Luksemburski patent bez kary

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2014-11-28 00:00

GRY UNIJNE W Sejmie wnioski o wotum nieufności dla ministrów są codziennością, ostatnio powtarza się także wniosek o tzw. konstruktywne wotum nieufności dla rządu.

W Parlamencie Europejskim głosowanie nad usunięciem Komisji Europejskiej (KE) to rzadkość, ba, wręcz sensacja. Inicjatorem wniosku rozpatrzonego w czwartek była frakcja Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej (EFDD), której liderem jest największy uniożerca Nigel Farage. Przegrał stosunkiem 101:461, przy 88 wstrzymujących się i 101 nieobecnych.

Bloomberg

KE została dopiero co zaprzysiężona na kadencję 2014–19 i objęła stanowiska 1 listopada. A zatem jeszcze nie zrobiła niczego dobrego, ale też nie nabroiła. Chodzi o osobę jej przewodniczącego Jeana- -Claude’a Junckera, i to nie w odniesieniu do funkcji unijnej, lecz w kontekście praktyk Wielkiego Księstwa Luksemburga z okresu, gdy Juncker był premierem (1995–2013). Wyszło na jaw, że Luksemburg stosował preferencyjne stawki podatkowe dla wielu firm. Dzięki umowom zawieranym z rządem księstwa ponad 300 koncernów płaciło bardzo niskie podatki. Pozostałe kraje UE, gdzie korporacje te osiągały zyski, traciły miliardy euro na niezapłaconych podatkach.

Wniosek w Strasburgu nie przeszedł, ponieważ jego przyjęcie rozsypałoby struktury UE. Wypada przypomnieć, że w 1999 r. niechlubnej pamięci KE pod przewodem Jacquesa Santera została wyrzucona za praktyki korupcyjne. Proste pytanie na inteligencję — z jakiegoż kraju pochodził i był w nim premierem wspomniany przewodniczący? Tak, tak, państwo się nie mylą — z Luksemburga! Tym razem nikt nie stawia takich zarzutów wobec Jeana-Claude’a Junckera. Ale jego tłumaczenia, że to różnice w systemach podatkowych państw unijnych pozwalają na wykorzystywanie ich przez międzynarodowe koncerny — są równie prawdziwe formalnie, co politycznie cyniczne.