Rząd chce dorzucić do Bezpiecznego kredytu 2 proc.

Anna GołasaAnna Gołasa
opublikowano: 2023-12-01 12:19
zaktualizowano: 2023-12-01 13:23

Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, która zwiększa budżet programu o prawie 5 mld zł. Zdaniem sejmowej większości to cyniczna gra PiS-u. Wątpliwości wobec rządowej propozycji mają także przedstawiciele branży mieszkaniowej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co o propozycji zwiększenia budżetu Bezpiecznego kredytu 2 proc. sądzą politycy sejmowej większości, analitycy i deweloperzy
  • jakie skutki uboczne towarzyszą realizacji programu
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

O tym, że pieniądze na Bezpieczny kredyt 2 proc. mogą skończyć się w styczniu 2024 r., mówiło się na rynku od kilku tygodni. Nowy rząd Mateusza Morawieckiego postanowił ukrócić spekulacje, przyjmując projekt ustawy, która zwiększa budżet na dopłaty do mieszkań w latach 2024-32.

— Program był zaplanowany na ponad 11 mld zł, teraz będzie to ponad 16 mld zł. Dzięki temu wszyscy, którzy złożą wnioski, będą mogli zrealizować swoje marzenia o własnym mieszkaniu — mówiła podczas konferencji Marlena Maląg, minister rozwoju i technologii.

Lawina sprzeciwu

— To jest cyniczna gra PiS-u i premiera Morawieckiego. Od ośmiu lat rozdają nieswoje pieniądze, a teraz szczególnie. Chcą zrobić wszystko, by nowy rząd miał jak największe problemy finansowe. Nie ma to nic wspólnego z interesem Polaków — mówi Dariusz Wieczorek, poseł Nowej Lewicy.

Sceptyczny wobec rządowej propozycji jest także Jan Dziekoński, założyciel portalu analitycznego FLTR.pl.

— Trzeba zacząć od tego, że rząd w Polsce nie ma możliwości zmieniania ustaw. To kompetencja parlamentu. Ustawa zwiększająca budżet programu Bezpieczny kredyt 2 proc. może zmienić się tylko wtedy, gdy zgodzi się na to większość sejmowa i senacka. Biorąc jednak pod uwagę opinie branży mieszkaniowej, z których wynika, że program przyniósł więcej szkód niż pożytku, warto się zastanowić, czy jego przedłużenie w ogóle ma sens — mówi Jan Dziekoński.

W podobnym tonie wypowiadają się deweloperzy.

— Jesteśmy przeciwni wszelkim krótkoterminowym dopalaczom w postaci programów wsparcia, które działają jedynie po stronie popytowej i są skierowane tylko do ograniczonej grupy klientów. Wspomaganie jedynie strony popytowej programami opartymi na dopłatach może dobrze wygląda w odbiorze społecznym, ale w dłuższej perspektywie przynosi takie skutki, jak ten wynikający z programu Bezpieczny kredyt 2 proc., a więc gwałtowny wzrost cen nieruchomości — mówi Andrzej Gutowski, wiceprezes Ronsona.

Jego opinię podziela Zuzanna Należyta, dyrektor ds. handlowych w Eco Classic.

— Program Bezpieczny Kredyt 2 proc. spowodował znaczący wzrost popytu, ale nie poszło za tym zwiększenie podaży — powody to długi proces inwestycyjny, do czego przyczyniają się również procedury urzędowe, oraz problemy z dostępnością gruntów. Nadal wiele obszarów nie jest objętych miejscowymi planami, ogromna ilość gruntów planowanych pod program Mieszkanie+ jest nadal zamrożonych. W ubiegłym roku wielu deweloperów wstrzymało inwestycje, a ich uruchomienie trwa. Ograniczona podaż i wzrost popytu powoduje, że mamy do czynienia ze wzrostem cen — powiedziała Zuzanna Należyta w sondzie przeprowadzonej przez serwis Dompress.pl.

