LOKALNY BIZNES Z WISŁY NIE WYKORZYSTAŁ RAJDU
Zorganizowanie samochodowej imprezy kosztowało kilkaset tysięcy złotych
Rajd samochodowy wprowadza niemały zamęt w miejscowościach, przez które przebiega. Zablokowane drogi, wszędobylscy kibice, gigantyczny huk to już standard podczas takich imprez. Z drugiej jednak strony rajd to ciekawa forma promocji, która przyciąga tysiące osób.
— W trakcie trwania rajdu przyjeżdżają do Wisły ludzie zainteresowani głównie tym sportem. Dla nas jest to nieco dziwne, ale często odwiedzają nas ludzie, którzy do tej pory nic nie wiedzieli o naszej miejscowości. Potem okazuje się, że niektórzy z nich wracają do nas, już nie jako pasjonaci sportu, ale jako turyści. Takie imprezy na pewno wpływają na promocję miejscowości, ale bardzo trudno obliczyć, ile miasto i jego mieszkańcy na nich zyskują — twierdzi Irena Kmieć, dyrektor Wiślańskiego Centrum Kultury i Informacji.
Władze miast, w których organizowane są rajdy, starają się zwykle o inne atrakcje, aby po zakończeniu samochodowych szaleństw kibice mieli co robić i gdzie zostawiać pieniądze. Jednak inicjatywa urzędu to nie wszystko. Powinien jej pomóc — ku swojej korzyści — lokalny biznes.
Nie wykorzystują
Tak jednak nie jest. Rajdy przyciągają tysiące osób, jednak nie wszyscy lokalni przedsiębiorcy potrafią to wykorzystać. Podczas ostatniego rajdu w Wiśle wiele lokali było pozamykanych już o godz. 19, mimo że po ulicach spacerowało wiele osób. Podobnie było w okolicach strefy serwisowej w Skoczowie. Przybyły setki kibiców, którzy w oczekiwaniu na kierowców chętnie posiedzieliby w barze czy restauracji. Tymczasem większość punktów gastronomicznych, położonych w pobliżu, była nieczynna.
Olbrzymie nakłady
— Rajdy są finansowane przez automobilklub i sponsorów. Z naszego miasta są oddelegowani pracownicy do pomocy przy organizacji i zapewnieniu bezpieczeństwa. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to miasto im płaci wynagrodzenia, to można stwierdzić, że częściowo też finansujemy imprezę — uważa Irena Kmieć.
— Zorganizowanie rajdu pochłania kilkaset tysięcy złotych. Trzeba przygotować wszelkiego rodzaju papiery, wydrukować mapy, opłacić służby porządkowe, przygotować tysiące metrów taśmy. Do tego dochodzą jeszcze wynagrodzenia dla obsługi, ale one stanowią najmniejszą część kosztów — mówi Maciej Wisławski, obserwator rajdu i ekspilot Krzysztofa Hołowczyca.
JEST POSTĘP: W ciągu 3-4 lat dokonał się znaczny postęp w organizacji rajdów. Myślę, że przyczyniło się do tego to, że polscy zawodnicy zaczęli brać udział w rajdach europejskich. Zobaczyliśmy wtedy obraz rajdu zbliżony do ideału. Obecnie prawie wszystkie punkty polskich regulaminów są zgodne z normami europejskimi i światowymi — uważa Maciej Wisławski.
DUŻE STRATY: Sporty samochodowe są bardzo niebezpieczne. Dlatego trzeba kłaść duży nacisk na zapewnienie bezpieczeństwa kibicom. Natomiast sponsorzy zawodników muszą liczyć się także ze stratami. Na zdjęciu wrak samochodu Leszka Kuzaja.
ZAMIAST ZYSKAĆ, TRACĄ: Punkty serwisowe przyciągają rzesze kibiców. Tymczasem wielu właścicieli punktów gastronomicznych — zamiast to wykorzystać — zamyka lokale już o 19.