Bardzo dużo uwagi w minionych miesiącach poświęciłem temu, jak substytucja wydatków konsumpcyjnych od usług do towarów podniosła popyt na wyroby przemysłowe i pozwoliła na nieoczekiwaną ekspansję produkcji na świecie. Ale za dobrą koniunkturę w przemyśle w ostatnich miesiącach w dużym stopniu odpowiada też popyt na dobra inwestycyjne, czyli głównie maszyny i urządzenia. Widać to po najnowszej wartości indeksu koniunktury PMI dla sektora dóbr kapitałowych, ale też po twardych danych z amerykańskiego czy niemieckiego przemysłu.
PMI dla sektora dóbr kapitałowych dla świata liczy JP Morgan. Najnowsze dane pokazują, że nastroje w tym sektorze w lutym wzrosły po paru miesiącach lekkiego osłabienia. Indeks od ponad pół roku znajduje się na poziomach przekraczających granicę 50 pkt, oddzielającą ekspansję od recesji. Lutowy wzrost pokazuje, że na razie druga fala epidemii nie wywołała widocznego wpływu na popyt na dobra kapitałowe.

Twardych danych o produkcji i zamówieniach w lutym jeszcze nie ma. Dane z dużych gospodarek za poprzednie miesiące potwierdzają jednak, że zwiększa się zapotrzebowanie na dobra kapitałowe.
W USA w styczniu wartość zamówień na tego typu wyroby była o 7,5 proc. wyższa rok do roku, osiągając jednocześnie najwyższy poziom od marca 2019 r. Po odjęciu samolotów wartość zamówień była najwyższa w historii. Dane te potwierdzają zjawisko, o którym pisałem kilka dni temu – zaskakujące ożywienie inwestycyjne, które przebiega znacznie szybciej niż po jakiejkolwiek powojennej recesji.
W Niemczech zamówienia na dobra kapitałowe też rosną, choć wolniej. W grudniu (ostatnie dostępne dane) ich wolumen był o 3 proc. wyższy rok do roku, choć warto zauważyć, że zamówienia zza granicy wzrosły o 6,5 proc. rdr, a spoza strefy euro aż o 11,7 proc. rdr. Widać, że świat zaczyna cykl inwestycyjny, a Europa jest pod tym względem w tyle. Przyczyną europejskiego opóźnienia jest oczywiście ostrzejsze niż w innych regionach podejście do stosowania restrykcji antyepidemicznych.
Znajdujemy się zatem u progu wysokiej fali cyklicznej inwestycji. Zatrzymać mogłyby ją właściwie tylko dwa wydarzenia, przynajmniej z listy tych, które są w jakiejś mierze przewidywalne. Pierwsze to ewentualne pogorszenie wskaźników epidemii, na przykład szybsze rozprzestrzenianie się mutacji odpornych na szczepionki. Drugie to szybki wzrost rynkowych stóp procentowych, nad którym banki centralne nie umiałyby zapanować.
Oba ryzyka wydają się mieć na tyle niskie prawdopodobieństwo, że nie dominują nad szansami widocznymi na horyzoncie.