Od poniedziałku Big Mac dotrze do domu i pracy. Na razie w części trzech warszawskich dzielnic. McDonald’s, choć jest największym graczem sieciowym w polskiej gastronomii, dotychczas wzdrygał się od dowozu. Przekonała go dopiero Foodpanda, internetowa platforma do zamawiania posiłków z różnych restauracji, która działa w ponad 32 krajach, w tym także w Polsce.

— Projekt jest w fazie testów. Na bieżąco będziemy analizować jego rozwój. Szukamy rozwiązań, które najlepiej będą służyły strategicznemu celowi — poszerzaniu dostępności naszych usług — mówi Dominik Szulowski, PR menedżer McDonald's Polska.
— Cały projekt musi mieć uzasadnienie ekonomiczne. Chodzi o sprawdzenie, co klienci będą zamawiać i jak dużo, czy będą zadowoleni z serwisu, czy należy zmienić sposób składania zamówień itd. Kluczowe jest, by jedzenie dojechało szybko i było ciepłe — dodaje Piotr Łagowski, szef FoodPandy w Europie Środkowej i Wschodniej. Jeśli testy zakończą się sukcesem, to nie należy spodziewać się, że dostawą objęte zostaną wszystkie placówki.
— Sens ma to tylko w tych miejscach, gdzie ludzie mieszkają bądź pracują, a nie przy drogach. Szacuję, że nie powinno to być zatem więcej niż 20 proc. z ponad 300 punktów McDonald’s — twierdzi Piotr Łagowski. Iwona Olbryś, prezes polskiej Telepizzy, przyznaje, że rynek dostawy wciąż ma niewykorzystany potencjał.
— Polacy mają coraz mniej czasu, więc też coraz częściej korzystają z takich udogodnień jak dowóz posiłku. Jednocześnie wiele możemy tu jeszcze zrobić — rozwijając system płatności, zamówień on-line czy wprowadzając dostawy nocą, co właśnie testujemy — mówi Iwona Olbryś. McDonald’s jesienią zeszłego roku testował dowóz m.in. w Wiedniu. Na dostawę zdecydował się też jeden z franczyzobiorców McDonald’sa w niemieckim Osnabrück. McDelivery funkcjonuje już m.in. w Singapurze, Malezji. W Azji współpracuje z Foodpandą.