Sytuacja Zakładów Chemicznych Police staje się coraz bardziej zagmatwana. Okazuje się, że przez pół roku Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP) nie zdążyła zbadać, czy obiecane spółce w maju poręczenie ratunkowego kredytu z PKO BP nie jest pomocą publiczną i czy wobec tego nie wymaga notyfikacji w Komisji Europejskiej (KE).
- W ubiegłym tygodniu wpłynął do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wniosek ARP o wydanie interpretacji, czy taka forma udzielenia pomocy spółce może być pomocą publiczną. Obecnie zapoznajemy się z dokumentami – mówi Aneta Styrnik z biura prasowego UOKiK.
Kredyt dla Polic wpadnie w poślizg, jeśli okaże się, że potrzebna jest zgoda Brukseli.
- Proces jej uzyskania trwa dwa miesiące od momentu zgłoszenia pomocy indywidualnej do notyfikacji. Jeśli KE będzie miała pytania, wydłuża się o kolejne dwa miesiące od momentu przesłania odpowiedzi do komisji – informuje Aneta Styrnik.
Tymczasem spółce już pod koniec grudnia grozi odcięcie dostaw gazu, jeśli nie
zapłaci Polskiemu Górnictwo Naftowemu i Gazownictwu (PGNiG) 126 mln zł za
surowiec. Pieniądze miały pochodzić właśnie z kredytu z PKO BP.
Spółka od
miesięcy zabiega o 190 mln zł, które mają przywrócić jej płynność finansową. PKO
BP zgodziło się je pożyczyć, ale bez poręczenia ARP nie wypłaci ani grosza. ARP
dała promesę poręczenia w maju, ale z jego wydaniem zwleka. Agencja przerzuca
się ze spółką odpowiedzialnością za taki stan rzeczy.
ARP twierdzi, że Police nie dostarczyły jej jeszcze podpisanej umowy kredytowej.
- Szansa na podjęcie decyzji (o poręczeniu – red.) do końca tego tygodnia jest niewielka, głównie z powodu braku umowy oraz ze względu na konieczność podjęcia decyzji w sprawie poręczenia przez wszystkie organy korporacyjne agencji – mówi Roma Sarzyńska-Przeciechowska, rzecznik ARP.
Więcej, w tym stanowiska i plany Polic – w dzisiejszym Pulsie
Biznesu