Skutki uboczne

Z danych Ministerstwa Rozwoju i Technologii wynika, że dotychczas w ramach Bezpiecznego kredytu 2 proc. złożono około 90 tys. wniosków i podpisano ponad 40 tys. umów. Boom zakupowy bez wątpienia przełożył się na wzrost cen mieszkań. Ze wstępnych danych serwisu RynekPierwotny.pl wynika, że w listopadzie Wrocław był jedyną metropolią, w której średnia stawka 1 m kw. na rynku pierwotnym utrzymała poziom z poprzedniego miesiąca. W Poznaniu i aglomeracji katowickiej ceny urosły o 5 proc., w Trójmieście o 3, a w Warszawie o 2 proc. W Łodzi i Krakowie zwyżka wyniosła 1 proc.

Eksperci uspokajają jednak, że po części zwyżki wynikały ze zmiany struktury oferty.

— W Katowicach jeden z deweloperów wprowadził do sprzedaży dużą pulę drogich jak ten rynek mieszkań, w tym inwestycyjnych, w cenie przekraczającej 16 tys. zł za 1 m kw. Właśnie te lokale tak wywindowały średnią. Także w stolicy Wielkopolski w ofercie firm deweloperskich pojawiły się w listopadzie trzy drogie inwestycje ze średnimi cenami za poziomie 18 tys. zł — mówi Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Bezsprzecznym skutkiem Bezpiecznego kredytu 2 proc. była także zmiana struktury nabywców. Z najnowszego raportu firm Metrohouse i Credipass wynika, że znacząco wzrósł odsetek kupujących w wieku 20-30 lat. Jeszcze w II kw. 2023 r., kiedy program dopłat nie funkcjonował, stanowili zaledwie 8 proc. nabywców, obecnie 17 proc.

Eksperci firmy Credipass podkreślają, że dotychczas klienci przed 30. rokiem życia byli grupą najbardziej wykluczoną z rynku mieszkaniowego ze względu na brak zdolności kredytowej.

— Jeżeli dziś małżeństwo bez dzieci chce ubiegać się o maksymalny kredyt w wysokości 500 tys. zł, musi dysponować dochodem netto na poziomie co najmniej 7 tys. zł. Gdyby korzystali z tradycyjnego kredytu, ich łączne zarobki musiałyby wynosić minimum 8 tys. zł. Podobnie gdy o kredyt ubiega się jedna osoba — minimalne zarobki netto wynoszą wtedy 6,35 tys. zł. W przypadku standardowego kredytu musiałyby wynieść aż 7,7 tys, zł. Małżeństwo z dwójką dzieci natomiast — uwzględniając pieniądze z programu Rodzina 500+ — musi mieć comiesięczne dochody na poziomie co najmniej 9,9 tys. zł, aby ubiegać się o maksymalną wartość kredytu dla tej grupy, czyli 600 tys. zł. Przy zwykłym kredycie dochody muszą wynieść 11,1 tys. zł — wylicza Marek Jackiewicz, ekspert finansowy Credipass.

Co ciekawe, Bezpieczny kredyt 2 proc. przełożył się także na odsetek zakupów inwestycyjnych. W II kw. 2023 r. np. stanowiły one 45 proc. wszystkich transakcji, zaś w III kw. 37 proc.

— Nie jest to jednak wynik zmniejszonego zainteresowania inwestowaniem na rynku mieszkaniowym, lecz falą zakupów lokali z dofinansowaniem do kredytów, które poprawiły statystyki wśród osób deklarujących zakup pierwszego mieszkania. Według naszych danych w skali całego kraju przeciętne mieszkanie nabywane inwestycyjnie ma metraż 50 m kw. i kosztuje 419 tys. zł — mówi Marcin Jańczuk, analityk rynku nieruchomości w firmie Metrohouse.

Istotnym skutkiem Bezpiecznego kredytu 2 proc. jest także okrojona oferta dostępnych mieszkań. Według serwisu Unirepo obecnie liczy ona 137,5 tys. lokali, o 11 proc. mniej niż przed rokiem. Co ciekawe, mniejsza podaż nie dotyczy domów (wzrost podaży o 9,5 proc.) i działek (wzrost o 8,9 proc.). Deficyt widoczny jest przede wszystkim w ofertach lokali do 500-600 tys. zł w największych miastach.