Prezes producenta makaronów chce uchylenia decyzji o upadłości spółki.
Michel Marbot, prezes i były właściciel Malmy (dziś funkcjonującej pod nazwą VVQFDE), spełnił swoje zapowiedzi i złożył w gdańskim sądzie zażalenie na decyzję o ogłoszeniu upadłości spółki. Ten ruch mocno skomplikuje życie syndykowi firmy.
— Aż do uprawomocnienia się decyzji o upadłości syndyk musi zapomnieć o poszukiwaniu inwestorów dla upadłej firmy. Nie może też wydzierżawić jej zakładów. Wszystko przez mocno zagmatwaną sytuację majątku Malmy — ocenia nasz informator, dobrze znający sprawę.
Łańcuszek dzierżaw
Jak ujawniliśmy w "PB", Michel Marbot kilka lat temu, kiedy Malma zaczęła podupadać, wydzierżawił całe przedsiębiorstwo na 25 lat obywatelowi Czech, który następnie poddzierżawiał je kolejnym podmiotom. Przy czym umowy były skonstruowane tak, że do dziś żadne pieniądze za czynsz dzierżawny do Malmy nie trafiły. W uzasadnieniu decyzji o upadłości gdański sąd uznał, że te działania "nakierowane były na ucieczkę z majątkiem, by udaremnić egzekucje komornicze i tym samym zaspokojenie wierzycieli".
Michel Marbot twierdzi, że żadnej ucieczki z majątkiem nie było i przekonuje, że to właśnie umowy dzierżawy i poddzierżawy pozwoliły, choć na małą skalę, utrzymać markę Malmy na rynku. Według jego zapewnień, makaron miał być produkowany także po upadłości firmy — przez firmę Malma Trading, obecnego poddzierżawcę zakładów.
— Produkcja trwała zaledwie kilka dni, ale dwa tygodnie temu została przerwana i do dziś nie ruszyła — ujawnia jednak nasz informator.
Próba odbicia
Nie można jednak powiedzieć, że w zakładzie w Malborku nic się nie dzieje. Z naszych informacji wynika, że pod koniec czerwca Michel Marbot próbował go "odbić" z rąk syndyka jako przedstawiciel Malmy Trading, czyli poddzierżawcy przedsiębiorstwa.
— Pojawił się ze swoimi ochroniarzami, którzy nie zdecydowali się jednak na siłowe odbicie zakładu z rąk agencji ochrony wynajętej przez syndyka. Cała sprawa skończyła się na policji — mówi nasz informator.