Po kilku latach ciężkiej choroby finansowej śląska grupa odlewniczo-hutnicza Gwarant czuje, że nabrała sił. Na tyle, by znów zacząć myśleć o wejściu na giełdę.
— W wersji optymistycznej to plan na 2013 r. Naszym celem jest upublicznienie Gwaranta, ale nie wykluczamy, że wcześniej pojawi się na parkiecie któraś ze spółek zależnych — mówi Leszek Jarno, prezes Gwaranta.
Potrzebna gotówka…
Firma kontrolowana przez Rafała Szlązaka już w 2007 r. poważnie myślała o giełdzie, a jej prospekt leżał w Komisji Nadzoru Finansowego. Rynki finansowe jednak runęły, więc Gwarant odstąpił od planów. Kiedy kryzys finansowy przekształcił się w gospodarczy, firma poważnie zachorowała.
Po pierwsze, ucierpiała na opcjach walutowych (kosztowały ją 133 mln zł), po drugie, odczuła załamanie popytu w przemyśle ciężkim, a po trzecie, banki wypowiedziały jej część kredytów obrotowych. Efekt: problemy z płynnością, z którymi zarząd walczy do dziś. Walczy, restrukturyzując.
— Ścięliśmy zatrudnienie z 5,6 do 3,2 tys. osób, porządkujemy majątek, zredukowaliśmy zadłużenie bankowe — wylicza Leszek Jarno.
Długi Gwaranta wykupiło w zeszłym roku konsorcjum prowadzone przez fundusz z grupy Investors, a dzięki transakcji zadłużenie zostało zredukowane ze 174 mln zł do 104 mln zł. Dom Inwestycyjny Investors nadzoruje dziś firmę, doradza w restrukturyzacji i prowadzi emisje kolejnych transzy obligacji zabezpieczonych na majątku spółki. Bo Gwarant łaknie gotówki.
…ponieważ zamówienia płyną…
— Koniecznie potrzebujemy pieniędzy na kapitał obrotowy, by móc realizować zamówienia. Mamy ich więcej, niż możemy przerobić — twierdzi Leszek Jarno.
Program emisji obligacji zakłada pozyskanie dla grupy łącznie około 100 mln zł. Dotychczas Gwarant dostał 45 mln zł, a emitentami były spółki zależne: FUM Chofum i Odlewnia Żeliwa w Zawierciu. Dzięki zastrzykom gotówki Gwarant poprawia wyniki. Zeszły rok zamknął z przychodami na poziomie 460 mln zł, zyskiem EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) w wysokości 60 mln zł i niewielkim dodatnim wynikiem na poziomie netto. Prognozy na ten rok zakładają zwyżki — przychody mają sięgnąć 650 mln zł, a marża EBITDA poprawi się do 14 proc. (co oznacza, że EBITDA powinna przekroczyć 90 mln zł).
— Sprzyja nam rynek, na którym widać odbicie. Filarem przychodów grupy są odlewy, na które zamówienia mamy w połowie z rynku krajowego, a w połowie z zagranicy. Poza tym produkujemy skomplikowane konstrukcje maszynowe, instalacje przemysłowe, części dla motoryzacji — tłumaczy Leszek Jarno. Do wyników ze szczytowego 2007 r., kiedy Gwarant wypracował 900 mln zł przychodów i 100 mln zł EBITDA, jest jeszcze daleko.
…a naprawa trwa
Wciąż trwa też restrukturyzacja Gwaranta, choć zarząd niechętnie ujawnia szczegóły. Wiadomo jedynie, że rozważana jest sprzedaż niektórych spółek z grupy.
— Myślimy o przyszłości naszej spółki transportowej — niewykluczone, że wprowadzimy ją na NewConnect — deklaruje Leszek Jarno. Na sprzedaż jest też majątek nieprodukcyjny, czyli nieruchomości, często w dużych miastach. Przykładowo, w centrum Rybnika. — Szacujemy, że nasze nieruchomości nieprodukcyjne mają wartość kilkudziesięciu milionów złotych — podaje Leszek Jarno.
OKIEM MENEDŻERA
Ostrożnie z optymizmem
LESZEK WALCZYK
wiceprezes Odlewni Polskich
Byłbym ostrożny w prognozowaniu wzrostu rynku w tym roku. Mamy dane, oparte na ankietach prowadzonych wśród podmiotów z całej Europy, wskazujące, że europejski rynek odlewniczy zmniejszy się w tym roku o 7-10 proc. w stosunku do 2011 r., który był wyjątkowo dobry. Dlatego uważam, że w Polsce utrzymanie produkcji na poziomie zeszłorocznym, czyli 1 mln ton, będzie dużym sukcesem. Europejskie gospodarki są rozchwiane, a to nie sprzyja dużym zamówieniom.