Czwartek 15 stycznia 2015 r. uświadomił wielu, czym jest kredyt powiązany z kursem obcej waluty. Obecnie zaczynają pojawiać się głosy, że znów możemy zobaczyć franka szwajcarskiego z wyceną z tamtego dnia. Tyle że z jego początku, a nie momentu po decyzji Banku Narodowego Szwajcarii (SNB) o zerwaniu powiązania kursu franka z euro. Helwecka waluta wystrzeliła wtedy do 5,19 zł. Dzień zaczynała na poziomie 3,55 zł.

— Należałoby założyć, że złoty będzie się dalej powoli umacniać do euro, ale 4 zł chyba w 2017 r. jeszcze nie osiągnie. W przypadku dolara amerykańskiego możemy w ciągu dwóch lat zejść do 3,30-3,40 zł. Umocnienie do franka szwajcarskiego będzie gdzieś pośrodku. Kurs 3,50 zł jest realny, ale nie wiem, czy jeszcze w tym roku — mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers DM.
— Największy potencjał do umocnienia złotego widzę w stosunku do franka szwajcarskiego. Wydaje się, że mamy najlepszy okres do rozpoczęcia powrotu w kierunku 3,55 zł za franka. Biorąc pod uwagę tempo umacniania złotego względem franka, wydaje się, że w końcówce 2017 r. ten poziom odnotujemy, nawet jeśli w tym czasie zobaczymy jakąś korektę — wtóruje mu Daniel Kostecki z rynkinazywo.tv. Do takich przemyśleń skłaniają analityków wczorajsze dane GUS dotyczące PKB za pierwszy kwartał 2017 r.
Okazało się, że wyrównany sezonowo PKB wzrósł o 4,1 proc., licząc rok do roku. Rynek walutowy na to nie zareagował, a giełda nawet poszławyraźnie w dół. Tyle że nie pierwszy raz publikacja polskich danych makro nie przekłada się tego samego dnia na rynek. Zresztą trudno dynamikę PKB uznać za wielkie zaskoczenie. Po informacjach za poszczególne miesiące konsens prognoz wzrostu PKB był już na poziomie 3,9 proc.
Potanieje, choć mniej…
Frank szwajcarski zakończył wczorajszą sesję z wyceną 3,83 zł. To, że będzie jeszcze tańszy, jest bardzo prawdopodobne. Kamil Maliszewski, specjalista ds. rynku walutowego w mBanku, oraz Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM Banku Ochrony Środowiska, zakładają, że zejdzie poniżej 3,80 zł.
— Jak się spojrzy na kurs franka do złotego od strony technicznej, to widać, że dwa tygodnie temu złamaliśmy linię trendu wzrostowego na poziomie 3,92 zł. Technicznie pojawił się więc sygnał umocnienia złotego — zaznacza Marek Rogalski. Jego zdaniem, czynniki fundamentalne nie pozwalają jednak na kreślenie wizji franka po kursie sprzed decyzji SNB z 15 stycznia 2015 r.
— Na koniec 2017 r. prognozowałem franka po 3,78 zł. Obecnie nie wykluczam, że będzie jeszcze tańszy. To będzie zależało od tego, jak się będzie układała współpraca w ramach Unii Europejskiej i działań Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Poziom 3,55 zł wydaje się jednak dość odległy. Można go sobie wyobrazić przy założeniu, że EBC zaczyna prowadzić bardziej agresywną politykę pieniężną. Ale jeśli bank będzie szybko wychodził z obecnej polityki, to wraz z nim także SNB. Nie będzie tak, że EBC podniesie stopy procentowe, a SNB tego nie zrobi — uważa Marek Rogalski.
— Jeśli EBC zacznie wychodzić z luźnej polityki pieniężnej, to pociągnie to za sobą działania SNB. Ale z opóźnieniem. Szwajcarom tani frank jest na rękę. Patrząc na różnicę wysokości stóp procentowych i zachowanie franka po 15 stycznia 2015 r., widać, że nie miało ono żadnego fundamentalnego uzasadnienia. Było wyłącznie efektem emocjonalnym zerwania przez SNB powiązania kursu franka z euro — oponuje Daniel Kostecki.
