W ciągu najbliższych trzech lat niemiecka grupa spożywcza Müller, która ma w swoim portfolio takie rybne marki jak Lisner (w Polsce) oraz Nadler, Homann i Nordsee (w Niemczech), planuje zainwestować ponad 50 mln EUR w rozwój przejętego niedawno Graala. Przeznaczy je głównie na modernizację infrastruktury produkcyjnej. Firma widzi potencjał w obszarze nowych technologii, automatyzacji i digitalizacji, by nowo kupione zakłady dorównały standardom grupy Mueller. To dopiero początek.
Jak zauważa Michał Mildner, dyrektor generalny Lisnera, większość firm z branży konserw rybnych jest… zbyt konserwatywna.
– Podejście wielu firm z branży to raczej "zróbmy jak zawsze" niż "zaskoczmy świat". Brakuje nowoczesnej komunikacji, innowacji, ambicji do wyprzedzania trendów. My mamy zupełnie inną filozofię. Chcemy nie tylko wyprzedzać wszystkich, ale robić to z rozmachem, w Polsce i na arenie międzynarodowej – mówi Michał Mildner.
Menadżer podkreśla, że konserwa kojarzy się z bezpieczeństwem, a jej długa trwałość i możliwość przechowywania poza lodówką to niewątpliwie atuty. Jednak Lisner nie chce, żeby puszka była postrzegana tylko jako produkt na czas kryzysu.
– Dla nas to jest „puszka”, a nie „konserwa”. Chcemy, żeby ten format stał się czymś więcej niż dotychczas. Puszka jako opakowanie aż prosi się o innowacje. Można zacząć od kolorów, technologii druku, kształtu opakowania, a nawet materiału, z którego jest zrobiona. Red Bull na przykład zainwestował w to, żeby puszka stała się błyszcząca, by wyróżniała się na półce. Dlaczego nie zrobić czegoś równie wyróżniającego w kategorii konserw rybnych? Mamy doświadczenie w innowacjach, więc może nam się udać – tłumaczy dyrektor generalny Lisnera.
Jego zespół analizuje już, jak ulepszyć kształt puszki i materiał, z którego jest wykonana. Sprawdza też, jak poprawić smak produktów poprzez zastosowanie różnych metod sterylizacji.
Nowa energia
Przejęcia Graala wywołało w Lisnerze kreatywny ferment. Michał Mildner mówi, że było one koniecznością, bo w kategoriach przetworów rybnych, past i sałatek Lisner osiągnął już niemal wszystko i brakowało przestrzeni do dalszego rozwoju. Firma od dłuższego czasu rozglądała się za opcją przejęcia. Brano pod uwagę tylko przedsiębiorstwa w dobrej kondycji finansowej, i Graal spełniał to kryterium. Na ostatecznej decyzji zaważyły jednak również synergie, które Lisner może osiągnąć dzięki tej transakcji. Droga do przyłączenia była długa, bo od pierwszej rozmowy do finalizacji transakcji minęły niemal trzy lata, z czego aż osiemnaście miesięcy zajęło samo postępowanie w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ostatecznie 29 listopada dopięto wszystkie formalności.
– Proces przejęcia trwał długo, ale dzięki temu mieliśmy dużo czasu na przygotowania do integracji. Po zamknięciu transakcji odbyliśmy pierwsze spotkanie w ramach tzw. PMI (Post Merger Integration – przyp. red.). Zaprosiliśmy pracowników Graala do naszej siedziby głównej w Poznaniu. Wszyscy spodziewali się, że to my pojedziemy do nich, ale uznaliśmy, że to byłby gest przejęcia władzy, a my chcieliśmy pokazać otwartość, stworzyć atmosferę współpracy. To było odważne, ale zadziałało – mówi Michał Mildner.
Szef spółki akcentuje, że Lisner chce połączyć najlepsze cechy obu firm, bez narzucania, kto jest górą.
– Obecnie skupiamy się na weryfikacji założeń i budowie wspólnych procesów. Kluczowe jest dla nas, żeby nie wprowadzać zmian siłowo. Synergie, jakie dostrzegamy, są ogromne, głównie w zakresie know-how i współdzielenia najlepszych praktyk – tłumaczy dyrektor generalny Lisnera.
