Marzenie organizatora - być jak Barcelona

Michał Żuławiński
opublikowano: 2016-08-01 08:58

Od 1992 r. każde miasto, które organizuje igrzyska olimpijskie, chce powtórzyć sukces Barcelony. Żadnemu z nich się to nie udało.

Przykład Barcelony pojawia się w niemal każdym opracowaniu dotyczącym ekonomicznych skutków organizacji Igrzysk Olimpijskich. Stolica Katalonii jest przedstawiana jako miasto, które zorganizowało igrzyska z głową i nie tylko nie popadło w olimpijskie długi, ale też zaistniało na światowej scenie jako jedna z turystycznych stolic globu. Wspomina się także komercjalizację igrzysk oraz dopuszczenie profesjonalnych sportowców, z niezapomnianym Dream Teamem koszykarzy NBA na czele.

Letnie igrzyska, które zostaną uznane za sukces, zorganizować trudniej niż skonstruować katalońską wieżę z ludzi
Matthias Oesterle Zuma Press

Istotnie, trudno odmówić sukcesu barcelońskim igrzyskom. Warto jednak pamiętać o szczególnym splocie czynników, który sprawił, że Miastu Gaudiego olimpijska przygoda kojarzy się lepiej niż późniejszym gospodarzom.

Starania o organizację igrzysk w 1992 r. Barcelona, która bezskutecznie kandydowała do igrzysk w 1924 r., 1936 r. i 1940 r., podjęła na początku lat 80. Dla całej Hiszpanii, a dla niedocenianej przez władze centralne Katalonii w szczególności, był to burzliwy czas wychodzenia z systemu frankistowskiego. W momencie zgłaszania wniosku, miasto było już w trakcie realizacji wielkiego planu przebudowy, który zakładał m.in. rozbudowę metra, modernizację lotniska, rewitalizację terenów przemysłowych czy „zwrócenie miasta w kierunku morza” – stare magazyny i linie kolejowe zastąpiono deptakami i plażami

W stolicy Katalonii zadziałano więc odwrotnie niż w wielu innych miastach-organizatorach: najpierw opracowano rozpisany na lata plan modernizacji infrastruktury, a następnie uwzględniono w nim igrzyska. Gdyby prawo do organizacji igrzysk w 1992 r. dostało inne miasto (starały się też Paryż, Brisbane, Belgrad, Birmingham i Amsterdam), Barcelona i tak weszłaby w ostatnią dekadę XX wieku jako miasto solidnie zmodernizowane.

Na korzyść Barcelony zagrało także to, że z 37 obiektów sportowych wykorzystywanych w trakcie igrzysk aż 27 istniało wcześniej, a 5 i tak było w fazie budowy. Stadium Montjuic zbudowano w 1927 r., halę Palau Blaugrana w 1971 r., baseny w 1970 r., stadion do baseballa w 1945 r. itp. Co więcej, liczne inwestycje prowadzono ze sporym udziałem kapitału prywatnego. Źródła różnią się w tej materii, jednak najczęściej pojawia się proporcja w postaci 60% wydatków publicznych i 40% wydatków prywatnych. Należy pamiętać, że Barcelona, podobnie jak reszta kraju, otrzymała także impuls rozwojowy wynikający z wejścia do Wspólnoty Europejskiej (1986 r.).

Po trzecie i najważniejsze Barcelona to… po prostu Barcelona. Miasto, o tak wspaniałej architekturze, historii, kulturze, oferujące turystom szereg atrakcji, położone zarówno blisko gór, jak i morza – a wszystko to dostępne po krótkiej podróży z Londynu, Paryża czy Amsterdamu i w niewygórowanej dla mieszkańców bogatych krajów cenie – nawet i bez igrzysk powinno stać się turystyczną perełką. Ujmując to krócej - obiekty sportowe zbudować można wszędzie, ale dzieła Gaudiego stoją tylko w jednym mieście.

Owszem, twarde dane pokazują, że Barcelona odniosła turystyczny sukces w ostatnich dekadach. Pytanie o to, na ile przyczyniły się do tego igrzyska pozostaje otwarte – pewne jest tylko to, że rok po igrzyskach liczba noclegów turystycznych spadła. Posiłkować można się argumentem Pragi (przez lata również „ukrytej perły” europejskiej turystyki), która przecież igrzysk nie gościła, a dzięki modernizacji i wejściu Czech do strefy Schengen przyciąga tłumy turystów.