Licencje chemiczne podbijają chiński rynek

Anna Bytniewska
opublikowano: 2002-05-07 00:00

Polskie licencje chemiczne zaczynają podbijać chiński rynek, pokonując takich rywali, jak Du Pont czy Hoechst. Problem w tym, że krajowi właściciele tych praw, m.in. ZA Puławy i ZA Tarnów, zaczynają bić się o nie między sobą. Słowem — polskie piekiełko.

Chińska firma Yuantianhua Group uruchomiła niedawno produkcję politrioksanu, nowego tworzywa sztucznego wykorzystywanego w przemyśle motoryzacyjnym i elektrotechnicznym. Właścicielami licencji są Zakłady Azotowe Tarnów, Instytut Nawozów Sztucznych w Puławach i Instytut Chemii Przemysłowej. To jednak nie wszystko. Tarnowskie Azoty zakończyły pod koniec kwietnia rozmowy z kolejnym chińskim partnerem zainteresowanym uruchomieniem podobnej instalacji. Wartość kontraktu — nie licząc zakupu urządzeń — wynosi 13,5 mln USD (54 mln zł). To duży sukces. Udało się bowiem wygrać rywalizację o względy chińskiego partnera z poważnym rywalem — koncernem Du Pont. Konkurencja jednak nie śpi.

— Udało nam się złamać monopol na technologię jego wytwarzania, znajdujący się w rękach nielicznej grupy dużych, światowych producentów, takich jak Du Pont, Asahi Chemical czy Hoechst. Tarnów jako producent politrioksanu w skali światowej ma niewielkie znaczenie, bo wytwarzamy go w ilości 10 tys. ton rocznie, ale jako eksporter licencji na jego produkcję możemy śmiało konkurować z największymi — podkreśla Andrzej Krzysztoforski, zastępca dyrektora ds. rozwoju i główny specjalista do spraw licencji w ZA Tarnów.

Do niedawna sztandarowym przebojem eksportowym branży chemicznej były licencje dotyczące produkcji cykloheksanonu, wykorzystywanego do produkcji kaprolaktamu — produktu, którego światowe zużycie szybko rośnie.

Prawa do tych licencji ZA Tarnów dzielą z ZA Puławy i Instytutem Chemii Przemysłowej. W tym miejscu interesy obu firm zaczynają się rozchodzić. Powód? Obie wytwarzają kaprolaktam, cenny składnik wykorzystywany w przemyśle tekstylnym. W perspektywie integracji produktowej sektora Tarnów i Puławy rywalizują o status centrum zarządzającego tym biznesem, a stawką są zyski ze sprzedaży kaprolaktamu.

Jeżeli spojrzymy na wielkość produkcji kaprolaktamu, to prym wiodą tarnowskie Azoty, które wytwarzają blisko 82 tys. ton tego komponentu rocznie. Zakład w Puławach opuszcza natomiast 65 tys. ton.

— Trzeba pamiętać, że największy udział we współwłasności licencji na produkcję cykloheksanonu mają ZA Tarnów i IChP. ZA Puławy posiadają jedynie 10 proc. Ponadto to Tarnów był pierwszym producentem kaprolaktamu w Polsce i to u nas znajduje się zaplecze naukowo-technologiczne. Puławy były i są wiodącym producentem nawozów azotowych w Polsce i taka ich rola nie podlega dyskusji — twierdzi Andrzej Krzysztoforski.

Dla Puław jednak kaprolaktam to bardzo ważny czynnik dywersyfikacji produkcji. Dlatego firma też broni swojej pozycji w tym segmencie.

— Zarząd ZA Puławy przesłał na prośbę MSP opinię dotyczącą założeń ministerialnego projektu restrukturyzacji i prywatyzacji sektora wielkiej syntezy chemicznej, w którym podkreślił wyjątkową rolę ZA Puławy w każdym ze swoich obszarów produkcyjnych — w tym i kaprolaktamu, przez wzgląd na jej nowoczesność i osiągane wskaźniki technologiczne — mówi Marek Sieprawski, rzecznik ZA Puławy.

Przedstawiciele załogi są mniej oszczędni w komentarzach.

— Puławy powinny stać się centrum zarządzania produkcją kaprolaktamu. Próby jej wyodrębnienia stanowią ekonomiczne zagrożenie i grożą perturbacjami, związanymi chociażby z tym, że instalacja usytuowana jest w centrum zakładu. Opowiadamy się za konsolidacją, polegającą na wspólnej polityce handlowej i surowcowej sektora chemicznego, ale nie integracją produktową — mówi Anna Dmoch, członek RN ZA Puławy z ramienia załogi.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce