W ostatnich tygodniach obserwujemy wielką zmienność na amerykańskich giełdach z silną przewagą strony podażowej. Część indeksów znalazła się w obszarze korekty. Między innymi indeks szerokiego rynku S&P 500, który od szczytu z lutego stracił już ponad 10 proc. W skali roku przeceniany jest o 3,6 proc. i dzieli go ogromna przepaść względem paneuropejskiego wskaźnika Stoxx 600, który jest na ponad 8-proc. plusie.
Powodem tak dużej dysproporcji są silne obawy związane z potencjalną recesją w największej gospodarce świata „wymuszoną” między innymi skutkami wojny celnej, rozpętanej przez administrację prezydenta Donalda Trumpa.
Sytuacja może się jednak zmienić w perspektywie średnioterminowej, uważają specjaliści Morgan Stanley. I to na korzyć amerykańskich akcji. Wiele jednak zależeć będzie od kształtowania się notowań dolara. Jego osłabienie może sprowadzić kapitał z powrotem do USA, co wynikać tez będzie z poprawy perspektyw dla akcji.
Jednym z powodów, dla których obserwujemy rotację kapitału na rynki międzynarodowe, jest to, że liderzy rynku akcji w USA zaczęli osiągać gorsze wyniki. Jeśli ta grupa odzyska względną siłę, możemy zobaczyć powrót kapitału do USA – ocenił Michael Wilson, czołowy strateg Morgan Stanley. Podkreślił, że w ogromnym stopniu dotyczy to przedstawicieli tzw. Wspaniałej Siódemki, którzy byli motorem napędowym zeszłorocznego wzrostu.
Tymczasem od początku 2025 r. indeks Magnificent Seven spadł o 14 proc., a ceny ich akcji oscylują w większości przypadków na najniższych poziomach od dwóch lat.
Specjaliści amerykańskiego banku inwestycyjnego zalecają więc utrzymywanie akcji „wyższej klasy” w podstawowych portfelach, aby skorzystać z poprawy perspektyw w średnim terminie.