Miyako: smacznie, schludnie i intymnie

Jarosław Królak
opublikowano: 2002-02-22 00:00

Rosnąca liczba miłośników dań kuchni japońskiej, którym być może przejadły się już przysmaki diety mediteranea, od jakiegoś czasu królującej w stolicy, powoduje, że restauratorzy coraz chętniej inwestują w lokale serwujące wyrafinowane dania orientalne. Do najnowszych należy restauracja Miyako, usadowiona na drugim piętrze biurowca Warsaw Trade Tower.

Wnętrze lokalu utrzymane jest w stylistyce Kraju Kwitnącej Wiśni. Proste stoliki i krzesełka z ciemnego drewna, kontrastują z bielą ścian. Wystrój podkreśla elegancję i schludność. Poczucie prywatności, nawet intymności, zapewnia oddzielenie stolików specjalnymi ściankami, dzięki którym podczas konsumpcji można czuć się zupełnie swobodnie (a przydaje się to szczególnie przy nauce jedzenia pałeczkami). Lokal stwarza warunki do swobodnej rozmowy, negocjacji, a może nawet oświadczyn. Dużym atutem jest też stonowana muzyka klasyczna.

Karta dań okazała się aż nazbyt bogata. Kilka stron menu zajmują różne rodzaje sushi oraz inne przysmaki z ryb i owoców morza. Miyako ma wyraźny lunchowy charakter. Dowodzi tego mnóstwo specjalnych zestawów dań.

Na początek zdecydowałem się na deskę sushi, zawierającą kilkanaście kawałków surowych ryb i innych owoców morza, podawanych z ryżem. W ten sposób miałem przed sobą paletę miniaturowych dzieł sztuki stworzonych przez szefa kuchni. Mimo że porcja jest rzeczywiście duża, danie nie obciąża zbytnio żołądka.

Nie mogłem sobie odmówić spróbowania tradycyjnej japońskiej zupy kake soba z równie tradycyjnym grubym makaronem udon. Nie rozczarowałem się. Wyśmienita. Tym, którzy nie przepadają za zupami polecam misoshiru — rosół z pasty sojowej. W rzeczywistości zaś kilka łyków z maleńkiego naczynka. Całkiem, całkiem. Przyszedł czas na danie główne. Wybór padł na warzywa i owoce morza w panierce podawane z bulionem. Do tego sałatka z krabów i ogórków. Całość godna polecenia, choć, moim zdaniem, smak oryginalnej skądinąd sałatki, trochę psuje majonez.

Kelnerki są sprawne i sympatyczne. Chętnie i cierpliwie wyjaśniają mniej zorientowanym gościom tajemnice egzotycznej kuchni japońskiej. Szczerze przyznają, że mimo kucharskiego kunsztu, Japończykom nie udają się desery. Dlatego też w Miyako, w obawie przed zniechęceniem gości, nie serwują typowych dla tamtejszej kuchni słodyczy. Łasuchy muszą zadowolić się torcikiem lodowym lub owocami.

Minoru Nagano, szef kuchni, poleca kake soba

Tradycyjna zupa japońska kake soba to bulion rybny.

Podawana jest

z grubym, pszenicznym makaronem udon. Do smaku dodaje się odrobinę pora pokrojonego

w cieniutkie paseczki.