Które firmy spoza giełdy może zbadać KNF

Iwona JackowskaIwona Jackowska
opublikowano: 2023-10-08 20:00

Nowe przepisy służące przeciwdziałaniu manipulacjom na rynku finansowym pozwalają organowi nadzoru sprawdzać działalność podmiotów, które wcześniej nie podlegały jego kontroli.

Przeczytaj artykuł, a dowiesz się:

  • dlaczego Komisja Nadzoru Finansowego będzie pytać kontrahentów spółek giełdowych o szczegóły umów,
  • co i komu grozi za niewykonanie żądań komisji o udzielenie takich informacji,
  • jak nowy obowiązek może wpłynąć na funkcjonowanie firm nie podlegających wcześniej kontroli KNF.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Już nie tylko spółki notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) lub NewConnect mogą znaleźć się w kręgu zainteresowań Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Obowiązująca od ostatnich dni września nowelizacja ustaw dotyczących rynku finansowego, w tym ustawy o ofercie publicznej, przyznała temu organowi prawo, które oznacza możliwość skontrolowania przez komisję nadzoru w zasadzie dowolnej firmy prowadzącej działalność gospodarczą w Polsce. Wystarczy, że przedsiębiorstwo zawrze z którąś ze wspomnianych spółek umowę, transakcję czy porozumienie, a będzie musiało liczyć się z obowiązkiem udzielania wyjaśnień KNF.

Wgląd także w mejle

Zgodnie z art. 68 ust. 1c ustawy o ofercie publicznej komisja może żądać od członków zarządów, a także rad nadzorczych oraz pracowników podmiotów będących kontrahentami spółek notowanych na GPW lub NewConnect niezwłocznego udzielenia różnego rodzaju wyjaśnień w sprawie łączących ich przedsięwzięć. Ma prawo domagać się pisemnych lub ustnych informacji, a także sporządzenia i przekazania kopii dokumentów oraz innych nośników danych.

– Komisja zyskała prawo wglądu we wszystkie dokumenty, umowy, a nawet korespondencję mejlową, którą uzna za stosowną na podstawie znowelizowanych przepisów – zwraca uwagę dr Jan Stranz, radca prawny i starszy prawnik w kancelarii SMM Legal.

Jak mówi, przyznanie KNF nowego uprawnienia ma na celu skuteczniejsze wykonywanie przez nią takich jej ustawowych zadań, jak: nadzór nad wypełnianiem przez spółki giełdowe obowiązków informacyjnych, ujawnianie manipulacji i informacji poufnych – a z drugiej strony przeciwdziałanie manipulacjom i ujawnianiu wspomnianych informacji.

– Całkowite wyeliminowanie nadużyć i prób nieuprawnionego wykorzystywania informacji poufnych na rynku kapitałowym jest niemal niemożliwe. Kluczowa w tym jest jednak rola regulatorów rynku, którzy powinni dokładnie i intensywnie weryfikować wszelkie niejednoznaczne zachowania emitentów i uczestników obrotu giełdowego – wyjaśnia Marcin Pietkiewicz, radca prawny i partner w kancelarii Wolf Theiss.

Przeciw nadużyciom

Zgodnie z przepisami o rynku finansowym podstawową zasadą ochrony informacji poufnych - np. o podjęciu z kimś negocjacji dotyczących potencjalnej współpracy - jest obowiązek ich niezwłocznego na odpowiednim etapie podawania do publicznej wiadomości. To oznacza, że od razu po podpisaniu dokumentu formalizującego rozmowy w sprawie warunków szykowanego przedsięwzięcia strona będąca spółką notowaną powinna publikować raport bieżący i tym samym dzielić się wiedzą o planowanej transakcji z inwestorami i rynkiem. W ten sposób wszyscy jego gracze mają szanse na uzyskanie takiej samej wiedzy o firmie, by móc podjąć ważne decyzje, w tym dotyczące zainwestowania w jej akcje.

– Bez wdrożenia dodatkowych mechanizmów ochronnych sytuacja, w której informacja poufna nie jest podawana do publicznej wiadomości sprawiłaby, że tylko część uczestników rynku posiadałaby dostęp do informacji potencjalnie cenotwórczej. Miałaby więc przewagę inwestycyjną nad pozostałymi inwestorami – podkreśla Katarzyna Jaroszyńska-Lewandowska, radca prawny z Wolf Theiss.

Przedstawiciele tej kancelarii przypominają, że wykorzystanie informacji poufnej - np. w transakcjach giełdowych - jest złamaniem art. 14 lit. a unijnego rozporządzenia w sprawie nadużyć na rynku (tzw. rozporządzenia MAR). Grozi za to grzywna do 5 mln zł albo kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat - lub obie te kary łącznie. Natomiast bezprawnego ujawniania informacji poufnej zabrania art. 14 lit. c rozporządzenia MAR – karą za to jest grzywna do 2 mln zł albo pozbawienie wolności do lat 4 - lub obie te sankcje łącznie.

Nowe uprawnienie KNF, pozwalające kontrolować - w określonym kontekście - podmioty nienotowane na GPW, budzi wiele obaw wśród przedsiębiorców. Zdaniem dr. Jana Stranza nie tylko nakłada ono na obecnych i przyszłych kontrahentów spółek giełdowych dodatkowe obowiązki, ale stawia ich przed koniecznością zmodyfikowania dotychczasowych praktyk w codziennej działalności.

Sankcje na horyzoncie

– Przepisy te wymuszą na przedsiębiorcach, którzy zawierają lub potencjalnie mogą zawierać duże kontrakty ze spółkami notowanymi na giełdzie, zrewidowanie procesu negocjacji i zawierania takich umów. Spółki niepodlegające dotychczas nadzorowi KNF powinny liczyć się z tym, że przyjdzie im spowiadać się przed urzędnikami np. z tego, jak uzgadniano dany projekt i przedstawiać korespondencję prowadzoną w tej sprawie – mówi przedstawiciel SMM Legal.

Podkreśla przy tym, że z żądań KNF trzeba będzie wywiązać się pod rygorem dotkliwych sankcji - nie tylko finansowych, ale przede wszystkim karnych. Z art. 102 ustawy o ofercie publicznej wynika, że ten, kto nie wywiąże się z nałożonych przez ten organ obowiązków informacyjnych lub zrobi to nienależycie, podlega grzywnie do 500 tys. zł, ograniczeniu wolności albo jej pozbawieniu do lat dwóch. Zarządzający spółkami będą więc ponosili osobistą odpowiedzialność karną za niestaranne czy zbyt późne udzielenie odpowiedzi komisji nadzoru.

– Co ważne, może ona domagać się wyjaśnień albo przedłożenia kopii dokumentacji lub mejli dotyczących kontraktu zawartego przez spółkę nie tylko w bliższej, ale i dalszej przeszłości. Spodziewam się, że nowe regulacje z pewnością wymuszą zmiany w wewnętrznych procedurach czy dotychczasowej praktyce firm, zwłaszcza w takich obszarach jak obieg informacji czy archiwizacja korespondencji i dokumentów – twierdzi dr Jan Stranz.

Jego zdaniem po wejściu nowych przepisów znacznie więcej pracy mają firmowe działy compliance.