Rząd chce zreformować system naliczania opłat za korzystanie z częstotliwości radiowych, telewizyjnych i telekomunikacyjnych. Fiskus dostał 280 mln zł z tytułu rocznych opłat za korzystanie z częstotliwości w ubiegłym roku, z czego większość wpłaciły telekomy.
Stacje radiowe, telewizyjne i operatorzy telekomunikacyjni są zgodni — rząd będzie chciał ściągnąć z nich więcej. W nowelizacji ustawy prawo telekomunikacyjne otwiera sobie furtkę do drastycznego zwiększenia wysokości stawek za opłaty za częstotliwości — nawet 200-krotnej.
Dobić niewygodnych
Założenie jest logiczne. Opłaty mają być niezależne od technologii, jakiej używa telekom lub nadawca, by dostosować ich system do zmieniającego się rynku. „System naliczania opłat ma być przejrzysty i obiektywny” — tłumaczy rząd w uzasadnieniu do projektu ustawy. Tyle że rząd się zagalopował, bo wpisał bardzo wysokie maksymalne stawki. Dla przykładu, RMF FM może płacić nawet prawie 300 mln zł rocznie, co stanowi sześciokrotność zysku netto Grupy RMF za ubiegły rok.
Teraz stacja płaci niecały 1 mln zł (taka też jest minimalna przyszła stawka, którą zakładają przepisy nowelizacji). Tego typu opłaty zabiłyby nadawców, zwłaszcza teraz, gdy topnieją przychody reklamowe, i byłyby nieadekwatne do ich możliwości finansowych.
Nadawcy wytoczyli najcięższe działa — argumentują, że tego typu zapisy to zamach na wolność i niezależność mediów,bo dają rządowi instrument nacisku. „Sytuacja, w której organ władzy wykonawczej może w tak szerokich granicach, w sposób arbitralny, bez kontroli ustawodawczej, nakładać opłaty na przedstawicieli nadawców, może zagrażać niezależności mediów, a tym samym podstawom ustrojowym kraju” — czytamy w liście PKPP Lewiatan do Zbigniewa Rynasiewicza z PO.
— Podniesienie opłat administracyjnych jest tak wielkie, że to może grozić istnieniu wszystkich nadawców publicznych — mówił na sejmowej komisji Piotr Babinetz z PiS. Telekomy również obawiają się nowej legislacji.
— Maksymalne progi opłat za wykorzystywanie częstotliwości mogą powodować w kolejnych latach podwyższenie naszej rocznej opłaty za używanie częstotliwości nawet ponad 200-krotnie — mówi Cezary Albrecht z T-Mobile, podając przykład, że T-Mobile może płacić maksymalnie 250 mln zł za jeden kanał szybkiego internetu UMTS, podczas gdy dziś płaci 1 mln zł.
To tylko teoria…
Rząd uspokaja — stawki maksymalne są tylko teoretyczne, realna wysokość opłat będzie ustalona w rozporządzeniu. I obiecuje, że ma być ona realistycznie ustalana, choć przyznaje, że w niektórych obszarach (jak naziemna telewizja cyfrowa) ma być wyższa niż obecne stawki, choć w innych (jak telefonia komórkowa) — może być nawet niższa.
— Nie chcemy korzystać z maksymalnych stawek — tłumaczyła posłom na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury Małgorzata Olszewska, wiceminister MAiC. — Po co rząd wprowadza do ustawy takie zapisy, skoro nie ma zamiaru z nich korzystać — pytał Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS.
…ale kusząca dla fiskusa
Problem wynika z samego faktu ogromnej rozpiętości stawek dla nadawców i operatorów, bo daje ona dużą dowolność rządowi (władzy wykonawczej) w kreowaniu faktycznych opłat.
— To narzędzie jest niebezpieczne i sprzeczne z konstytucją. To ustawa, a nie rozporządzenie, powinno dość precyzyjnie określać opłaty. Ustawa nie może zakładać widełek rzędu kilkuset procent. Przypominam, że rok temu Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ustalanie opłat za koncesje za pomocą rozporządzenia — denerwuje się Kazimierz Gródek, wiceprezes RMF FM. Zwiększeniem opłat za częstotliwości martwi się też TVP.
„Zwiększenie obciążeń dla nadawców z tego tytułu w istotny sposób zakłóci proces wdrażania naziemnej telewizji cyfrowej w Polsce” — napisał Juliusz Braun, prezes TVP, w liście do Janusza Piechocińskiego, posła PSL.