Królestwo piórników walczy z Chinami

Rafał Kerger
opublikowano: 2005-07-12 00:00

Dęblin? Zakłady lotnicze — odpowiedź prosta jak drut. Ale tenże Dęblin, za sprawą Kalnexu, to też stolica polskiego piórnika — a o tym już mało kto wie.

Czy można sprzedawać przez dwa miesiące w roku, zatrudniać 50 osób i skutecznie konkurować z Chińczykami? Można. Tak jest w przypadku braci Wiesława i Zbigniewa Kalbarczyków, właścicieli Kalnexu, firmy powstałej w 1996 r., polskiego potentata w produkcji piórników z Dęblina.

W Polsce i zagranicą

— Nasza produkcja ma to do siebie, że przybory powstają cały rok, a sprzedaż trwa dwa miesiące, tuż przed rokiem szkolnym — mówi Wiesław Kalbarczyk.

Bracia oprócz Polski sprzedają piórniki w Niemczech, Czechach na Litwie i Łotwie i kilku innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej.

— Hurtownie zagraniczne same się do nas zgłaszają. Kilka lat temu prezentowaliśmy się też na targach Premiera Meeting w Warszawie. To impreza dziś zapomniana, ale swego czasu naprawdę można było na niej nawiązać współpracę z odbiorcami. Nam się udało — przyznaje Wiesław Kalbarczyk.

Z hipermarketem na bakier

W Polsce Kalnex handluje przede wszystkim z hurtowniami.

— Towar przekazujemy wiosną, pieniądze dostajemy jesienią. Kilka miesięcy musimy więc posiłkować się kredytem. Ale współpracę z hurtowniami bardzo sobie chwalimy. Niestety, na nasze nieszczęście, jest ich coraz mniej. Hipermarkety już prawie zdominowały sprzedaż przyborów szkolnych, a do nich jakoś nie mamy szczęścia. Poza tym oni chętniej zamawiają u Chińczyków. A szkoda, bo ceny mamy porównywalne, a jakość lepszą — twierdzi przedsiębiorca.

Producent z Dęblina jest jednym z większych pracodawców prywatnych w mieście. Tylko prywatnych, bo najwięcej mieszkańców stolicy polskiego lotnictwa zatrudniają Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 3 oraz Wojskowe Zakłady Inżynieryjne.

— Od chwili powstania firmy co roku zwiększaliśmy produkcję o 20-30 proc. Zaczynaliśmy w suterenie z dwoma, trzema pracownikami i dwoma maszynami. Potem kupiliśmy obiekt od spółdzielni Społem, w którym funkcjonujemy do dziś. Dynamika produkcji i obrotów spadła nam w ostatnich latach —głównie na skutek chińskiej inwazji i dlatego, że dzieci w wieku szkolnym jest w Polsce mniej — mówi Wiesław Kalbarczyk.

Dodaje, że dziś firma stara się przede wszystkim utrzymać udział w rynku.

Obrona workami

Oprócz 60 wzorów piórników dla dzieci i młodzieży w każdym wieku (prostych, tzw. saszetek; jedno-, dwu- i trójkomorowych) Kalnex rozpoczął w tym roku produkcję worków na kapcie dla uczniów oraz worków na plecy z szelkami. Pierwsze partie tych wyrobów już udało się sprzedać.

— To nasza odpowiedź na chińszczyznę. Musimy się jakoś zabezpieczyć i zdywersyfikować produkcję. Tym bardziej że Chińczycy też nie próżnują i ich towar jest coraz lepszy — podkreśla nasz rozmówca.

Kilka dni temu rozmawiałem z przyjacielem, który ma dzieci w wieku szkolnym. W dyskusji wyszło, że kiedy kupuje dzieciakom kredki, piórniki, ołówki, mazaki czy długopisy, zawsze sprawdza, czy przybory opatrzone są wiele mówiącym „made in China”. Jeżeli tak, odkłada produkt na półkę.

Słusznie? A dlaczego nie? Jeżeli sami nie będziemy kupować polskich produktów, to kto to za nas zrobi? Chińczycy na pewno nie.