Gdy akcjonariusze banków łapią się za portfele, ci, którzy zainwestowali w pijalnie wódki i piwa, mogą z satysfakcją strzelić lufkę ze śledzikiem. Prowadząca takie lokale Mex Polska zdrożała w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 154 proc. Sfinks Polska, operator gastronomii o bardziej rodzinnym charakterze — o 178 proc. Mający zbliżony profil, ale dużo większą skalę działalności, Amrest Holdings — o 77 proc. Mex jest zbyt mały, by zajmował analityków i zarządzających, ale dwóm pozostałym wróżą oni raczej dalszą zwyżkę kursu. — Potencjał wzrostu kursu Amrestu jest mniejszy niż przed rokiem, ale się nie wyczerpał. Kroczące, wyprzedzające wskaźniki EV/EBITDA i porównywalnych spółek zagranicznych wskazują, że Amrest jest wciąż wyceniany z 20-procentowym dyskontem. Natomiast wskaźnik cena/zysk powinien być coraz bardziej atrakcyjny ze względu na rosnący zysk netto — uważa Piotr Bogusz, analityk DM mBanku.

— Zakładam, że w przyszłym roku nastąpi poprawa wyników Amrestu, ale przy obecnej wycenie oczekiwałbym, że niektórzy inwestorzy mogą realizować zyski — mówi Marek Czachor z Erste Securities Polska. W podobnym tonie wypowiada się Michał Krajczewski, analityk Biura Maklerskiego Banku BGŻ BNP Paribas. — Wzrost kursu Amrestu od początku roku powoduje, że choć źle się nie dzieje, to dużego potencjału nie ma.
Wycena Sfinksa jest o wiele niższa — mówi Michał Krajczewski. Specjalista podkreśla jednak, że ryzyko też jest większe, bo spółka nie zdywersyfikuje działalności ani między krajami, ani między markami. O opinii na temat Sfinksa, jaką ma Piotr Raciborski z Vestor DM, najlepiej świadczy wycena. Wartość jednej akcji szacuje na 5,30 zł, czyli około 35 proc. więcej, niż wynosi cena giełdowa.
Smaki dla innych nacji…
Za dotychczasowymi zwyżkami kursów spółek gastronomicznych na pewno stały ich wyniki. Przychody Amrestu za trzy kwartały 2015 r. wzrosły w stosunku do roku 2014 o 12 proc., ale zysk netto o 174 proc. Sprzedaż Meksu wzrosła o 8 proc., a zysk o 324 proc. W przypadku Sfinksa porównanie wyników od początku roku obrotowego nie ma sensu. W zakończonym 30 listopada roku obrotowym spółka miała bowiem ponad siedem (!) kwartałów. Wyniki za okres trwający od 1 lipca do 30 września wskazuje na 5-procentowy wzrost sprzedaży, ale 56-procentowy spadek zysku w stosunku do 2014 r. Piotr Raciborski przyznaje, że jest rozczarowany, ale z drugiej strony broni spółki.
— W trzecim kwartale roku kalendarzowego 2015 r. było sporo zdarzeń jednorazowych, które wpłynęły na rentowność sprzedaży. Chodzi m.in. o remonty lokali i niedopełnienie umowy przez dostawcę ogródków piwnych. Nie były odpowiednio oznaczone marką piwa i gorzej się ono sprzedawało, a jest najbardziej rentownym produktem. Do tego doszły koszty due diligence pizzerii Da Grasso i konsultingu restrukturyzacji finansowej Sfinksa — tłumaczy Piotr Raciborski.
Gdy akcjonariusze banków łapią się za portfele, ci, którzy zainwestowali w pijalnie wódki i piwa, mogą z satysfakcją strzelić lufkę ze śledzikiem.
