Lista gospodarczych rozbieżności w koalicji nie jest krótka

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-06-09 13:31

Liderzy Koalicji 15 października mają o czym rozmawiać. Partie tworzące rząd wyraźnie różnią się w kilku kluczowych sprawach, nie tylko światopoglądowych. Oto największe rozbieżności w ich poglądach na gospodarkę.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • co sądzą partie Koalicji 15 października na temat płacy minimalnej
  • jakie jest zdaniem koalicjantów w sprawie nowego podatku dla banków
  • kto jest przeciw obniżce składki zdrowotnej dla JDG
  • jakie są jeszcze punkty sporne w koalicji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Koalicjanci mają spotkać się w poniedziałek, by omówić expose premiera Donalda Tuska planowane na środę, 11 czerwca. Wtedy właśnie ma się odbyć głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Poparcie zadeklarowały już Koalicja Obywatelska i Lewica. Klub parlamentarny PSL-Trzecia Droga zdecyduje o tym w poniedziałek po południu.

Głosowanie nad wotum zaufania to bezpośredni skutek przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Porażka kandydata KO doprowadziła do eskalacji napięcia w koalicji rządowej, w której już wcześniej nie brakowało konfliktów. Poniedziałkowe rozmowy liderów mają też doprowadzić do wypracowania nowej umowy koalicyjnej. Renegocjowanie umowy ma być wstępem do rekonstrukcji rządu.

Politycy koalicji w rozmowach będą musieli się zmierzyć m.in. z różnicami w poglądach na gospodarkę. Zebraliśmy najważniejsze punkty sporne, które już dziś dzielą koalicjantów.

Płaca minimalna

Najświeższy spór, który rozgrywa się na naszych oczach, dotyczy podwyżki płacy minimalnej w 2026 r. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) chce podnieść minimalne wynagrodzenie do poziomu powyżej 5000 zł brutto miesięcznie. To ukłon w stronę związków zawodowych reprezentowanych w Radzie Dialogu Społecznego (RDS), które chcą najniższej krajowej w wysokości 5015 zł brutto. Propozycja MRPiPS idzie dalej, bo resort proponuje 5020 zł.

W kontrze są pracodawcy z RDS i Ministerstwo Finansów (MF). Przedsiębiorcy apelują o możliwie najniższą podwyżkę, według Konfederacji Lewiatan nie powinna ona przekraczać 50 zł, a więc - biorąc pod uwagę obecny poziom (4666 zł) - płaca minimalna mogłaby wynosić maksymalnie 4716 zł. MF w swoich wyliczeniach idzie dalej, ale i tak bliżej mu do propozycji pracodawców niż związkowców i resortu pracy. Według resortu finansów najniższa krajowa w 2026 r. powinna wzrosnąć do 4806 zł brutto.

Podatek od „manny z nieba”

Kolejny punkt zapalny w Koalicji 15 października to tzw. podatek od manny z nieba, czyli specjalna danina, jaką według Polski 2050 należałoby nałożyć na banki. Pomysł już w marcu przedstawiła w wywiadzie dla PB ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, a ostatnio powtórzył go marszałek Sejmu Szymon Hołownia.

Według polityków banki należy obłożyć specjalnym podatkiem od nadzwyczajnych zysków, uzyskiwanych na dużej różnicy między oprocentowaniem kredytów i depozytów. Marszałek Hołownia powiedział nawet, że jeśli banki przerzuciłyby nowy windfall tax na klientów, to wtedy rząd miałby „odpalić” wakacje kredytowe.

Przeciwko nowemu podatkowi od banków wypowiedział się już wcześniej minister finansów Andrzej Domański. Pod koniec marca mówił, że banki już płacą w Polsce wysokie podatki, będąc jednym z największych płatników CIT, a jednocześnie nałożono na nie specjalny podatek bankowy. A to głównie banki, mówił szef MF, finansują gospodarkę przy słabo rozwiniętym rynku kapitałowym.

Obniżka składki zdrowotnej dla JDG

Obu spierających się w bankowych kwestiach koalicjantów, czyli Polskę 2050 i Koalicję Obywatelską, łączy natomiast sprawa obniżki składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. O tym z kolei nie chce słyszeć Lewica.

