ma duże znaczenie dla polskiego rynku wyrobów stalowych, na którym roczne zużycie sięga 13 mln ton, a dostawy zagraniczne stanową prawie 80 proc.
- Aż jedna czwarta tego wolumenu, czyli około 3 mln ton rocznie, pochodzi spoza Unii Europejskiej, m.in. Ukrainy, Chin, Korei Południowej, Indii, Serbii oraz Indonezji – wylicza Mirosław Motyka, przekonując, że ograniczenie importu może bezpośrednio przełożyć się na wzmocnienie krajowej produkcji, zwiększenie wykorzystania mocy produkcyjnych oraz poprawę sytuacji ekonomicznej polskich producentów.
Przyznaje jednak, że sama ochrona rynku producentów nie wystarczy. Jego zdaniem ochroną powinny być również objęte produkty przetworzone zawierające stal.
Ochrona łańcucha produkcyjnego
Na to liczą także klienci hut, podkreślając, że import wyrobów wykonanych ze stali jest coraz większy i groźniejszy, a Bruksela nie stawia mu barier.
- Dużo większym problemem niż import stali jest słabość europejskiego popytu, wynikająca m.in. z tego, że do Unii Europejskiej trafia duża ilość produktów wytworzonych ze stali. Uderza to w działalność wytwórczą wielu europejskich branż, nie tylko stalowej – mówi Piotr Sikorski, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów i Przetwórców Stali.
Jego zdaniem nie tylko małe firmy, ale również duże podmioty nie wytrzymują konkurencji z dostawcami tanich, azjatyckich części samochodowych, mebli ze stali, lin, czy różnego rodzaju zbiorników. W tej formie do UE trafia nawet 33 mln ton stali, bez ceł i kontyngentów. Piotr Sikorski twierdzi, że takie praktyki wykończają firmy wykorzystujące europejską stal. Dodaje, że w ciągu ostatnich 15 lat import towarów wytworzonych ze stali zwiększył się dwukrotnie. Bruksela musi więc chronić nie tylko hutników, ale cały łańcuch wytwórczy.
Uszczelnić CBAM i zmienić politykę energetyczną
W podobnym tonie wypowiada się Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru, licząc, że w ślad za zaostrzeniem rozwiązań przewidzianych w steel safeguard, pójdzie także uszczelnienie CBAM. To podatek graniczny od wyrobów energochłonnych, takich jak pręty, czy blachy stalowe, który ma być wprowadzony od przyszłego roku.
- Planowane zaostrzenie środków ochrony rynku przez KE to bardzo dobra wiadomość dla producentów. Obejmie nie tylko wyroby stalowe, ale także półprodukty. Zakładamy jednak, że bieżąca decyzja to dopiero początek działań unijnych urzędników. W ślad za nią powinno iść uszczelnienie systemu CBAM i objęcie nim nie tylko importerów stali, ale także wyrobów z niej wykonanych, np. narzędzi, czy części motoryzacyjnych. Sama ochrona rynku produkcji stali nie wystarczy, bo jeśli import zagrozi przetwórcom, to my stracimy klientów – mówi Przemysław Sztuczkowski.
Dodaje, że oprócz ochrony rynku, konieczna jest także zmiana europejskiej polityki energetycznej i zaznacza, że o koniecznej korekcie mówią nie tylko przedstawiciele biznesu, ale - coraz częściej – także unijni urzędnicy. Chodzi o opracowanie i wdrożenie rozwiązań mających celu obniżkę kosztów energii, by europejska produkcja stali była bardziej konkurencyjna.