Noblista twierdzi, że tym czynnikiem jest… euro.



Obie gospodarki, zarówno grecka, jak i Polska znajdują się na peryferiach Europy i są ściśle powiązane z resztą gospodarek europejskich. W przypadku Grecji o kryzys obwiniany jest brak reform strukturalnych, który uderza w wydajność i konkurencyjność.
Tymczasem, jak wskazuje Krugman, Polska też jest krajem o stosunkowo niskiej produktywności patrząc przez pryzmat północno-zachodnich standardów europejskich, a nawet niższej wydajności niż w Grecji licząc na postawie standardowych miar międzynarodowych. A jednak Polska nie tylko nie miała kryzysu w greckim stylu, ani nawet praktycznie żadnego. Wyszła nawet wzmocniona z ostatnich zawirowań.
Co za tym stoi i jaka jest różnica?
Według Krugmana to euro. Od przyjęcia euro Grecja wpierw miała do czynienia z ogromnym napływem kapitału, a następnie znalazła się w pułapce. Nie była w stanie osiągnąć koniecznej realnej dewaluacji bez bardzo kosztownej deflacji.
Zdaniem ekonomisty, Grecja ma jedynie 60 proc. niemieckiej produktywności, co oznacza, że realne płace powinny wynosić około 60 proc. niemieckich. I nie powinna mieć 25 proc. bezrobocia.
Blog Krugmana na stronach NYT>>