Zmiany w składce dla przedsiębiorców zapisano już w pierwszej umowie koalicyjnej, choć nie sprecyzowano w niej dokładnie, jak miałyby one wyglądać. Ostatecznie z rządu wyszedł projekt, który odchodził od wyliczania składki zależnie od dochodu z działalności gospodarczej i przywracał (w większości) składkę ryczałtową, jednocześnie ją obniżając. Prowadziło to do ubytku rzędu 4-5 mld zł rocznie w przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ).

Lewica stanęła okoniem, argumentując, że sytuacja NFZ i tak jest już napięta, a przeforsowane rozwiązanie niesprawiedliwe: osoby zarabiające płacę minimalną na umowach o pracę miały płacić wyższą składkę niż lepiej uposażeni przedsiębiorcy. Ostatecznie ustawę zawetował prezydent Andrzej Duda, ale premier Donald Tusk od razu zapowiedział powrót do projektu. Czy zapowiedź jest aktualna? To do końca nie jest jasne, bo wynik wyborów prezydenckich jest inny niż oczekiwany przez premiera.

Czterodniowy tydzień pracy

Punktem spornym jest pomysł Lewicy, który co jakiś czas wraca do debaty dzięki ministrze Agnieszce Dziemianowicz-Bąk. Chodzi o czterodniowy tydzień pracy. MRPiPS zapowiedziało nawet pilotaż skróconego czasu pracy. Program ma ruszyć w przyszłym roku, a jego główny cel to krótsza praca przy zachowaniu tego samego poziomu wynagrodzenia.

Pomysł od razu skrytykowała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, określając go mianem „komunistycznego rodzaju robienia gospodarki”. Jej zdaniem w Polsce produktywność godziny pracy jest zbyt niska, żeby dziś mówić o skracaniu czasu pracy. Gdyby miało do tego dojść, to – według ministry funduszy – skończyłoby się to obniżką płac.

Polityka mieszkaniowa

Lewicę i Polskę 2050 z pewnością łączy podejście do kierunku polityki mieszkaniowej rządu: obie partie mocno akcentują potrzebę rozwijania budownictwa społecznego i czynszowego. I stanowczo sprzeciwiają się pomysłom dopłat do kredytów mieszkaniowych na wzór Kredytu 2 procent, jaki działał w czasach rządów PiS.

Tymczasem dopłaty w różnej formie zawierały pomysły zgłaszane przez ministrów z Polskiego Stronnictwa Ludowego: najpierw Kredyt na start, potem Pierwsze klucze. Kredyt 0 procent był też jednym ze stu konkretów Koalicji Obywatelskiej z kampanii w wyborach do Sejmu w 2023 r. Konflikt na tle polityki mieszkaniowej w Koalicji 15 października był tak duży, że ostatecznie nie wypracowano żadnego spójnego rozwiązania.

Ostrożnie z kwotą wolną

Sztandarową obietnicą Koalicji Obywatelskiej z listy stu konkretów nie jest jednak darmowy kredyt na zakup mieszkania, ale radykalne podniesienie kwoty wolnej od podatku PIT do 60 tys. zł. Sam pomysł nie budzi tak silnych spięć w rządzie jak poprzedni, ale do początku sprawowania władzy współkoalicjanci KO podchodzą do niego co najmniej sceptycznie. Prominentni politycy Polski 2050 – jak Paulina Hennig-Kloska – zwracają uwagę, że na zrealizowanie tej deklaracji nie ma pieniędzy w budżecie. A Anna Maria Żukowska z Lewicy dodaje, że tak naprawdę największymi beneficjentami tego rozwiązania byłyby osoby o wysokich dochodach. I też podkreśla wysoki koszt dla budżetu.

Oficjalnie plan podwyżki kwoty wolnej nadal leży na stole. Premier Donald Tusk pod koniec maja powtórzył, że zależy mu, by w tej kadencji Sejmu podnieść kwotę wolną. Jak mówił w rozmowie z telewizją TVN24, to jest jego „twarda obietnica”.