Manta wyciąga profity z futbolu i cyfryzacji

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2012-12-10 00:00

Mecz Polska – Anglia wyniósł sprzedaż kierującego się w stronę giełdy dystrybutora elektroniki na rekordowe poziomy

Z początkiem 2013 r. Manta Multimedia chce się przekształcić w spółkę akcyjną. To pierwszy krok w kierunku upublicznienia. Firma zlecająca produkcję elektroniki pod własnymi markami chce trafić na giełdę w pierwszym kwartale 2014 r.

— Interesuje mnie tylko główny parkiet. Kapitalizacja spółki powinna grubo przekraczać 100 mln zł. Z emisji chcę pozyskać 20-30 mln zł — mówi Bogdan Wiciński, prezes i właściciel Manty. W tym roku sprzedaż spółki wzrosła skokowo. Do końca 2012 r. przychody mają sięgnąć 90 mln zł, a zysk netto wynieść 5-6 mln zł. Rok wcześniej firma miała 53 mln zł przychodów i około 5 mln zł zysku.

Mecz meczowi nierówny

Szczególnie dobry dla spółki był czwarty kwartał. Jej szef upatruje przyczyn wzrostu w sponsoringu sportowym.

— Zostaliśmy sponsorem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Gdyby nie to, że pierwsze mecze z Czarnogórą i Mołdawią nie były transmitowane w publicznej telewizji, sprzedaż wzrosłaby wcześniej. Po meczu z Anglią popyt na nasze produkty eksplodował. Październik był najlepszym miesiącem w historii firmy — cieszy się Bogdan Wiciński.

— Taki efekt jest zawsze możliwy, niemniej jest jednak wyjątkowy. Marketing sportowy to działania długofalowe prowadzące do zwiększenia rozpoznawalności marki. Największe efekty można osiągnąć właśnie w piłce nożnej. W Polsce duże korzyści może jeszcze przynieść zaangażowanie w siatkówkę — zaznacza Tomasz Furtak z firmy Ak-Pol, zajmującej się marketingiem sportowym. Biznes Manty napędza też cyfryzacja. Spółka sprzedała 700 tys. dekoderów do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej DVB-T.

Do lipca 2013 r. zamierza dorzucić do tego 1,3 mln dekoderów. Do końca listopada nabywców znalazło też 100 tys. tabletów Manty. Spółka chciała sprzedawać je w pakiecie z dostarczanym przez siebie internetem, ale pomysł nie wypalił.

— Wirtualny operator został uruchomiony, ale zainteresowanie ze strony użytkowników było znikome. Moje założenie, że sprzedaż tabletów razem z dostępem do internetu będzie hitem, się nie sprawdziło. Ludzie wolą wi-fi. Nie używają tabletów, jadąc pociągiem lub autobusem, korzystają wtedy ze smartfonów — mówi Bogdan Wiciński.

Niewykonalne żądanie

Jeśli chodzi o telewizory, firma chwali sobie segment urządzeń 19 i 22-calowych. Twierdzi, że napotyka tam na mniejszą konkurencję globalnych marek niż w segmencie większych odbiorników.

Choć i w tym segmencie odniosła chwilowy sukces. W lutym 2012 r. 42-calowy telewizor 3D z logo Manty był najpopularniejszym odbiornikiem tego typu w brytyjskiej mutacji Amazon.com. Wyprzedzał sprzęt takich marek, jak Panasonic, LG, Sony czy Toshiba. Po sprzedaży zamówionych przez internetowego detalistę urządzeń współpraca jednak się zakończyła.

— Oczekiwano od nas sprzedaży urządzeń poniżej kosztów produkcji — twierdzi Bogdan Wiciński.

Gdzie zatem Manta robi biznes? Szef spółki nie ukrywa, że w tzw. Polsce B. Współpracuje głównie z sieciami handlowymi, które nie odgrywają głównych ról w aglomeracjach.

Spółka zawiesiła przy tym budowę centrum dystrybucyjnego w Gaju przy drodze S8 między Radzyminem a Wyszkowem. Grunt pod inwestycję kupiła w 2009 r. Roboty miały ruszyć na przełomie 2012 i 2013 r.

— Kiedyś mieliśmy za mało miejsca w magazynie. Obecnie — przeciwnie. To wynik zmian w naszej działalności. By zmagazynować myszki o wartości 1 mln zł, potrzebowaliśmy 600-700 palet. Telefony czy tablety o takiej wartości mieszczą się na 2-5 paletach — tłumaczy Bogdan Wiciński.