Za kilka dni minie 8 miesięcy od zaprezentowania na Kongresie 590 w Rzeszowie przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego założeń tzw. Konstytucji biznesu, która miała zawierać gwarancje bezpieczeństwa i ochrony przedsiębiorców w relacjach z urzędnikami i zapewniać stabilne warunki dla działalności gospodarczej. Mimo że uzgodnienia międzyresortowe składających się na nią kilku projektów trwają już tak długo, nadal nie wypracowano ostatecznych ich wersji, które mogłaby przyjąć Rada Ministrów. Pierwotnie Ministerstwo Rozwoju (MR) zakładało, że rządowe prace nad Konstytucją biznesu zakończą się w kwietniu 2017 r. Okazuje się jednak, że resort potrzebuje znacznie więcej czasu na przełamanie oporu instytucji i organów niechętnych Konstytucji dla firm.

— Minął termin na zgłaszanie uwag w konsultacjach publicznych i uzgodnieniach międzyresortowych. Odbyły się też konferencje uzgodnieniowe. Obecnie prowadzimy jeszcze rozmowy bilateralne z poszczególnymi resortami. Rządowy proces legislacyjny planujemy zakończyć przed jesienią, żeby na jesieni projekty mogły trafić do Sejmu — informuje Paweł Nowak z biura prasowego MR.
To właśnie brak konsensu w łonie rządu opóźnia uchwalenie Konstytucji biznesu. O ile organizacje przedsiębiorców ciepło oceniły propozycje MR, o tyle część resortów, instytucji państwowych i organów kontrolujących firmy dość negatywnie wypowiedziało się o projekcie. Na Konstytucję biznesu miało się składać kilka projektów ustaw, z których najważniejsze jest Prawo przedsiębiorców, zastępujące obecną ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Ma ona nawiązywać do słynnej ustawy Wilczka, która dała liberalne podwaliny pod budowę polskiej gospodarki rynkowej po upadku PRL. Projekt Prawa przedsiębiorców zawierał katalog niezwykle ważnych dla biznesu zasad, jak m.in. „dozwolone jest to, co nie jest zabronione”, klauzulę pewności prawa, jego przyjaznej interpretacji.
Projekt został skrytykowany m.in. przez prawników z Rady Legislacyjnej przy Kancelarii Premiera oraz Rządowego Centrum Legislacji. Ich zarzuty sprowadzały się do twierdzenia, że Konstytucja biznesu w praktyce będzie martwa i nie pomoże przedsiębiorcom. Wskazywano, że przyznaje ona firmom uprawnienia, lecz nie określa gwarancji korzystania z nich. Zdaniem krytyków, jej mankamentem jest też nakładanie na urzędników obowiązków bez wskazania procedur ich egzekwowania. Rada Legislacyjna uznała, że „z powodu słabej jakości przepisów, projekt Konstytucji biznesu nie zapewnia ochrony obrotu i nie wyklucza arbitralności władzy”. Wiele cierpkich słów pod adresem projektu padło również ze strony NBP, Sądu Najwyższego, resortów zdrowia, pracy, rolnictwa, infrastruktury, środowiska, spraw wewnętrznych. Krytycznie o zapisach ograniczających kontrole firm wypowiedziały się np.: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, inspekcja pracy, Najwyższa Izba Kontroli, Narodowy Bank Polski, Urząd Regulacji Energetyki. Wiele organów kontrolnych stwierdziło, że Konstytucja biznesu uniemożliwi im dokonywanie kontroli, i zażądało wyłączenia ich spod nowych reguł. Są też sprzeczne opinie w tym zakresie. Na przykład Sąd Najwyższy stwierdził, że projekt Konstytucji biznesu zawiera tak dużo wyjątków od ograniczeń kontroli, że pozwolą one na swobodne kontrolowanie firm. MR stara się więc indywidualnie przekonywać poszczególne resorty do wypracowania kompromisowych rozwiązań.
Plan Hausnera
Jerzy Hausner, minister gospodarki w rządzie Leszka Millera i Marka Belki, patronował dużemu planowi gospodarczemu, którego celem była m.in. reforma finansów publicznych i administracji publicznej oraz ułatwienia w działalności gospodarczej. Ważnym elementem planu było wprowadzenie ustawy o swobodzie gospodarczej (weszła w 2004 r.), zakładającej zwiększenie ochrony przedsiębiorców przed organami władzy, a w szczególności ograniczenie uciążliwości i intensywności kontroli firm. Projekt napotkał duży opór biurokratycznego lobby. Część korzystnych dla firm przepisów się nie ostała. Regulacje o ograniczeniach kontroli zostały okrojone i w praktyce nie spełniły swojej roli.
Pakiet Kluski
Roman Kluska, twórca legendarnego Optimusa, symbol przedsiębiorcy niszczonego przez fiskusa, w 2007 r. był doradcą gospodarczym premiera Jarosława Kaczyńskiego. Patronował planowi, którego celem było uproszczenie działalności gospodarczej. Niestety w trakcie rządowych prac z pakietu Kluski wypadła część propozycji korzystnych dla firm. Ostatecznie pakiet nie został uchwalony z powodu skrócenia kadencji Sejmu.
Pakiet Szejnfelda
W pierwszym rządzie premiera Donalda Tuska wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld przedstawił w 2007 r. projekt obszernego programu ułatwień dla działalności gospodarczej, w szczególności powiększenia swobody gospodarczej. W 2008 r. urzędnicy z wielu resortów i organów państwowych oraz instytucji kontrolujących firmy wręcz zmasakrowali pakiet Szejnfelda (600 stron krytycznych uwag). W efekcie z pakietu zniknęła część regulacji oczekiwanych przez przedsiębiorców, choć sporo udało się uratować. Okrojony pakiet został uchwalony i wszedł w życie.
Konstytucja Piechocińskiego
Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki (2012-15) w drugim rządzie PO-PSL, był pierwszym politykiem, który wpadł na pomysł stworzenia konstytucji dla firm. Jej centralnym elementem miała być ustawa Prawo działalności gospodarczej (na bazie ustawy o swobodzie gospodarczej). Projekt zmierzał do istotnej deregulacji działalności gospodarczej. Zawierał 15 kardynalnych zasad, których przestrzeganie miało być obowiązkiem urzędników. Podobnie jak poprzednie proprzedsiębiorcze pakiety, konstytucja dla firm napotkała opór biurokratycznego lobby. Rządowi prawnicy wręcz domagali się wyrzucenia projektu do kosza. Janusz Piechociński nie poszedł na ustępstwa. Konstytucja nie została jednak uchwalona — entuzjazmu zabrakło i w rządzącej PO, i w opozycyjnym PiS. Wskutek opóźniania sejmowych prac pakiet pogrzebało zakończenie kadencji w 2015 r.