Nadchodzi zmierzch ery Jana Kulczyka

Dawid Tokarz, Paulina Sztajnert, Kamil Zatoński
opublikowano: 2004-11-10 00:00

Przed dwoma laty w wywiadzie dla „PB” Jan Kulczyk zapewniał, że najlepsze projekty są przed nim. Tylko że to było przed aferą wokół PKN...

Wszystko wskazuje na to, że burza, wywołana przez komisję śledczą, ktora bada wydarzenia wokół największej polskiej spółki paliwowej, mocno zamiesza nie tylko w świecie polityki, ale także biznesu. Rozpowszechniana niegdyś przez media teza, że skarb państwa nie może przeprowadzić żadnego większego interesu bez najbogatszego polskiego biznesmena, zdaje się tracić swoją ważność.

— Jan Kulczyk był „ułatwiaczem” (z ang. facilitor) różnych transakcji. To była jedna z jego największych wartości dodanych. Niezależnie od słuszności wysuwanych pod jego adresem zarzutów, tę wartość, tak istotną dla inwestorów zagranicznych, na naszych oczach właśnie traci — mówi członek zarządu jednego z zagranicznych banków inwestycyjnych.

Co ciekawe, część osób o Janie Kulczyku nie chce mówić pod nazwiskiem. Czy dlatego, że chcą z nim robić jeszcze interesy?

— Miał niesamowite wpływy, zarówno w kręgach politycznych jak biznesowych. Jest coraz bardziej widoczne, że w obu tych środowiskach staje się osobą trędowatą. Jego możliwości, mimo ogromnych zasobów kapitałowych, drastycznie się zmniejszają — wtóruje przedstawiciel światowej firmy doradczej.

Sektory bez przyszłości

Zarówno oni, jak i inni nasi rozmówcy, zwracają uwagę, że największe interesy Jan Kulczyk robił na styku biznesu i państwa. Ich zdaniem, trudno wyobrazić sobie, by nadal mógł je prowadzić. Tymczasem przed wybuchem afery wokół Orlenu najbogatszy Polak (choćby w wywiadach dla „PB”) największe zainteresowanie wyrażał inwestycjami na rynku gazu czy energii elektrycznej.

— Jego wejście w sektory strategiczne, tak wrażliwe politycznie, wydaje się obecnie tak niemożliwe, jak bezpośrednie wejście do nich inwestorów rosyjskich — ocenia ekspert, działający od lat w branży energetycznej.

— Interesy na styku państwo-Kulczyk są już chyba zakończone. W takiej atmosferze trudno mu będzie pozyskiwać nowe kontrakty, bo od razu będzie to rodzić podejrzenia — dodaje Marek Zuber, główny ekonomista TMS.

Świadomość trudności swojego położenia ma chyba nawet sam Jan Kulczyk. W wywiadzie dla wczorajszego „Financial Times” nie tylko po raz kolejny zaprzeczył, jakoby odniósł jakiekolwiek korzyści dzięki koneksjom politycznym. Zapowiedział też, że liczba jego inwestycji zagranicznych (obecnie stanowią około połowę wszystkich) w najbliższym czasie prawdopodobnie się zwiększy. To może oznaczać wycofanie się z przynajmniej części interesów w Polsce.

Casus Kluski

— W grę wchodzą dwa scenariusze. Możliwe, że wycofa się z miejsc, gdzie jest widoczny (zrobił tak choćby w przypadku Orlenu, zmniejszając pakiet akcji poniżej 5 proc.) i przeczeka licząc, że czas zagoi rany, a wrzawa wokół niego ucichnie. Druga jest taka, że będzie się musiał pozbyć wszystkich ważniejszych inwestycji. To nie powinno być trudne. W największych spółkach, w które jest zaangażowany (choćby Kompania Piwowarska czy Warta), współpracuje z partnerem strategicznym, który z przyjemnością wykorzysta tę sytuację i odkupi jego walory. Przy tym Kulczyk jest na tyle dobrym graczem, że dyskonto wynikające z jego trudnej sytuacji, nie powinno być za duże — ocenia jeden z analityków.

Inaczej uważa Ewaryst Zagajewski, dyrektor ds. inwestycji PTE Bankowy. Jego zdaniem, szybkie wyjście z niektórych biznesów nie będzie łatwe, a w niektórych wypadkach może nawet okazać się niemożliwe.

— