Na otwarciu rynku pracy korzystają nie tylko Polacy

Mira Wszelaka
opublikowano: 2006-07-07 00:00

Otwarcie rynków pracy Wielkiej Brytanii i Irlandii pomogło tym krajom w osiągnięciu wzrostu gospodarczego.

Nie wiadomo, czy to powód do radości, czy raczej do niepokoju. Coraz większa liczba polskich obywateli udaje się za pracą do krajów, które bez ograniczeń otworzyły rynki pracy. Największym zainteresowaniem cieszą się oczywiście Wielka Brytania i Irlandia, choć ostatnio wzrosła też popularność Szwecji, do której wyjeżdżają głównie mieszkańcy Polski Północnej. Mimo oporu związków zawodowych kolejne kraje, jak choćby Francja, otwierają poszczególne sektory.

Do otwierania swoich rynków pracy namawia opornych Bruksela. W specjalnym raporcie Komisja Europejska rekomenduje państwom dokładne przeanalizowanie, czy utrzymywanie restrykcji jest konieczne, w świetle sytuacji ich rynków pracy. Bruksela podkreśla, że trzy kraje, które zdecydowały się na otwarcie, odnotowały duży wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost poziomu zatrudnienia. Pracownicy z nowych krajów członkowskich pomogli tam w zaspokojeniu potrzeb rynku pracy i przyczynili się do osiągnięcia lepszych wyników gospodarczych. Trudno mówić o konkretnych liczbach, ale np. swój wysoki wzrost gopodarczy (4,6 proc. PKB) Irlandia osiągnęła dzięki wzrostowi popytu wewnętrznego, który należy przypisać m.in. przekraczającej już 3 proc. populacji zamieszkujących tam Polaków. W pozostałych krajach, które nie zdecydowały się na otwarcie swych rynków KE dostrzegła m.in. wyższy poziom pracy w szarej strefie.

— Pamiętajmy, że gospodarka to przede wszystkim ludzie. To ci najbardziej aktywni, którzy nie znaleźli miejsca w kraju, zdecydowali się na wyjazd. Otwarcie granic dla obywateli ze Wschodu niczego nie rozwiąże. Ukraińcy czy Białorusini będą bowiem tak samo dyskryminowani przez państwo. Jedynym rozwiązaniem jest radykalne zmiejszenie akcyzy na pracę w postaci jej kosztów — podkreśla Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

Okiem eksperta

Tylko selektywnie

Zanim będziemy decydować o otwarciu rynków wschodnich, powinniśmy zrewidować politykę wewnętrzną wobec bezrobotnych. Blisko 40 proc. z nich nie jest co prawda zainteresowanych podjęciem pracy, ale dobrymi decyzjami możemy temu zapobiec. Być może powinniśmy uzależnić zasiłki od tanich szkoleń. Nowe miejsca pracy to inwestycja. Pracodawcom musi się opłacać inwestycja w pracownika, a nie tylko w maszyny. Jeżeli zdecydujemy się na otwieranie rynków wschodnich, to powinniśmy to robić selektywnie i tylko po wcześniejszym monitoringu.

Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich

Okiem eksperta

Prawdziwe czy udawane

Problem braku fachowców coraz bardziej nam doskwiera i zaczyna być poważną przeszkodą w rozwoju gospodarczym kraju. Zanim otworzymy wschodnie rynki pracy, musimy się zastanowić, czy mamy bezrobotnych czy tylko ich udających. Tych ludzi trzeba zmobilizować do przekwalifikowania. Nie może być tak, żeby z naszych podatków były finansowane zasiłki. Należy zmienić system kształcenia i to tym problemem rząd powinien zająć się jak najszybciej.

Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego