Na szczycie w Kopenhadze wciąż brak ustaleń

Gdańskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych Skanska S.A.
opublikowano: 2002-12-13 14:25

KOPENHAGA (Reuters) - Żądania finansowe Polski stanowiły w piątek przeszkodę na drodze do zawarcia porozumienia, które umożliwiłoby historyczne rozszerzenie Unii Europejskiej. Dyplomaci są jednak przekonani, że szczyt zakończy się kompromisem.

Premier Leszek Miller zażądał dodatkowych dwóch miliardów euro na pomoc dla 10 krajów kandydackich, które mają nadzieję zakończyć negocjacje w piątek lub sobotę i wejść do bloku w 2004 roku. Jeden z unijnych dyplomatów określił jednak to stanowisko mianem "żądań z krainy Bajlandii".

Dania, która sprawuje obecnie półroczne przewodnictwo nad pracami UE i jest gospodarzem szczytu wezwała Polskę, a także Czechy, do szybkiego zakończenia negocjacji, tak by kłótnia o pieniądze nie zepsuła świętowania końca podziału Europy z okresu Zimnej Wojny.

"Obecnie czekamy, by (Dania) rozwiązała problemy związane z Polską, Czechami i zapewne także z Maltą" - powiedział w przerwie obrad premier Szwecji Goran Persson.

"Myślę, że wszystko pójdzie dobrze. Każde inne rozwiązanie byłoby nielogiczne z politycznego punktu widzenia" - dodał.

Duński minister ds. europejskich, Bertel Haarder powtórzył groźbę, że pierwsza fala rozszerzenia może nie objąć Polski, jeżeli ta będzie się upierać przy swoim stanowisku.

"Nadszedł czas na zawarcie porozumienia. Pociąg nie będzie już dłużej czekał" - powiedział dziennikarzom.

Jednak kanclerz Niemiec, Gerhard Schroeder powiedział, że rozszerzenie bez Polski, w której mieszka ponad połowa spośród 75 milionów przyszłych nowych obywateli Unii, jest "nie do pomyślenia".

Jednocześnie pojawiły się sygnały, że Polska nie jest w swoich żądaniach osamotniona. Premier Czech, Vladimir Spidla powiedział: "Wciąż istnieje pole manewru. Żadne stanowisko nie jest ostateczne (...). Być może porozumienie nie zostanie zawarte o piątej, ale jutro rano, albo nawet jeszcze później".

W czwartek wieczorem unijni przywódcy przyjęli propozycję Danii, według której nowe kraje członkowskie otrzymałyby w latach 2004-2006 40,4 miliarda euro.

Polski i niektórych inni kandydatów nie zadowala ta propozycja, ponieważ uważają oni, że jest o około dwa miliardy niższa niż tzw. Agenda 2000 - czyli pakiet finansowy dla rozszerzenia, który unijni liderzy uzgodnili w 1999 roku w Berlinie.

"Wciąż możemy poprawić tę ofertę nie łamiąc przy tym założeń Agendy 2000" - powiedział Reuterowi jeden z polskich negocjatorów, Jarosław Pietras.

"Decyzje dotyczące pieniędzy nie są podejmowane przez Danię, ale przez największych europejskich płatników" - dodał, mając na myśli przede wszystkim Niemcy.

Miller chciałby osiągnąć porozumienie już w piątek, ponieważ data 13 grudnia ma znaczenie symboliczne - 21 lat temu wprowadzono w Polsce stan wojenny.

"W naszym myśleniu jest element symboliki, ale najważniejszy jest oczywiście aspekt finansowy" - powiedział jeden z polskich dyplomatów.

((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))