Akcje PGE staniały o ponad 10 proc.

Kamila Wajszczuk, KZ
opublikowano: 2025-06-13 13:02
zaktualizowano: 2025-06-13 17:29

Notowania największego koncernu energetycznego w Polsce spadły w trakcie piątkowej sesji na GPW o ponad 10 proc. Jego strategia nie zachwyciła rynku, choć analitycy uważają, że jest całkiem dobra. Minusem jest brak zapowiedzi dywidendy i perspektywa strat generowanych przez elektrownie węglowe.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PGE to ostatnia z giełdowych spółek energetycznych z udziałem Skarbu Państwa, które zaprezentowały strategie na najbliższą dekadę - po Enei, Tauronie i Orlenie. Przewiduje w niej 235 mld zł nakładów inwestycyjnych do 2035 r. Grupa chce zbudować 9 GW w odnawialnych źródłach energii i 10 GW w elektrowniach gazowych. Planuje też budowę magazynów energii i inwestycje w sieci dystrybucyjne. Jednocześnie przewidziano w niej optymalizację należących do PGE elektrowni węglowych, które według wcześniejszych koncepcji miały zostać wydzielone do państwowego podmiotu.

Strategia przewiduje, że zysk operacyjny EBITDA wzrośnie z 11 mld zł w 2024 r. do 17 mld zł w 2030 r. i 30 mld zł w 2035 r. Zakłada też powrót do wypłaty dywidendy, ale nie precyzuje daty, od kiedy miałoby się to stać.

Dobre strony i ryzyka

– To jest spójna i rzetelnie zrobiona strategia. Jest w niej pomysł na transformację energetyczną, zazielenienie źródeł wytwórczych, pozyskanie nakładów inwestycyjnych na istotne inwestycje – uważa Michał Kozak, analityk Domu Maklerskiego Trigon.

Zwraca uwagę, że PGE nie zaplanowała nadmiernych inwestycji w OZE, czego część rynku mogła się obawiać.

– Ta strategia jest generalnie dobra, ale bazuje na założeniu, że PGE będzie prowadziła działalność w obszarach, w których będzie korzystała z różnych systemów wsparcia. Oparcie spółki o segmenty regulowane o znanym zwrocie to pozytywny aspekt strategii, mimo że wymaga dużych inwestycji – komentuje natomiast Paweł Puchalski, analityk Santander Biura Maklerskiego.

Z drugiej strony wsparcie to jest w bardzo dużym stopniu zależne od przyszłych decyzji rządu czy regulatora, nie może więc być uznane za pewnik. Dodatkowo, jak podkreśla Paweł Puchalski, PGE nie jest jedyną spółką, która będzie ustawiać się w kolejce po państwowe czy unijne pieniądze.

Analityk Santandera zwraca też uwagę na ryzyko przekroczenia kwot planowanych na inwestycje. W ostatnich latach PGE wydawała na niektóre projekty inwestycyjne kwoty wyższe niż założone w budżecie.

– Jeśli miałoby się to powtarzać, to bardzo wysokie planowane przyszłe nakłady inwestycyjne rodzą ryzyko idące w wysokie miliardy złotych w horyzoncie do roku 2035, co musiałoby znaleźć odzwierciedlenie w podwyższonym długu netto spółki – mówi analityk Santandera.

Michał Kozak dopatruje się natomiast nieco zbyt optymistycznych założeń dotyczących inwestycji w segmencie dystrybucji, które mają wspierać przyłączanie nowych źródeł odnawialnych. Ryzykiem jest w tym wypadku możliwość zmiany koalicji rządzącej w wyborach zaplanowanych na 2027 r. Obecna opozycja nie jest przyjaźnie nastawiona do OZE.

Węglowe straty

Po ogłoszeniu strategii kurs PGE zaczął spadać po wielu tygodniach wzrostów.

– Negatywna reakcja rynku wynika moim zdaniem z dwóch kwestii. Pierwsza to perspektywa wielomiliardowych strat EBITDA w segmencie energetyki konwencjonalnej już w 2030 roku, połączona z faktycznym brakiem jakichkolwiek obietnic dotyczących wydzielenie aktywów węglowych – mówi Paweł Puchalski.

Michał Kozak szacuje na podstawie danych z prezentacji PGE, że w 2030 r. strata EBITDA segmentu energetyki konwencjonalnej - czyli węglowej - sięgnie 5 mld zł, podczas gdy w tym roku jest zysk. W 2035 r. strata może wynieść 3 mld zł. Jego zdaniem oznacza to, że zarząd PGE nie zakłada żadnego dodatkowego wsparcia od państwa dla swoich elektrowni węglowych.

– Być może ma to na celu pokazanie rządowi, że trzeba coś zrobić z aktywami węglowymi, żeby była wypłacona dywidenda – mówi analityk Trigona.

Stawia tezę, że rząd w najbliższych tygodniach będzie chciał zaproponować rozwiązanie dla „węglowego problemu PGE”, Nie ma jednak pewności, w jakim stopniu ulży to spółce. PGE - w przeciwieństwie do na przykład Tauronu - nie jest w stanie szybko odejść od węgla - uważa Michał Kozak.

Niepewna dywidenda

Drugi powód spadku kursu to, zdaniem Pawła Puchalskiego, wysokie nakłady inwestycyjne, które odsuwają perspektywę wypłaty dywidendy.

– Moim zdaniem spółka podzieli się zyskiem dopiero w 2033 r. Ja zakładałem brak dywidendy, ale rozumiem, że inwestorzy mogli liczyć na nią po wcześniejszych propozycjach Enei i Tauronu – mówi Paweł Puchalski.

Według Łukasza Prokopiuka, analityka Domu Maklerskiego BOŚ, inwestorzy mogą czuć się zawiedzeni słabo sprecyzowaną polityką dywidendową.

– Kurs w ostatnich tygodniach rósł, więc teraz miał z czego oddać. Oczekiwania co do polityki dywidendowej były zawyżone i stąd taka reakcja. Enea mimo porównywalnych problemów pokusiła się o propozycję dywidendy, co spowodowało wzrost kursu – mówi Łukasz Prokopiuk.

Michał Kozak uważa, że PGE nie podzieli się zyskiem z akcjonariuszami przez 2030 r.

– Ciężko wyobrazić sobie wypłatę dywidendy, jeśli segment energetyki węglowej nie uzyska jakichś dodatkowych mechanizmów wsparcia – dodaje analityk Trigona.

Zdaniem Łukasza Prokopiuka rynek przykłada mniejszą wagę do nakładów inwestycyjnych i prognoz EBITDA.

– W spółkach działających w regulowanym sektorach są one zwykle nierealistycznie wysokie. Rynek liczył natomiast, że skoro wyniki PGE są dobre, to można się spodziewać dywidendy – dodaje analityk DM BOŚ.