
Mocne i solidarne tąpnięcia – a naprawdę krach, bo inaczej nie można nazwać 40-procentowych spadków najważniejszych kryptowalut – przesączył się na rynki akcji krótkim, ale dynamicznym wzrostem awersji do ryzyka. Swoje znaczenie miał sygnał z Chin, które kolejny raz wysłały ostrzeżenie o ograniczeniach wobec nowinki technologicznej, co nie mogło przejść bez echa na rynku spółek technologicznych. W istocie awersja do ryzyka objęła również rynki surowcowe i walutowe, ale z perspektywy końca tygodnia widać, iż całość zamieszania na większości rynków sprowadziła się do krótkiego uderzenia podaży i szybkiej kontry byków. W końcówce tygodnia rynek kryptowalut maszerował dalej na południe, a część popularnych nawet poprawiła dołki z połowy tygodnia. Giełdy akcji przeszły jednak nad kontynuacją zamieszania bez emocji, słusznie uznając, iż spadki w tym fragmencie nie niosą za sobą ryzyka systemowego.
Dla akcji znacznie ważniejsze są pytania o przyszłość wzrostu gospodarczego i politykę banków centralnych. Opublikowane protokoły z ostatniego posiedzenia FOMC wskazują, iż Fed nie ma zamiaru spieszyć się ze zmianami w polityce monetarnej prowadzonej przez amerykański bank centralny. Publikacja wpisała się zdobywające zwolenników przekonanie, iż strach przed inflacją może mieć miejsce w szczycie napięć inflacyjnych i jednocześnie w szczycie popandemicznego odbicia w USA. Inaczej mówiąc gracze mają prawo zacząć brać pod uwagę fakt, iż obserwowane ostatnio szacunki dynamiki amerykańskiego PKB na poziomie 10 procent - pomiar annualizowany, który do takich szacunków wydaje się idealny - są blisko szczytowych poziomów i w kolejnych tygodniach zaczną wskazywać na redukcję dynamiki wzrostu gospodarczego w przyszłych kwartałach. Zjawisko całkowicie zrozumiałe, gdy uwzględni się przyspieszenie związane z redukowaniem reżimu sanitarnego, które skokowo podnosiło odczyty z części segmentów gospodarki.
W takim kontekście gracze mają prawo zacząć zadawać pytania o to, ile z tego otwarcia zostało już uwzględnione w cenach i gdzie szukać schronienia, gdy rynek zacznie pozycjonować się pod bardziej standardową fazę wzrostu gospodarczego. Naturalnie narzucają się tu rynki, które w bliskim terminie mają szanse pożywić się analogicznym mechanizmem, jak USA w fazie otwierania gospodarki. Na plan pierwszy wybijają się rynki europejskie, które oglądane przez pryzmat opublikowanych właśnie wstępnych szacunków indeksów PMI dla usług mają przed sobą dynamiczne przyspieszenie konsumpcji. W efekcie gracze, którzy chcieliby założyć się o powtórzenie wiosennej hossy z Wall Street mogą w Europie szukać zakładu o analogiczny scenariusz. Naszym zdaniem ewentualne korekty w USA czy nawet relatywna słabość Wall Street wobec Europy będą raczej okazjami do zakupów pod kontynuację hossy na rynkach amerykańskich, niż powodami do zaniepokojenia. Niezależnie od zarysowanego układu perspektywy dla rynków akcji na rynkach rozwiniętych uznajemy za dobre i sprzyjające pozycjonowaniu się pod dalsze mniej lub bardziej skoordynowane wzrosty.