Po pół roku chowania projektu pod korcem przez resort sprawiedliwości rząd ujawnił wreszcie kształt nowej ustawy „antylichwiarskiej”. To, co zobaczyła branża pożyczkowa, przebiło najczarniejsze scenariusze. Najgorsze jest to, że proces legislacyjny był prowadzony nietransparentnie i bez konsultacji z rynkiem. Informacje o założeniach nowej regulacji były udostępniane w formie szczątkowych przekazów przez Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości. Do końca nie było nawet wiadomo, jaki limit zaproponuje resort: czy 15 proc. plus 6 proc., jak pierwotnie zapowiadał, czy 10 proc. plus 10 proc., anonsowany później.

Ustawa o mocy bomby atomowej
Potem „Puls Biznesu” ujawnił, że projekt zawiera zapisy o bardzo ścisłym nadzorze KNF nad rynkiem pożyczkowym. W ostatecznej jego wersji, opublikowanej przez rząd, są jednak rozwiązania, o których wcześniej w ogóle nie było nowy.
- Regulacja ma moc bomby atomowej. Przeżyją nieliczni, ale i tak zostaną mocno napromieniowani. Przepisy po kolei uderzą w firmy prowadzące działalność w różnych modelach biznesowych – mówi prezes jednej z firm pożyczkowych.
Zgodnie z rządowym projektem koszty pozaodsetkowe pożyczki mają być liczone zgodnie ze wzorem 10 proc. plus 10 proc., przy czym - co nigdy nie zostało jasno powiedziane - łącznie nie mogą przekroczyć 25 proc. pożyczonej kwoty. Regulacja obcina przychody całej branży o połowę. Najwięcej stracą firmy udzielające pożyczek krótkoterminowych.
Kolejny nowy przepis, który nigdy wcześniej nie był rozważany, dotknie pożyczkodawców bez solidnego zaplecza finansowego. Wprowadza on zakaz finansowania się na rynku z obligacji detalicznych oraz crowdfundingu. Firmy niemające bogatej spółki matki albo dobrych relacji z bankami (o które jest trudno, bo branżę pożyczkową obciąża... ryzyko regulacyjne) znajdzie się w poważnych tarapatach.
Kłopoty będą miały też małe firmy pożyczkowe, działające w formie spółki z o.o. Zgodnie z projektem pieniądze może pożyczać spółka akcyjna o kapitale minimum 1 mln zł. Obecnie próg kapitałowy wynosi 200 tys. zł.
25 mln zł na KNF
Dodatkowe koszty, nie do udźwignięcia dla małych graczy, wygeneruje nadzór i konieczność dostosowania systemów do bardzo ostrego reżimu regulacyjnego wprowadzanego przez ustawę. Branża pożyczkowa będzie musiała na bieżąco przekazywać Komisji Nadzoru Finansowego sprawozdania z działalności pożyczkowej w zakresie wartości, liczby udzielonych pożyczek i osiąganych wyników finansowych. Za nadzór będzie musiała oczywiście sama zapłacić. Szacowany roczny koszt to 25 mln zł. Nadzorca zostanie wyposażony w arsenał dotkliwych kar, które będzie mógł nałożyć na członków zarządu (do 50 tys. zł) i firmę (do 15 mln zł).
Ile kosztuje telewizor
Ustawa „antylichwiarska” ma zostać przyjęta w trybie pilnym, czyli jeszcze w tym roku, a przewidywane vacatio legis to zaledwie 30 dni. Nie wiadomo ani skąd taki pośpiech, ani dlaczego tak duży jest zakres zastosowanych ograniczeń. Uzasadnienie do projektu oraz ocena skutków regulacji to zestaw w dużej mierze nieaktualnych danych, odnoszących się w najlepszym razie do... 2017 r.
W OSR autorzy projektu zamieścili m.in. tabelkę „Ile naprawdę kosztuje telewizor za 2500 zł” z podziałem na dwa scenariusze: „jest” i „będzie”. Otóż teraz łączny koszt takiego zakupu, finansowanego pożyczką, wynosie 4125 zł. Co będzie kiedy ustawa autorstwa resortu finansów wejdzie w życie? Koszt spadnie do 3250 zł. Czy twórcy ustawy wybrali taki przykład, bo pożyczki Polaków idą głównie na kupno telewizorów? Trudno powiedzieć, bo resort sprawiedliwości nie przeprowadził żadnych badań rynku pożyczkowego. Przywołuje natomiast badania firm komercyjnych, których wartość merytoryczną ciężko ocenić, bo są to bezpłatne materiały standardowo rozsyłane przez autorów do mediów w celach PR-owych. W uzasadnieniu bardziej niż o twarde dane zadbano o przekaz emocjonalny. Nie brak w nim sformułowań w rodzaju „lichwiarskie pożyczki, żerujące na ludzkich dramatach, a często też łatwowierności osób starszych lub niedołężnych”.
Projektodawca, uzasadniając konieczność wprowadzenia regulacji, przywołuje przykłady lichwiarskich praktyk, prowadzących do przejmowania nieruchomości niewypłacalnych pożyczkobiorców, choć problem ten został już rozwiązany odrębną ustawą.
Ujemna rentowność biznesu
Jak regulacja wpłynie na przedsiębiorców? Resort sprawiedliwości przyznaje, że nie wie, bo „dokonując oceny wpływu projektowanych zmian należy zwrócić uwagę, iż precyzyjne oszacowanie skutków regulacji jest utrudnione, a w przypadku niektórych aspektów na obecnym etapie prowadzonych prac nieosiągalne”. Przytacza natomiast historyczne dane, mówiące, że po wprowadzeniu limitów kosztów pozaodsetkowych w 2016 r. w ciągu pierwszych czterech kwartałów długoterminowa rentowność biznesu pożyczkowego zmalała z 15 proc. do 3 proc. Gdyby ministerstwo wystąpiło z odpowiednim wnioskiem do GUS, dowiedziałoby się, jak było w kolejnych latach. Z pisma urzędu statystycznego - przesłanego na życzenie senackiej komisji finansów, rozpatrującej obecnie projekt nowelizacji ustawy o kredycie konsumenckim - wynika, że od 2019 r. rentowność branży jest... ujemna.
Projekt ustawy w zaproponowanym kształcie powinien mieć inny tytuł i brzmieć „ustawa o zakazie prowadzenia działalności pożyczkowej w Polsce” - bo tym w praktyce jest. To ingerencja w finansowanie działalności na niespotykaną dotychczas skalę - poprzez zakaz emitowania obligacji, obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych do nierentownego poziomu oraz sprzeczne z dyrektywą o kredycie konsumenckim zapisy, dotyczące oceny zdolności kredytowej. Znikną legalnie działające firmy pożyczkowe, pozostanie popyt, który gdzieś będzie musiał znaleźć ujście. Wciąż jednak mam nadzieję na podjęcie przez projektodawców dialogu z rynkiem i dokonanie rzetelnej oceny skutków nowych przepisów.