Z perspektywy obrotów, transakcja przyniosła Lisnerowi skok do 540 mln EUR rocznie, co oznacza ponad 60-procentowy wzrost, a zatrudnienie niemal się podwoiło, osiągając ok. 3 tys. osób. Firma wzbogaciła się o zakłady w Kartoszynie i Zdunach produkujące konserwy rybne, dania gotowe i marynaty, zaś w drugiej z tych lokalizacji także o centrum dystrybucyjne. Z transakcji wyłączono jednak zakład marki Koral w Kukini, który został wydzielony jako osobny podmiot przez dotychczasowych właścicieli – fundusz Abris Capital Partners i założyciela Graala Bogusława Kowalskiego. Przetwórstwo łososia Lisnera nie zainteresowało.
Marka Graal zostaje
Nowy właściciel nie zamierza wycofywać marki Graal z rynku, bo jest rozpoznawalna i dociera do innych grup konsumentów niż produkty sygnowane logo Lisnera.
– Analizowaliśmy możliwe scenariusze i doszliśmy do wniosku, że utrzymując obie marki będziemy mogli precyzyjniej adresować nasze produkty do właściwych grup konsumentów – mówi Michał Mildner.
W przejętych fabrykach będą teraz powstawać produkty pod markami Graal i Lisner, ale także pod marką Nadler na rynek niemiecki oraz pod markami własnymi sieci handlowych, dla odbiorców z Wielkiej Brytanii, Francji, Czechach, Słowacji i Rumunii.
– Jesteśmy w fazie dynamicznego rozwoju. Nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech, gdzie działamy w naszych kategoriach pod markami Nadler i Nordsee. Jesteśmy tam liderem rynku. To wyjątkowe, bo Lisner pełni tu podwójną rolę: odpowiada za produkcję, ale też sprzedaż i rozwój na rynku niemieckim. To pokazuje, jak polski know-how może być fundamentem sukcesu na zagranicznych rynkach – mówi dyrektor generalny Lisnera.
Firma zatrudni AI
W tym roku, oprócz przejęcia Graala, Lisner zrealizował też szereg innych inwestycji. W ramach strategii zrównoważonego rozwoju powstały dwie farmy fotowoltaiczne oraz własne ujęcia wody. Ważnym projektem była pełna automatyzacja linii produkcyjnej backfischa, smażonej ryby przeznaczonej na rynek niemiecki.
Przyszły rok również zapowiada się ambitnie. Nie licząc kosztów modernizacji zakładów Graala, Lisner zainwestuje ponad 10 mln EUR w inne obszary działalności. Producent chce kontynuować rozwój automatyzacji zakładów i pogłębić digitalizację, m.in poprzez inwestycje w technologie OT (Operational Technology – przyp. red.). Widzi w nich potencjał do budowania przewagi konkurencyjnej.
– Na pewno w coraz większym stopniu będziemy stawiać na rozwiązania bazujące na sztucznej inteligencji. Interesuje nas zwłaszcza wykorzystanie jej potencjału w planowaniu. Branża rybna charakteryzuje się krótkimi terminami i dużą zmiennością zamówień, na co duży wpływ mają m.in. warunki pogodowe. Tymczasem AI potrafi uwzględniać wiele zmiennych naraz: od danych pogodowych, przez bieżące wydarzenia, aż po niuanse rynkowe, które w inny sposób trudno uchwycić. Współpracujemy z firmami, które rozwijają takie rozwiązania. Trzymamy rękę na pulsie – mówi Michał Mildner.
Menedżer przyznaje, że narzędzia AI odgrywają już istotną rolę przy opracowywaniu nowych produktów - np. generują pomysły czy wizualizacje. Są też wykorzystywane w obszarze biurowym automatyzując codzienne zadania, takie jak odpowiedzi na maile i przygotowywanie dokumentów. Dzięki nim efektywność rośnie.
