Nawet przed ostatnim przestojem w sądzie było wiadomo, że proces mający rozstrzygnąć o odpowiedzialności karnej członków zarządu Idea Banku za udział tej instytucji w dystrybucji obligacji GetBacku będzie trwał latami. Szybciej toczą się sprawy cywilne, jakie niektórzy obligatariusze wytoczyli poszczególnym członkom zarządu instytucji, by od nich jako osób fizycznych odzyskać pieniądze stracone na obligacjach GetBacku. Akurat w środę, 4 grudnia 2024 r., zamiast zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią ogłosić wyrok, sąd zdecydował się na nowo otworzyć zamkniętą już rozprawę. Dopatrzył się bowiem, że spółka PNP, pozwana wraz z menedżerami banku, była zawiadamiana o terminach rozprawy na niewłaściwy adres. Z drugiej jednak strony wyrok, jaki w październiku 2024 r. zapadł w bliźniaczym procesie, stał się już prawomocny
W obu wypadkach obligatariusze pozwali Idea Bank, spółkę PNP (czyli dawny Polski Dom Maklerski) oraz troje byłych członków zarządu Idea Banku, w tym jedną osobę nie zasiadającą na ławie oskarżonych w procesie karnym.
Obligatariusz GetBacku, którego dotyczy wyrok z października, domagał się od nich 37,5 tys. zł, wraz z odsetkami liczonymi od 27 lutego 2018 r. do dnia zapłaty. Główna kwota roszczenia to równowartość kapitału, jaki zainwestował w obligacje windykatora, pomniejszona o to, co otrzyma z Capitei (obecna nazwa GetBacku) w ramach układu.
W zakończonym już procesie postępowanie przeciwko Idea Bankowi zostało wyłączone do odrębnego rozpoznania, a następnie zawieszone ze względu na upadłość banku. Postępowanie przeciwko PNP również zostało wyłączone do odrębnego rozpoznania. W październiku sąd zdecydował więc tylko o osobistej odpowiedzialności finansowej trojga członków zarządu Idea Banku.
Nie ma podstaw prawnych
Oddalając powództwo wobec członków zarządu Idea Banku, sąd wytknął obligatariuszowi, że w żaden sposób nie uzasadnił dlaczego pozwał akurat tych, a nie innych członków zarządu banku. Odrzucił też sposób rozumowania przedstawiony w pozwie, a wywodzący odpowiedzialność top menedżmentu z ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, zwracając zarazem uwagę, że ustawa ta dotyczy przedsiębiorców, a więc osób prawnych, jednostek organizacyjnych czy osób fizycznych, ale prowadzących działalność gospodarczą, a także osób działających na ich rzecz.
„Powództwo mogłoby podlegać oddaleniu tylko z tego względu, że zgodnie z teorią organów wynikającą z art. 38 k.c. działanie organu jest działaniem samej osoby prawnej, co oznacza, że organ nie działa w imieniu spółki jako przedstawiciel bezpośredni ani na jej rzecz jako przedstawiciel pośredni. Sam fakt piastowania przez pozwanych funkcji członków zarządu Idea Banku nie oznacza zatem, że są oni przedsiębiorcami mogącymi ponosić samodzielną odpowiedzialność odszkodowawczą na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Ponadto sąd stwierdził, że nawet przypisanie winy osobie prawnej nie skutkuje automatycznie odpowiedzialnością członków jej organów. By ponosili oni odpowiedzialność, trzeba konkretnym osobom przypisać konkretną winę.
„Powód (…) nie podał nawet, jakie działania/zaniechania pozwanych miałyby stanowić nieuczciwą praktykę rynkową, czy też czyn bezprawny o charakterze szkodzącym, zwłaszcza wobec niekwestionowanego faktu braku jakiegokolwiek kontaktu pozwanych z powodem. Właściwie niesporne okoliczność faktyczne sprawy nie dają podstawy do czynienia nawet rozważań na temat stosowania przez pozwanych wobec powoda praktyki rynkowej polegającej na wprowadzeniu w błąd co do bezpieczeństwa transakcji zakupu obligacji korporacyjnych GetBack” – uzasadnia dalej sąd.
Chciałeś się procesować, to płać
Wyrok odnosi się też do kwestii przedawnienia roszczeń obligatariusza, jaką podnieśli pozwani. Zgodnie z Kodeksem cywilnym roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem trzech lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się albo przy zachowaniu należytej staranności mógł się dowiedzieć zarówno o szkodzie, jak też osobie zobowiązanej do jej naprawienia. Sąd nie zgodził się z opinią pozwanych, że termin ten powinno się liczyć od kwietnia 2018 r., kiedy to zawieszono notowania GetBacku na GPW, co oznaczałoby, że pozew złożony w maju 2021 r. wpłynął do sądu po czasie. Z uzasadnienia wyroku wynika, że sąd liczyłby przedawnienie od marca 2020 r., kiedy to mijał termin wykupu obligacji, których dotyczył proces, ewentualnie od lutego 2020 r., kiedy to uprawomocnił się układ GetBacku.
Oddalając powództwo, sąd obciążył obligatariusza kosztami procesu, m.in. nakazując mu zwrot pozwanym członkom zarządu Idea Banku kosztów zastępstwa procesowego według stawki minimalnej, czyli 3600 zł na głowę. To niemal tyle, ile obligatariusz dostanie z Capitei w ramach układu. Na finiszu procesu złożył co prawda wniosek o nieobciążanie kosztami, ale sąd się z nim nie zgodził.
„Nie można tracić z pola widzenia, że powód reprezentowany przez fachowego pełnomocnika świadomie pozwał członków zarządu Idea Banku, mimo bardzo wątpliwej od samego początku możliwości przypisania im odpowiedzialności odszkodowawczej. Po konsultacji z zawodowym pełnomocnikiem zdecydował się na dobór konkretnie tych pozwanych i nie zrezygnował też z kontynuowania postępowania po zapoznaniu się z odpowiedziami na pozew i mimo propozycji złożonej przez [tu pada nazwisko jednej z osób z zarządu Idea Banku – red.] ugodowego zakończenia sporu poprzez cofnięcie pozwu bez ponoszenia kosztów procesu. Przebieg postepowania dowodowego również nie skłonił powoda do refleksji nad zasadnością dalszego prowadzenia sporu, który wiązał się nie tylko z kosztami materialnymi po stronie pozwanych związanymi z opłaceniem wynagrodzenia pełnomocników, ale także kosztami niematerialnymi w postaci negatywnych emocji i czasu poświęconego na konieczny udział w procesie. Nie można więc przyjąć, aby powód działający przez zawodowego pełnomocnika pozostawał w błędnym, acz usprawiedliwionym przekonaniu o zasadności roszczenia, tym bardziej że w toku zeznań wprost wskazał, że pozwani powinni być członkowie zarządu GetBack i Polskiego Domu Maklerskiego” – stwierdził sąd.
Wyrok uprawomocnił się dlatego, że obligatariusz nie odwoływał się do sądu drugiej instancji.