Specjalizują się w produkcji mebli tapicerowanych o nowoczesnym wzornictwie. Prawie wszystkie sprzedają za granicą.
Spółka Flair Poland powstała w lipcu 1992 roku. Jest własnością austriackiego Holdingu Schiedera. Początkowo działała w dawnych halach Słupskich Fabryk Mebli, które wcześniej także kupił ten holding. Po kilku latach fabryka przeniosła się do zbudowanej od podstaw siedziby w Kobylnicy pod Słupskiem. Powstała tam hala produkcyjna, magazyny i zaplecze socjalno-administracyjne. Trwa budowa salonu ekspozycyjnego o powierzchni 1250 metrów kwadratowych.
— Mieścić się w niej będzie ekspozycja stała, przygotowana z myślą o klientach krajowych i z Europy Środkowo-Wschodniej. Będziemy tam też organizować pokazy indywidualne dla klientów z zachodniej Europy — zapowiada Patrick Kaczmarek, prezes Flair Poland.
Wbrew temu, co sugerowałaby pisownia jego imienia, jest rodowitym Polakiem.
— Mama nadała mi imię, korzystając z oryginalnej francuskiej pisowni, bo wtedy jeszcze nie była ustalona pisownia polska — wyjaśnia.
Jest związany z Grupą Schiedera od ośmiu lat. Poprzednio zarządzał fabryką mebli Viva w Bydgoszczy, a wcześniej pracował w branży odzieżowej i w firmie produkującej maszyny dla branży spożywczej. Jest ekonomistą po handlu zagranicznym w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.
Liczymy na Anglików
W najbliższej przyszłości spółka sprowadzi odpowiadające gustom zachodnich odbiorców tkaniny, głównie z Dalekiego Wschodu, Belgii i Hiszpanii.
— Dla wyrobów krajowych częściowo kupujemy tkaniny w Polsce, ale rzadko, bo rodzime wzornictwo nie do końca pasuje do typu naszej produkcji — mówi prezes Kaczmarek.
Flair Poland produkuje meble z myślą o młodych, lepiej sytuowanych klientach, którzy gustują w nowoczesnym wzornictwie. Posługuje się wzorami zamawianymi w Niemczech, Szwajcarii, Holandii i częściowo we Francji. Wprowadza także na rynek wyroby zgodne z najnowszymi trendami, a przygotowane na podstawie polskich projektów.
Najważniejszym rynkiem są dla spółki Niemcy. Tam sprzedaje blisko 50 proc. produkcji. Około 25 proc. trafia do Austrii i Szwajcarii, 15 proc. do krajów Beneluksu, 3 proc. do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, 2 proc. do Anglii. W kraju zostaje 5 proc. produkcji.
— Ostatnio na rynku niemieckim panuje stagnacja. Za to zaostrza się konkurencja cenowa, która przy obecnym, niekorzystnym dla eksporterów kursie walut stawia pod znakiem zapytania opłacalność sprzedaży w tym kraju. Dlatego staramy się mocniej wchodzić na rynek belgijski, holenderski i szwajcarski. Duże nadzieje wiążemy z rynkiem angielskim, gdzie kupiliśmy udziały w spółce handlowej. Chcemy wykorzystać jej markę do rozwoju eksportu do tego kraju. Pierwsze transporty mebli już tam wysłaliśmy. Od czerwca chcemy rozwinąć regularną produkcję z myślą o tym rynku — twierdzi prezes Kaczmarek.
Gdzie są tapicerzy
Nie ukrywa, że pewną przeszkodą w rozwoju może być fluktuacja pracowników. Coraz więcej osób wyjeżdża na saksy. Średnia płaca w firmie to około 2010 zł, ale za granicą można zarobić więcej, choć niekoniecznie w zawodzie tapicera.
— Ciągle szukamy nowych pracowników. Oferujemy pełen cykl szkolenia i umowy o pracę na czas określony, ale są kłopoty z naborem — dodaje prezes Kaczmarek.
Mimo to spółka z roku na rok zwiększa zatrudnienie, by zwiększać produkcję.
— Przy brutalnej konkurencji cenowej to jedyna możliwość utrzymania przyzwoitego zysku, który i tak maleje. To także skutek coraz większego zainteresowania eksportem ze strony firm z nowych państw Unii Europejskiej — ocenia Patrick Kaczmarek.