Aż 76 proc. mikro- i małych firm opiera swoją działalność na pieniądzach własnych, jak wynika z raportu Banku Pekao na temat sytuacji mikro- i małych firm w 2011 r. Przy tym badane firmy deklarują, że nie stanowi dla nich bariery dostęp do finansowania, ale po prostu nie chcą się zadłużać (45 proc.) albo nie mają takiej potrzeby (40 proc.).
Brak możliwości skorzystania z kredytu deklaruje jedynie 13 proc. firm. Jednocześnie ten sam raport mówi o tym, że mikro- i małe firmy bardzo chętnie korzystają z programów pomocowych (najchętniej z bezzwrotnych dotacji), a ponadto oczekują uproszczenia procedur i prostszego do nich dostępu.
— Trudno się dziwić, że małe firmy chętnie korzystają z programów pomocowych. To dla nich szansa na szybszy rozwój, dzięki realizowaniu inwestycji, które nie powstałyby ani dzięki własnym funduszom, ani kredytowi zewnętrznemu — komentuje tę sytuację dr Małgorzata Starczewska- Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan.
Dodaje, że dotyczy to zwłaszcza firm zatrudniających do 9 pracowników, które zwykle mają mniejszą zdolność kredytową. Trudno się dziwić również dlatego, że jak twierdzą przedstawiciele przedsiębiorców, kredyty są dla nich trudno dostępne.
Andrzej Blikle, przedsiębiorca i przewodniczący Rady Centrum Adama Smitha, podaje przykład firmy walczącej z płynnością, która ma szansę na bardzo korzystne kontrakty, ale nie jest w stanie zakupić surowca, gdyż bank odmawia jej kredytu.
— Banki nie są przygotowane do oceny biznesplanów, interesuje je tylko poziom zabezpieczenia — twierdzi Andrzej Blikle.
Wtóruje mu Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, którego zdaniem na rynku nie ma oferty dostosowanej do potrzeb MSP, ponieważ banki nie rozumieją małych i średnich firm i próbują je oceniać jak korporacje.
A programy pomocowe? — Każde rozdawanie pieniędzy demoralizuje, ale jak państwo coś obiecuje, to przedsiębiorcy chętnie wezmą. Nie różnią się tym od współobywateli — mówi Cezary Kaźmierczak.