Najlepiej postawić na szeroką dywersyfikację portfela inwestycyjnego, zarówno pod względem rodzajów aktywów, jak również obszarów geograficznych i branż. Optymalna wydaje się strategia, którą można określić jako zrównoważoną, łącząca obligacje skarbowe oraz korporacyjne z rynkami akcji i dodatkiem złota oraz innych surowców. To podstawowe założenie Investors TFI. Wynikają one z niepewności co do rozwoju globalnej sytuacji gospodarczej.
Eksperci największego w Polsce niezależnego od banków i ubezpieczycieli TFI zakładają, że stanowiąca swoiste rozliczenie z pandemią i cały czas widoczna słabość przemysłu oraz handlu powinna niebawem ustąpić, rozwiewając tym samym obawy o wzrost bezrobocia. Zwracają jednak uwagę, że im dłużej ta słabość trwa, tym większa jest szansa, że w końcu przerodzi się w cięcie kosztów pracowniczych i inwestycji, a to przyniesie typową recesję. Za takim biegiem zdarzeń przemawia fakt, że liczba upadłości w Stanach Zjednoczonych rośnie i za ostatnie 12 miesięcy osiągnęła poziom notowany poprzednio w szczycie paniki covidowej. Z drugiej jednak strony rośnie różnica między poziomem nowych zamówień a zapasami przemysłu. Rośnie także roczna dynamika amerykańskich zamówień na dobra trwałe, a także eksport z Korei Południowej i Tajwanu, co historycznie zwiastowało poprawę globalnej koniunktury.
Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw Investors TFI za najbardziej prawdopodobny uważa wariant, w którym świat uniknie recesji. Nie będzie to jednak powiązane ze znaczącymi obniżkami stóp procentowych przez banki centralne, co rynki finansowe zaczęły rozgrywać pod koniec 2023 r.
- Stopy procentowe oczywiście spadną, ale w Stanach Zjednoczonych nie o 2 pkt proc., tylko o 0,75 pkt proc. U nas będzie podobnie. To jedyna szansa, by Fed czy NBP wyszły z twarzą z tego, co robiły zerując stopy procentowe i drukując pieniądze. Mamy daną przez los szansę powrotu do normalności, czyli stóp procentowych powyżej inflacji - w Polsce raczej w jej okolicach. Banki centralne muszą to brać pod uwagę, bo stopy procentowe to najważniejszy oręż, jakim mogą wpływać na sytuację – zaznacza Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
AI jak telefon komórkowy
Jarosław Niedzielewski przypomina, że druga połowa lat 90. XX wieku to okres, gdy szybki i niespodziewany wzrost nominalnych stóp procentowych oraz utrzymanie ich na niemal niezmienionym poziomie przez cztery lata nie spowodowało recesji.
- Jest kilka elementów zbieżnych z tym, co działo się w latach 90. – podkreśla Jarosław Niedzielewski.
Przypomina, że amerykańska gospodarka przeżywała 30 lat temu boom inwestycyjny zwiększający moce produkcyjne oraz poprawiający produktywność, a w ostatnich dwóch latach nastąpiło wyraźne przyspieszenie w amerykańskim budownictwie przemysłowym i infrastrukturalnym. Rozpoczynającą się rewolucję sztucznej inteligencji porównuje do rozpowszechniania się Internetu i telefonii komórkowej. Dodatkowo rynki wschodzące pozostawały wtedy słabsze od rozwiniętych, co również ma miejsce w ostatnim okresie. Ponadto – tak jak obecnie – wsparcie dla notowań spółek pochodziło przede wszystkim ze wzrostu przychodów i zysków, a nie podniesienia mnożników wycen.
- Nie ma prawdziwej hossy bez wzrostu całego rynku. Nie może być tak jak przez większość 2023 r., że w całym indeksie S&P 500 rośnie tylko tzw. wspaniała siódemka. W ostatnich dwóch miesiącach sytuacja zaczęła się jednak zmieniać – wskazuje dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Przełom w drugim półroczu
Specjalista wraca przy tym uwagę, że wycena amerykańskiego indeksu Russell 1000 z równymi wagami spółek w ciągu ostatnich dwóch lat tkwiła w trendzie bocznym wahając się plus minus 10 proc.