Zdaniem Marka Rogalskiego, jeszcze w maju euro będzie kosztować 4,15-4,17 zł, a dolar amerykański 3,75-3,76 zł. Kamil Maliszewski uważa, że przecena dolara poniżej 3,80 zł będzie chwilowa, choć po 4 zł uważa już za drogiego, mimo planowanych podwyżek stóp procentowych za oceanem. — EBC też nie będzie już tak gołębi, czyli będzie podwyższał stopy procentowe lub zacznie wycofywać się z programu luzowania ilościowego — uważa Kamil Maliszewski.
…a może podrożeje
Kamil Maliszewski euro na koniec roku widzi po 4,20 zł. Przedział 4,20-4,30 zł to zresztą najczęściej wskazywany kurs unijnej waluty. Kurs franka do złotego jest zaś nie tyle kursem rzeczywistym, co wypadkową kursu euro do franka. By więc frank wrócił do poziomu sprzed krachu ze stycznia 2015 r., musiałby się jeszcze wyraźnie umocnić do euro lub czynniki typowo polskie musiałyby osłabić go względem złotego o około 30 groszy.
— By rynek wziął pod uwagę nasze lokalne czynniki, musielibyśmy mieć wzrost gospodarczy na poziomie 4,5-5 proc. — twierdzi Konrad Białas, główny ekonomista DM TMS Brokers. Specjalista nie wierzy w to i zakłada, że na koniec 2017 r. kurs franka będzie bliższy 4 zł niż 3,55 zł. Podobnego zdania jest Marcin Kiepas, analityk niezależny. Zakładając euro po 4,20-4,30 zł, szacuje franka na 3,87-3,96 zł, a więc wyraźnie droższego niż obecnie.
— Frank na poziomie sprzed 15 stycznia 2015 r. jest mało prawdopodobny. Po pierwsze układ sił między euro a frankiem istotnie się nie zmieni w najbliższym czasie, a po drugie nie widzę pola do dalszego umacniania się złotego. Zdaję sobie sprawę, że wyniki PKB za pierwszy kwartał w dużej mierze ustawiają wyniki całoroczne, ale raczej skłaniam się do wzrostu PKB w 2017 r. o 3,7 proc. niż 4 proc. — komentuje Marcin Kiepas. Eksperci sceptyczni wobec dalszego wyraźnego umacniania się franka dodają jeszcze, że podwyżki stóp procentowych w Polsce będą dokonywane mniej więcej w tym samym czasie co normalizacja polityki pieniężnej przez EBC i SNB. Same z siebie nie wzmocnią więc złotego. Z drugiej strony frank to tzw. bezpieczna przystań. Tracił ostatnio na wartości, bo znikały czynniki rynkowej niepewności. Holenderskie wybory parlamentarne skończyły się porażką Partii Wolności Geerta Wildersa, francuskie wybory prezydenckie przegrała Maine Le Pen, niemieckie wybory regionalne wygrywa zaś rządząca chadecja, co jest pewnym prognostykiem przed wyborami parlamentarnymi. Mimo wszystko stabilizuje się też sytuacja w Grecji. Nie można zaś wykluczyć, że pojawią się jakieś inne czynniki ryzyka, jak np. sytuacja w Chinach. — Rynek opcji, który służy do wyceny ewentualnego ryzyka, nie sygnalizuje żadnych zagrożeń na trzy miesiące naprzód. Oczywiście, zawsze może zdarzyć się coś trudnego do wyobrażenia, jak np. konflikt zbrojny z Koreą Północną. Ale trudno racjonalnie rozpatrywać tego typu scenariusze. Prędzej więc umocni się japoński jen niż frank szwajcarski — podkreśla Daniel Kostecki.