Kim jesteś, Abrisie

Grzegorz NawackiGrzegorz Nawacki
opublikowano: 2014-04-23 00:00

Kto i za co stworzył fundusz, który w ciągu kilku tygodni został uznany za persona non grata w sektorze bankowym, zarobił krocie na sprzedaży Siódemki i wprowadził na giełdę Masterlease

— Znam fundusz: wiem, co robi, ale ludzi — nie bardzo. Kilka razy podchodziliśmy do zrobienia biznesu, ale się niestety nie udało, więc żadnej anegdotki nie opowiem — mówi przedstawiciel jednego z banków specjalizujących się w finansowaniu przejęć.

Wszystko, co chcielibyście
 wiedzieć o tajemniczym
 funduszu, ale nie mieliście
 okazji zapytać – ustami Neila
 Milne’a, współzałożyciela [Fot. WM]
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o tajemniczym funduszu, ale nie mieliście okazji zapytać – ustami Neila Milne’a, współzałożyciela [Fot. WM]
None
None

W podobnym tonie o funduszu Abris Capital wypowiadało się kilku bankierów inwestycyjnych. Słabo znają go też firmy doradcze, bo z ich usług nie korzysta, wyszukując transakcje samodzielnie. Mediów fundusz przez lata też unikał, jak mógł. Lepiej znają go prawnicy, bo w ostatnich latach dał im zarobić przy kilku transakcjach. Skąd więc wziął się Abris? Zacznijmy od nazwy.

— Dobrze, jeśli nazwa zaczyna się od a, bo jest na początku zestawień. Jeszcze lepiej, jeśli drugą literą jest b… Po wpisaniu do wyszukiwarki wyskoczyło nam, że te kryteria spełnia francuskie słowo Abris, które oznacza schronienie. Uznaliśmy, że pasuje. Nie stała za tym żadna głęboka analiza konsultantów i doradców — mówi Neil Milne, współzałożyciel i partner zarządzający Abris Capital.

Od NFI do Harwardu

Ten wysoki i szczupły Szkot przyjechał do Polski na początku lat 90. W Wielkiej Brytanii pracował w branży ubezpieczeniowej, banku inwestycyjnym i private equity.

— Zajmowałem się restrukturyzacją i chciałem te doświadczenia wykorzystać w Polsce, w której przymierzano się do programu powszechnej prywatyzacji. Stwierdziłem, że sporo będzie się działo. Z czasem okazało się, że przez wiele lat nie działo się nic — wspomina Neil Milne. Gdy przyjeżdżał na rekonesans rynku, poznał m.in. ekipę łódzkiego Powszechnego Banku Gospodarczego, w tym Pawła Gieryńskiego, z którym niedługo potem stworzył wspólny biznes.

— Powszechna prywatyzacja nie ruszała, nie było też dużych prywatyzacji, ale widziałem, że Polska i region bardzo potrzebuje kapitału i inwestorów. Tak narodziła się firma Copernicus Capital Partners — chcieliśmy przyciągać inwestorów i przygotowywać transakcje — mówi Neil Milne.

Z czasem Copernicus stał na trzech nogach: firmie zarządzającej Octava NFI i NFI Piast, funduszu private equity inwestującym na Bałkanach, oraz TFI, które miało pomagać grupom finansowym inwestować w fundusze sekurytyzacyjne skupujące prze terminowane wierzytelności.

— W 2005 r. zakończył się program NFI, nasz fundusz private equity też zakończył żywot. Administrowanie TFI nie było zbyt fascynującym zajęciem, więc gdy dostaliśmy dobrą ofertę, to sprzedaliśmy. Tym bardziej że w latach 2005-06 na rynku private equity w Europie Środkowej i Wschodniej zachodziły duże zmiany. Fundusze obecne od lat, m.in. Advent czy Mid Europa Partners, pozyskały miliardy na inwestycje i przesunęły się do dużych transakcji. Tymczasem to średnie firmy dorastały do momentu, gdy potrzebowały kapitału na rozwój, przejęcia, ekspansję. Było coraz więcej okazji. Nie mogłem tego zrozumieć — byliśmy na świetnie rozkręcającej się imprezie i nagle większość gości wyszło w poszukiwaniu fajniejszej — mówi Neil Milne.

Podobnie myślał partner w Advencie — George Swirski, który wolał rozwijać średniej wielkości firmy niż duże transakcje, w których ważna jest inżynieria finansowa. Obaj doświadczeni z kontaktami na Zachodzie ruszyli do inwestorów, by przekonać ich do inwestowania w średnie firmy. Udało się zebrać 320 mln EUR, o 20 mln więcej, niż planowali. Zaufały im przede wszystkim słynne amerykańskie uniwersytety: Harvard, Stanford, North Caroline i europejskie instytucje finansowe.

— Oni wiedzieli, że inwestowanie w średniej wielkości spółki w Polsce to dobry pomysł, my ich tylko przekonaliśmy do tego, by zrobili to za naszym pośrednictwem — mówi Neil Milne. Tak w 2007 r. powstał fundusz Abris Capital Partners.

