W błysku fleszy spółka zapowiadała zdobycie lukratywnych kontraktów w Iraku. Po dwóch latach bezowocnych prób została jednak rozwiązana.
Dwa lata temu zniszczony wojną Irak zdawał się otwierać dla polskich firm drogę do zdobycia intratnych kontraktów na odbudowę tego kraju. Destabilizacja polityczna i wzrost zagrożenia doprowadziły jednak do niepowodzenia większości tych projektów. Widocznym tego efektem było rozwiązanie pod koniec czerwca spółki Poilen.
— Generowaliśmy tylko koszty, a rosnące poczucie zagrożenia w Iraku utrudniało zdobycie kontraktów. Dalsze działanie nie miało więc sensu — tłumaczy Konrad Jaskóła, prezes Polimexu-Mostostalu Siedlce, jednego z czterech — obok PKN Orlen, PLO oraz Polnordu — udziałowców Poilenu.
Objawy poważnego kryzysu widać było już w grudniu ubiegłego roku. Wtedy rada nadzorcza Poilenu dokonała zmiany na stanowisku prezesa spółki. Na miejsce Henryka Żebrowskiego z PKN Orlen powołano Wojciecha Wilomskiego z Polimexu.
— Efekty działań spółki były mniejsze, niż ponoszone przez nią koszty — wyjaśniał wtedy tę decyzję prezes Jaskóła.
Odwołany szef Poilenu informował, że już wówczas rada podjęła decyzję o zaprzestaniu działalności spółki. Udziałowcy jednak zaprzeczali temu i zapowiadali dalsze starania o kontrakty w Iraku lub w innych regionach świata. Ostatecznie nic z tych planów nie wyszło. I to raczej nie osoba tego lub innego prezesa była źródłem niepowodzeń Poilenu.
Zdaniem prezesa Jaskóły, Polimex jeszcze na własną rękę przypatruje się rynkowi irackiemu.
— Obecnie priorytetem jest jednak dla nas rynek krajowy — dodaje prezes.
Dużo po Iraku obiecywał sobie także m.in. PKN Orlen. Szczególnie mamiły nadzieje na eksploatację irackich źródeł ropy. Teraz koncern ma jednak inne problemy na głowie, np. uporanie się z integracją Unipetrolu.
Niewiele wyszło też z działalności konsorcjum Nafta Gaz Chemia organizowanego pod patronatem Nafty Polskiej. Z dużych projektów pozostał więc jedynie kontrakt Bumaru realizującego dostawy uzbrojenia do Iraku.