10 godzin pod wodą. Właściciel Getin Holding gra na emocjach.
Leszek Czarnecki dorzucił do kolekcji kolejny imponujący rekord. Rynek pogodził się z ryzykiem.
9 października dla spółek Leszka Czarneckiego nie był wyjątkowym dniem. Kurs Noble Banku i Getinu ani drgnął przy obrotach rzędu 12,5 mln zł. LC Corp. "obsunął" się o niecały procent. Gdy po zamknięciu sesji emocje dawno opadły, główny właściciel tych przedsięwzięć był wciąż nabuzowany adrenaliną. Co robił? Miliarder godzinami pławił się w wodzie, w Meksyku. Tyle że nie był to hotelowy basen na wybrzeżu, ale bicie rekordu świata w nurkowaniu, a dokładnie w przepłynięciu jaskiniowym. Przez 10 godzin pokonał 17 km podziemnych korytarzy kompleksu jaskiń położonych na półwyspie Jukatan.
Mokry spec
Dla 47-letniego Czarneckiego kolejny rekord to niewątpliwie duży sukces. Getin Holding rozesłał nawet z tej okazji specjalną informację prasową.
— W czasach kryzysu i podobnych ofert można się wyróżnić, budując wizerunek na silnym liderze — uważa Marek Wróbel, prezes Neuron Public Relations.
Artur Wiza, członek zarządu Getin Holding, w rozmowie z "PB" porównał nawet styl szefa do brytyjskiego ekscentrycznego bogacza Richarda Bransona.
— Spec od mokrej roboty — żartowano wczoraj na GPW.
Zdaniem nurków, ten rekord to nie lada wyczyn.
— Takie nurkowanie to w porównaniu z nurkowaniem rekreacyjnym kompletnie inny stopień ryzyka, szczególnie przy biciu rekordu świata. To już ekstrema — uważa Jarosław Kur, płetwonurek eksplorujący jaskinie od lat.
— Nurkowanie jaskiniowe nie jest dla każdego, trzeba mieć predyspozycje psychiczne. Nie jesteśmy samobójcami, nie robimy tego, żeby się zabić, ale by czerpać przyjemność — mówił w jednym z wywiadów Remigiusz Baliński, przyjaciel Czarneckiego, który brał udział w biciu rekordu, jednocześnie szef rad nadzorczych kilku spółek z portfolio milionera, m.in. LC Corp.
Przyjaciele spod wody i z biznesu podobno wyznają zasadę: dobry nurek to ten dożywający sędziwych lat.
Róbta, co chceta
Część inwestorów z tej okazji przypomniała sobie lub wręcz dowiedziała się, że "główny suwnicowy" poważnych spó-łek giełdowych od statecznego golfa czy emocjonującej ruletki w kasynie woli ekstremalny sport. Do tego stopnia ryzykowny, że np. prospekt emisyjny LC Corp. w czynnikach ryzyka związanych z silnym wpływem Czarneckiego na działalność firmy głosił: "Leszek Czarnecki uprawia różne sporty, m.in. nurkowanie. Wszelkie ewentualne obrażenia odniesione przez Leszka Czarneckiego mogą wpłynąć na zdolność Grupy do podejmowania decyzji operacyjnych lub inwestycyjnych".
Powyższe stwierdzenia potwierdzają analitycy, doradcy i maklerzy w zestawieniu "Giełdowa spółka roku", badaniu Pentora na zlecenie "PB". W rankingu spółek, których kurs ucierpiałby najbardziej, gdyby zmieniono jej władze, Noble Bank zajął wysokie dziewiąte miejsce. Leszek Czarnecki, nie tylko jako symbol, ale i strateg Noble, zasiada w jego radzie nadzorczej.
— To jest jakieś ryzyko, ale nie wiem, czy wielu inwestorów o nim wie, a więc bierze je pod uwagę. Jednak uważam, że prezes ma prawo spędzać wolny czas jak chce — uważa Piotr Cieślak, wiceszef Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
— Biznesy Czarneckiego są dobrze poukładane, więc gdyby nawet chwilowo nie mógł uczestniczyć w ich działalności, reakcja kursu jego spółek nie byłaby dramatyczna — dodaje Piotr Palenik, analityk DM ING Securities.
Inny analityk, proszący o anonimowość, stawia karkołomną tezę:
— Gdyby Czarnecki odniósł poważną kontuzję, to kurs zacząłby... rosnąć. Rozpoczęłaby się gra pod przejęcie spółki przez innego gracza — uważa analityk.
Leszek Czarnecki wrócił już z Meksyku, ale do zamknięcia tego wydania "PB" nie odpowiedział na nasze pytania.