Potencjał Sfinksa tkwi w prowadzonej ciągle restrukturyzacji. Kluczowa dla jej powodzenia jest konsolidacja kredytów w Banku Ochrony Środowiska i emisja nowych akcji. Z tej ostatniej spółka pozyskała w listopadzie 13 mln zł. Umowa z BOŚ opiewa na 81,7 mln zł, które pójdą na spłatę zobowiązań wobec PKO BP i ING Banku Śląskiego. Spółka porozumiała się przy tym z wierzycielami w sprawie umorzenia odsetek, dzięki czemu zyska 10 mln zł. M.in. w efekcie tych działań wskaźnik długu do EBITDA ma spaść z 4,5 obecnie do 1,8 w 2017 r.
— Jest to cel bardzo ambitny — ocenia Marek Czachor.
Po zakończeniu restrukturyzacji Sfinks zamierza do 2020 r. podwoić sprzedaż w Polsce. Zakłada akwizycję sieci pizzerii lub kawiarni. Zamierza również rozpocząć ekspansję zagraniczną i uruchomić lokale Sphinx w co najmniej trzech krajach. Pod tym względem najbardziej zdywersyfikowany jest Amrest. Według stanu na 6 listopada miała ich łącznie 880, w tym jeden w Stanach Zjednoczonych i 28 w Chinach. Michał Krajczewski przyznaje, że break-even na poziomie EBITDA został na nowych rynkach osiągnięty szybciej, niż spodziewał się jeszcze w maju 2015 r.
— Nowe otwarcia nie idą w zbyt szybkim tempie. We Francji spółka ma 10 lokali, w Niemczech dwa. Trochę większe ryzyko jest w Chinach, bo tam jest większa skala działalności. Ale większa jest też sprzedaż na restaurację — mówi Michał Krajczewski. W latach 2013-14 spółka dokonała znacznych odpisów w związku z działalnością poza Europą.
— Wtedy Amrest szedł zbyt szeroko. Obecnie przeinwestowania nie powinniśmy się spodziewać — uważa Michał Krajczewski.
Co ósmy lokal firmy znajduje się w Rosji, której sytuacja gospodarcza jest dość niepewna. Przychody i EBITDA z tego rynku zmniejszyły się w trzecim kwartale 2015 r. — Sprzedaż z lokali porównywalnych rośnie. Spółka większość kosztów ponosi w rublach, więc osłabienie rosyjskiej waluty nie wpływa na samą działalność, tylko na wyniki raportowane w złotych — tłumaczy Michał Krajczewski. — Sprzedaż w lokalnej walucie rośnie. Nie upatrywałbym więc dużego ryzyka, jeśli chodzi o Rosję — wtóruje mu Piotr Bogusz.
…i polskie płace
Obaj eksperci bagatelizują presję płacową w Polsce, która wciąż odpowiada za 40 proc. sprzedaży Amrestu.
— W całości kosztów koszty pracy to 20 proc., z czego Polska to 40 proc. W dużym zaokrągleniu koszty pracy w Polsce to więc 10 proc. ogółu. Nawet jeśli wzrosną o 5 proc., to nie będzie to dużo, bo około 0,5 proc. ogółu — wyjaśnia Michał Krajczewski.
— Amrest daje umowy o pracę, często powyżej płacy minimalnej. Zlecenia oparte na stawce godzinowej, która ma wzrosnąć do 12 zł, nie mają większego znaczenia, bo dotyczą tylko początkujących pracowników — dodaje Piotr Bogusz.
Polska to na razie jedyny punkt odniesienia dla Mex Polska. Spółka jest mniejsza od pozostałych przedstawicieli branży gastronomicznej i zapewne dlatego nie ma na razie żadnych zagranicznych planów. Do 2020 r. chciałaby jednak zwiększyć liczbę posiadanych lokali z 23 obecnie do co najmniej 43, a w wersji bardziej ekspansywnej nawet 51. W efekcie chciałaby zamknąć 2019 r. co najmniej 82,2 mln zł przychodów i 4,6 mln zł zysku. © Ⓟ