Motobranża nie jest jednomyślna w sprawie emisji

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2024-09-16 20:00

UE powinna przesunąć w czasie cele dotyczące ograniczenia emisji CO2 — uważa największe europejskie stowarzyszenie producentów aut. Co ciekawe, w branży nie ma jednomyślności.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakich zmian w wyznaczonych przez UE celach redukcji emisji CO2 z aut domagają się przedstawiciele ACEA
  • jak argumentują propozycję
  • co mówią europejscy producenci, którzy nie chcą przesuwania terminów realizacji celów redukcji zanieczyszczeń
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów) rekomenduje Unii Europejskiej, by wykorzystała regulacje nadzwyczajne i opóźniła o dwa lata cele redukcji emisji CO2 dla producentów samochodów wyznaczone na 2025 r. — wynika z dokumentu, do którego dotarła agencja Bloomberg. Zgodnie z szacunkami ACEA unijne przepisy dotyczące emisji CO2 (do poziomu około 95 gramów na kilometr)wymagałyby od producentów samochodów albo wstrzymania produkcji około 2 mln samochodów, albo narażenia się na potężne kary. Mogłyby one sięgnąć nawet 13 mld EUR w przypadku aut osobowych i 3 mld EUR w przypadku samochodów dostawczych.

Bloomberg cytuje fragment nieformalnego stanowiska ACEA: „UE znajduje się w kryzysie spowodowanym niskim popytem na pojazdy elektryczne i nieuczciwą konkurencją ze strony producentów pojazdów elektrycznych z krajów trzecich, co oznacza, że przemysł unijny nie będzie w stanie osiągnąć celów redukcyjnych” — twierdzi ACEA.

Erozja konkurencyjności

Stowarzyszenie podkreśla, że unijny przemysł motoryzacyjny zainwestował miliardy euro, aby wprowadzić na rynek pojazdy elektryczne, ale nie ma innych niezbędnych elementów tej transformacji. „Konkurencyjność UE ulega erozji, w związku z czym przejście na zerową emisję jest bardzo trudne, a obawy o osiągnięcie celów redukcji emisji CO2 do 2025 r. dla pojazdów lekkich rosną”.

Zdaniem ACEA UE nadal nie ma kluczowych warunków do masowego wprowadzenia na rynek bezemisyjnych samochodów osobowych i dostawczych: infrastruktury ładowania i tankowania wodoru, a także konkurencyjnego środowiska produkcyjnego, przystępnej cenowo zielonej energii, zachęt zakupowych i podatkowych oraz bezpiecznych dostaw surowców.

Stowarzyszenie poskreśla, że sektor motoryzacyjny jest kluczowym przykładem braku planowania UE i stosowania polityki klimatycznej bez polityki przemysłowej. Ambitna transformacja nie może zostać przeprowadzona przez samą branżę nigdzie na świecie, a tym bardziej w przypadku braku spójnych środków politycznych mających utrzymać konkurencyjność sektora. Członkowie ACEA deklarują, że są w pełni zaangażowani w realizację celów klimatycznych z Paryża, jednak to całościowy i merytoryczny przegląd regulacji dotyczących CO2 będzie miał kluczowe znaczenie dla oceny rzeczywistych postępów w stosunku do poziomu ambicji.

Czas na wyścig

Co ciekawe — nie wszyscy europejscy producenci samochodów są jednomyślni. Luca de Meo, dyrektor generalny koncernu Renault oraz prezes ACEA, twierdzi, że jeśli udział pojazdów elektrycznych w rynku pozostanie na obecnym poziomie, europejski przemysł będzie zmuszony do zapłacenia ogromnych kar za przekroczenie limitów emisji lub wstrzymana produkcji milionów aut, a ponadto tempo zwiększania produkcji pojazdów elektrycznych w Europie już jest o połowę niższe niż to, którego potrzeba, aby osiągnąć cele. Zupełnie innego zdania natomiast jest szefostwo Stellantisa. Z rozmowy portalu Automotive News Europe z szefem tego koncernu wynika, że Stellantis jest przeciwny propozycji ACEA, aby UE skorzystała z nadzwyczajnych przepisów i opóźniła najnowszy cel emisji.

— Zmiana przepisów teraz byłaby surrealistyczna. Wszyscy od dawna wiedzą o przepisach i mieli czas, aby się przygotować. Teraz nadszedł czas na wyścig — mówi Carlos Tavares, dyrektor generalny koncernu Stellantis.

Warto przypomnieć, że Carlos Tavares wycofał koncern z ACEA w 2022 r.