Możliwe kolejne akwizycje
W obszarze produktowym priorytetem Lisner nie planuje na razie rewolucji.
– Chcemy się skoncentrować na umacnianiu naszej pozycji i pogłębianiu kompetencji w znanych nam obszarach. Oczywiście w przyszłości planujemy eksplorować również nowe kategorie. Czasy są takie, że organiczne wejście w nowe segmenty jest dużym wysiłkiem. Dlatego myślimy raczej o akwizycjach, które mogą nam pomóc w szybkim rozszerzeniu portfolio. To rzadziej wybierana i skomplikowana, ale w naszej ocenie lepsza droga, która pozwala na zdobywanie nowych rynków i kompetencji – mówi dyrektor generalny Lisnera.
Sektor przetwórstwa rybnego pozostaje pod presją ograniczonego popytu i malejącej siły nabywczej konsumentów. Według danych IERIGŻ PIB, spożycie produktów rybnych może zmniejszyć się w 2024 r. do ok. 13,5 kg na mieszkańca Polski (-1 proc. r/r). Oznacza to, że realne wydatki na ryby i owoce morza są coraz niższe. W samym 2023 r. był to spadek rzędu 6,4 proc. Biorąc pod uwagę niższą inflację, ta tendencja powinna wyhamować w 2024 r. Jest szansa, że w przyszłym roku wydatki pozostaną stabilne.
W I półroczu 2024 r. widoczne było ożywienie w handlu zagranicznym produktami rybnymi, ale dynamika wzrostów była bardzo umiarkowana. Na początku listopada przetwórstwem ryb w Polsce zajmowało się 231 podmiotów, co oznacza stabilizację w porównaniu z poprzednim rokiem. Sektor ma silny potencjał eksportowy, zwłaszcza przy inwestycjach w nowoczesne zakłady i technologie. Ekspansja na nowe rynki i utrzymanie wysokich standardów będą kluczowe dla rozwoju sektora w nadchodzących latach. Udział sprzedaży eksportowej w przychodach branży ogółem może utrzymać się w 2025 r. na poziomie bliskim 63 proc.
Od stycznia do końca czerwca tendencje w opłacalności przetwórstwa i eksportu podstawowych gatunków ryb były zróżnicowane. Najkorzystniejsze było przetwarzanie pstrągów i mintajów, a mniejszą rentowność generowało przetwórstwo makreli, śledzi i łososi. Szacuje się, że w 2024 r. zakłady przetwórstwa rybnego wyprodukują około 630 tys. ton wyrobów rybnych, czyli podobną ilość jak w poprzednim roku. Wartość sprzedanej produkcji może wzrosnć o około 3 proc., osiągając 18,5 mld zł. Trend wzrostu wartości sprzedanej produkcji może się utrzymać w przyszłym roku.
Sektorowi w 2025 r. będzie sprzyjać stabilny popyt na wyroby rybne w Europie oraz niższa inflacja. Zagrożeniem może być niestabilność cen źródeł energii, która wpłynęłaby na koszty produkcji. Stąd konieczność inwestowania w energię odnawialną.
Przychody pięciu największych firm z branży przetwórstwa rybnego za 2023 r. (dane z KRS) pokazują dynamiczne zmiany w sektorze. Liderem pozostaje Mowi z wynikiem 5,3 mld zł (+28,7 proc. r/r). Na drugim miejscu uplasował się Milarex z przychodami wynoszącymi 2,1 mld zł (+7,2 proc. r/r). Grupa Graal osiągnęła 1,4 mld zł (-11,1 proc. r/r), Lisner zamknął zeszły rok z wynikiem 1,28 mld zł (+3,2 proc. r/r). a Suempol miał przychód 1,05 mld zł (-6,9 proc. r/r).
Przejęcie Grupy Graal przez Lisnera zmieniło układ sił w branży – suma ich zeszłorocznych przychodów to 2,65 mld zł, co pozwala Lisnerowi awansować na drugą pozycję, wyprzedzając Milarex. Nowe TOP3, to: Mowi (5,28 mld zł), Lisner (2,65 mld zł) i Milarex (2,10 mld zł).
