Po kilkunastu latach pracy dla czołowych graczy w branży lifestylowej i beauty Monika Frydrych zdecydowała się stworzyć coś własnego — markę kosmetyczną Luãre, która zadebiutowała na rynku 6 grudnia. Menedżerka postanowiła otworzyć biznes nie tylko ze względu na branżowe kompetencje, lecz również z potrzeby realizowania własnej wizji. Jak mówi, decyzja o przejściu na swoje wymagała odwagi, ale również odpowiedniego momentu w życiu zawodowym i prywatnym.
— Korporacje to doskonałe miejsce, by zdobywać doświadczenie, budować sieć kontaktów, eksperymentować i uczyć się na błędach, często nie za swój budżet. Korporacyjne doświadczenie dało mi bardzo wiele. Natomiast dla mnie ten koncept w pewnym momencie się wypalił, stąd moja decyzja o odejściu i postawieniu na siebie. Wiedziałam, że chcę być swoją własną szefową i stworzyć coś własnego, co w pełni będzie odzwierciedlać moje wartości i podejście do pracy. Z powodu doświadczenia branża beauty była naturalnym wyborem — tłumaczy Monika Frydrych.
Przez dłuższy czas menedżerka nie była jednak gotowa, by postawić wszystko na jedną kartę. Decyzja o stworzeniu własnej marki wymagała przygotowania zarówno emocjonalnego, jak też finansowego.
— W pewnym momencie wszystkie elementy układanki złożyły się w całość — miałam doświadczenie, stworzyłam zaplecze, a moje dzieci podrosły na tyle, że mogłam zaangażować się w realizację swojego pomysłu — mówi założycielka marki Luãre.
Budowa solidnych fundamentów
Pierwsza kolekcja marki składa się trzech kosmetyków oraz ośmiu akcesoriów do włosów — grzebieni, spinek, klamr i jedwabnych gumek. Markę ma wyróżniać m.in. to, że zamiast plastikowych produktów produkowanych masowo w Chinach, Luãre oferuje akcesoria z naturalnych materiałów, takich jak acetat celulozy, tworzone są ręcznie w Szwajcarii i Francji w procesie, który w przypadku np. grzebienia zajmuje aż 30 dni.
Na razie rozwój biznesu w całości finansowany jest z pieniędzy własnych. Pojawiają się już jednak pierwsze propozycje od inwestorów z Polski i USA. Chociaż nowy gracz musi przede wszystkim zbudować solidne podstawy na rodzimym rynku, to w dalszych planach menedżerka ma już ekspansję zagraniczną. Pierwszymi kierunkami, które rozważa, są Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Skandynawia.
— Jestem już po pierwszych spotkaniach z Polską Agencją Inwestycji i Handlu, która doradza mi w tym procesie — podkreśla Monika Frydrych.
Głównym celem na przyszły rok jest jednak osiągnięcie break even.
Rynek z dużym potencjałem
Konkurencja wśród producentów wyrobów do pielęgnacji włosów jest duża, ale kategoria dynamicznie rośnie. Według danych Expert Market Research globalny rynek tego typu produktów osiągnął już wartość 112,57 mld USD i rośnie w tempie 3,1-5,3 proc. rocznie. W samej Europie — według danych z raportu Circana — w pierwszym półroczu 2024 sprzedaż luksusowych kosmetyków do pielęgnacji włosów wzrosła o 15 proc. Polskie firmy na tym korzystają. W zeszłym roku wartość eksportu kosmetyków z Polski wyniosła aż 5,7 mld EUR, co daje 5. miejsce w UE i 9. na świecie. Motorem rynku są nowości.
— Nie ma już chyba tygodnia bez nowej marki lub linii do pielęgnacji włosów — zagranicznej czy rodzimej. Nowe polskie marki skupiają się przede wszystkim na segmencie masowym lub oferują pielęgnację specjalistyczną tworzoną we współpracy z trychologami, brakuje zaś nowości w segmencie produktów klasy premium. Z moich obserwacji, ale też rozmów z największymi luksusowymi sieciami handlowymi wynika, że w segmencie hair care premium wciąż jest miejsce do zagospodarowania — mówi Monika Frydrych.
Na razie jedynym kanałem dystrybucji jest sklep internetowy marki.