— Zebraliśmy pieniądze tuż przed wybuchem kryzysu. Gdy świat się walił, my siedzieliśmy na pieniądzach. To była ciekawa sytuacja — nie mieliśmy problemów ze spółkami portfelowymi, jak inne fundusze, mieliśmy pieniądze na inwestycje, a okazji pojawiało się coraz więcej — mówi Paweł Gieryński, partner w Abris Capital.

Za pozyskany kapitał fundusz przejął Siódemkę, Prime Car Management, Alumetal, firmę odzieżową Etos (marka Divers), dwie sieci handlowe i firmę windykacyjną na Ukrainie, zbudował FM Bank i odkupił od West LB polską działalność, tworząc Polski Bank Przedsiębiorczości.

Bez wyjścia, ale z wiarą

Do drugiego funduszu zebrali 450 mln EUR, z nastawieniem na inwestowanie w projekty 30-60 mln EUR. Jak to możliwe, że firma, która nie potrafiła wylegitymować się żadnym wyjściem z inwestycji, czyli nie udowodniła inwestorom, że potrafi zarabiać, zdołała ich namówić do kolejnej inwestycji?

— Przekonaliśmy ich, że nie sprzedajemy spółek nie dlatego, że są złe i nie ma chętnych, lecz dlatego, że ceny, które otrzymujemy, są za niskie i czekamy na lepsze czasy — mówi Neil Milne.

— Mieliśmy oferty na Siódemkę, Masterlease czy Alumetal, ale były o połowę lub więcej niższe, niż udało się uzyskać teraz. To dowód, że warto było nam zaufać — dodaje Paweł Gieryński.

Połowa pieniędzy w nowym funduszu pochodziła od inwestorów z pierwszego funduszu, reszta od nowych.

— Świetnie znali spółki z portfela, więc wiedzieli, na co nas stać. Nowym pokazaliśmy przyszłość, czyli spółki, do których trafią ich pieniądze — twierdzi Neil Milne. Według ustaleń „PB”, największym inwestorem w drugim funduszu jest Abu Dhabi Investment Authority, czyli jeden z największych na świecie funduszy typu sovereign.

— Nie mogę ujawniać inwestorów, powiem tylko, że zrobiliśmy bardzo wiele dla promocji Polski. Aby pozyskać jednego inwestora, trzeba się spotkać z 20. Myślę, że spotkałem się z większą grupą inwestorów niż polscy urzędnicy, a są to inwestorzy, którzy są bombardowani propozycjami z całego świata. Najpierw musiałem ich przekonać do idei inwestycji w Polsce i regionie, a dopiero potem do naszej firmy. Zapraszaliśmy ich do Polski, by przyjechali i zobaczyli, jak wygląda kraj, że jest stabilny, nowoczesny, szybko się zmienia. Do regionu przynieśliśmy już 1 mld EUR od inwestorów — mówi Neil Milne.

W ostatnim czasie region nieco stracił na atrakcyjności w oczach zachodniej finansjery.

— Przez pewien czas Polska była ulubieńcem inwestorów, ale nic nie jest dane na zawsze. Nikt nie budzi się z myślą „chcę inwestować w Polsce”. Globalni inwestorzy oczywiście kierują się zyskiem, ale mogą go szukać wszędzie: w Chinach, Indonezji czy Polsce. To jest nieustanna rywalizacja o względy — mówi Neil Milne.

— Dodatkowym utrudnieniem jest to, że polscy inwestorzy, np. fundusze emerytalne, nie inwestują w private equity. Zagraniczni inwestorzy zawsze pytają — skoro to taki dobry pomysł, to dlaczego lokalnie inwestorzy tego nie robią — dodaje Paweł Gieryński.

W sporze z nadzorcą

Na początku kwietnia Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) pozbawiła Abris prawa wykonywania głosu z akcji FM Bank PBP i nakazała mu sprzedaż akcji do końca roku. Fundusz zapowiedział odwołanie i do tego czasu nie chce wchodzić z nadzorcą w polemikę. Ale w siedzibie rozdzwoniły się telefony.

— Decyzja KNF jest dla nas kom- pletnie niezrozumiała. Oczywiście wzbudziła niepokój inwestorów, tłumaczymy razem z prawnikami nasze stanowisko, że w banku nie dzieje się nic złego, a decyzja nadzoru jest zaskakująca i będziemy się odwoływać. Jednocześnie musimy przekonywać wiele osób, które się do nas zgłaszają, że nic się w Polsce nie zmieniło, że nie jest to symptom zmiany nastawienia władzy do inwestorów czy nowa polityka rządu, lecz decyzja jednego urzędu, a my będziemy inwestować jak dawniej — mówi Neil Milne.

Szczęśliwie inwestorzy dostali też dobre wieści — fundusz sprzedał firmę kurierską Siódemka francuskiej poczcie, podwajając jej wartość w niespełna trzy lata. Wprowadził też na giełdę Prime Car Management, operatora flot samochodowych — ze sprzedaży 40 proc. akcji Abris zgarnął więcej, niż zapłacił za 100 proc. w 2010 r. Z drugiego funduszu zainwestował w Mykogen, producenta podłoża pod uprawę pieczarek, firmę z branży odpadów Uskom i rumuńskiego kuriera Cargos.