Komentarz Jacka Zalewskiego: depolityzacja jest ideą abstrakcyjną

Jacek Zalewski
opublikowano: 2009-09-02 07:54

Gdańskie obchody 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej były wielowątkowe, jednak mnie najbardziej utkwiło w pamięci pojawiające się kilkakrotnie w różnym kontekście wezwanie do depolityzacji historii. Paradoksem jest okoliczność, iż hasło to zgłaszali właśnie politycy, traktujący przeszłość jako trampolinę do przyszłości — głównie własnej. Owe miraże cechuje bliskie pobratymstwo z odpolitycznianiem gospodarki.

Rocznicowe obchody w znacznym stopniu zostały zdominowane przez poprzedzającą je kilkugodzinną wizytę dwustronną premiera Władimira Putina. W jej nurcie gospodarczym na pierwszy plan rzecz jasna wyszedł gaz ziemny, okazujący się gazem zimnym. Pat w negocjacjach nad uzupełniającym kontraktem polsko-rosyjskim nie został rozwiązany i mało przekonująco zabrzmiało przekonanie Donalda Tuska, że jeśli nikt nie będzie sypał piachu w tryby, to patronat obu premierów doprowadzi do szybkiej finalizacji umowy. Zwłaszcza, że publicznie wspominając o "wątku korupcyjnym po obu stronach" Władimir Putin otworzył nowy front sporów o prawdę — tym razem nie o zamierzchły rok 1939, lecz bardzo dobrze pamiętany 1993.

Idzie o to, że w zawiązanej wówczas spółce System Gazociągów Przesyłowych EuRoPol Gaz oba państwowe koncerny, czyli Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Gazprom, objęły po 48 proc. udziałów w formie czystej, a pozostałe 4 proc. w mieszance Gas-Trading z udziałem Bartimpexu, czyli Aleksandra Gudzowatego. Dzisiaj trwają spory, która ze stron nalegała na taką konstrukcję akcjonariatu i nikt się nie przyznaje. W każdym razie premier Rosji zdecydowanie nalega na wyeliminowanie Gas-Trading, dzięki czemu PGNiG i Gazprom objęłyby po 50 proc. udziałów. A jeśli na razie nie jest to możliwe, to przynajmniej nowy kontrakt miałby zostać podpisany w formule umowy międzyrządowej. Tak Putin postrzega depolityzację gospodarki…