Przed końcem 2020 r. pojawi się kolejny fundusz inwestycyjny o aktywach przekraczających 100 mln zł. Będzie to Mount Finansowania Przedsiębiorstw FIZAN. Tak przynajmniej wynika z deklaracji Mikołaja Motza, wiceprezesa Mount TFI, odnośnie do zainteresowania prowadzonymi emisjami certyfikatów.

Mount Finansowania Przedsiębiorstw działa od początku 2018 r. Dotychczas opierał się na majętnych inwestorach indywidualnych — próg wejścia do funduszu to 200 tys. zł, średnia wpłata to około 500 tys. zł. Teraz jednak robi zwrot w kierunku instytucji. Mikołaj Motz twierdzi, że pozyskał jednego takiego klienta z zagranicy, a z kolejnym negocjuje. Na współpracę z FIZAN-nem miał się też zdecydować krajowy fundusz otwarty.
— Na świecie fundusze private debt są finansowane przez długoterminowy kapitał instytucjonalny. My chcemy iść właśnie w tym kierunku i zwrócić się do instytucji. Dotychczas opieraliśmy się głównie na inwestorach indywidualnych, budując historię i skalę naszego funduszu. Dzisiaj jesteśmy gotowi, aby doprosić inwestorów instytucjonalnych — mówi Mikołaj Motz.
Fundusz jak bank
Mianem private debt określa się bezpośrednie finansowanie dłużne przedsiębiorstw przez instytucje inne niż banki. W praktyce chodzi o emisje obligacji, które nie są wprowadzane do obrotu giełdowego, lecz w całości obejmowane przez jeden fundusz, który indywidualnie negocjuje z emitentem oprocentowanie i zabezpieczenia. Tak właśnie działa Mount Finansowania Przedsiębiorstw.
— Opieranie się na inwestorach indywidualnych ma swoją specyfikę. Dla nas są to ważni inwestorzy, ale często o krótszym horyzoncie inwestycyjnym i w momentach zawirowań chcą po prostu szybko odzyskać kapitał, podczas gdy często jest to dobry okres do inwestowania, a na rynku pojawiają się ciekawe okazje — zaznacza Mikołaj Motz.
Przyznaje jednak, że nie zamierza rezygnować z zamożnych klientów indywidualnych. Chciałby jednak, aby kapitał instytucjonalny był głównym źródłem finansowania. Realizując te strategię, szykuje kolejny fundusz, który będzie działał w formule zbliżonej do funduszy private equity, a więc zamrażał kapitał inwestorów na 5-7 lat. Ma ruszyć do końca 2021 r. Mikołaj Motz chce do niego pozyskać 100 mln EUR (około 450 mln zł po obecnym kursie).
Góra to ciągle mysz
Mount Finansowania Przedsiębiorstw zarządza Michał Ferenc, związany wcześniej z tandemem Credit Value Investments DM (CVI DM) i Noble Funds TFI. To w zasadzie jedyny istotny gracz na polskim rynku pivate debt, o aktywach idących w miliardy złotych.
— Uważamy, że jest miejsce na kolejne tego typu inicjatywy. Cieszymy się, że powstają ponieważ są potwierdzeniem modelu biznesowego, który z jednej strony uzupełnia lukę w finansowaniu przedsiębiorstw, a z drugiej strony dostarcza inwestorom atrakcyjne stopy zwrotu wykorzystujące ryzyko kredytowe — komentuje Rafał Lis, prezes CVI DM.
Aktywa tandemu CVI DM i Noble Funds TFI, choć duże, to jednak topnieją. To pochodna zbudowania ich w znacznej mierze na wpłatach inwestorów indywidualnych kupujących polisy z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK) sprzedawane w podmiotach z grupy Leszka Czarneckiego. Próg wejścia wynosił w nich zaledwie 5 tys. zł. W 2019 r. praktykę taką zakwestionowała UKNF. Zbiegło się to z coraz większym upływem czasu od sprzedaży pierwszych polis. W efekcie dla funduszy private debt będących wspólnym dziełem CVI DM i Noble Funds TFI przyszły chudsze czasy. Np. na koniec wakacji 2020 r. Open Finance Obligacji Przedsiębiorstw FIZAN miał 1,6 mld zł aktywów.
Rok wcześniej było to o 600 mln zł więcej. Aktywa Open Finance Obligacji Korporacyjnych Europy Środkowej i Wschodniej FIZAN spadły w tym samym okresie z 1,8 do 1,5 mld zł. Mimo erozji to i tak gigantyczne kwoty w porównaniu do Mount Finansowania Przedsiębiorstw. Widać to również po typie inwestycji. Fundusze ze stajni CVI DM i Noble Funds TFI pozycjonowały się zazwyczaj na emisje długu rzędu 20-30 mln zł. Fundusz Mount TFI — 3-8 mln zł.