- Dlaczego? Bo fundamenty przeciętnej spółki amerykańskiej, tak jak polskiej, stoją w miejscu. A korelacja notowań z wynikami zawsze musi istnieć. Bardzo dobry rok 2023 na GPW świadczy tylko o tym, że wróciliśmy z podróży, w którą w ogóle nie powinniśmy się wybierać. Nie było podstaw do takiej przeceny, do jakiej doszło na GPW, bo zyski spółek tak nie spadły. Nie mogą też w nieskończoność utrzymywać się na tym samym poziomie. Być może w drugiej połowie 2024 r. wydarzy się coś co sprawi, że sytuacja się wyjaśni – mówi Jarosław Niedzielewski.
Przypomina, że w ostatnich latach nadzwyczaj dobrze sprawdzał się wzorzec zachowania rynków akcji w kontekście czteroletniego cyklu prezydenckiego w Stanach Zjednoczonych. Dla Wall Street wynikałaby z niego gorsza pierwsza połowa roku i lepsza druga. W całym 2024 r. nie należy się jednak spodziewać takiego wzrostu całego rynku jak w 2023 r. Atrakcyjniejsze względem spółek amerykańskich są wyceny spółek z Europy Zachodniej. Dla kontynuacji wzrostu na europejskich parkietach konieczny jest jednak czynnik fundamentalny w postaci ożywienia sektora przemysłowego.
Investors TFI zakłada, że fala wzrostu, jaka przetoczyła się przez warszawski parkiet w efekcie wyborów parlamentarnych z października 2023 r., nie będzie ostatnim pokazem siły polskiego rynku akcji. Nawet jeśli w 2024 r. warszawska giełda nie będzie najlepsza na świecie, to i tak ma szanse stanąć w szranki z najlepszymi. Będzie to wynikiem wzrostu polskiego PKB, będącego z kolei konsekwencją transferów socjalnych zapowiedzianych na 2024 r. i odblokowania pieniędzy z KPO. Odrodzenie globalnego przemysłu i handlu może być dodatkowym wsparciem. Można się więc spodziewać kolejnych historycznych rekordów indeksów GPW uwzględniających dywidendy, a więc nie tylko WIG-u, ale również WIG20TR i mWIG40TR.
- Problem tylko w tym, że przy wciąż wysokiej inflacji GPW nie powróci do wycen mnożnikowych z ostatnich lat. Inwestorzy nie cenią spółek, które poprawiają wyniki wskutek samej inflacji. Dlatego nie spodziewam się, by wskaźnik cena/zysk dla indeksu WIG, wynoszący obecnie 8,5-9, wrócił do historycznej średniej dla naszego rynku, czyli 12,5. Może wzrosnąć do 10. Nie należy się więc nastawiać na tak wysokie stopy zwrotu, jak w 2023 r. – mówi Jarosław Niedzielewski.
Jego zdaniem akcje rynków wschodzących ogółem powinny w tym roku zyskiwać wsparcie ze strony wyników spółek, jak i spadającej inflacji oraz amerykańskiego dolara, który może nie będzie się osłabiał, ale przynajmniej nie powinien się umacniać. Ryzykiem są jednak wybory odbywające się w wielu krajach (Tajwan, Meksyk, Indie). Można je jednak również traktować jako szanse.
Investors TFI zakłada, że rok 2024 będzie nadal korzystny dla inwestycji w obligacje. Skalę pozytywnego zaskoczenia w przypadku obligacji polskich uważa jednak za dość ograniczoną. W swoim scenariuszu bazowym TFI zakłada, że rentowność papierów 10-letnich spadnie na koniec 2024 r. do 4-4,5 proc. (obecnie około 5,1 proc.). Na rynkach wschodzących większych szans upatruje w długu emitowanym w twardych walutach niż walutach lokalnych. Na rynkach rozwiniętych spodziewa się zaś, że spadki rentowności papierów skarbowych powinny być większe niż długu korporacyjnego.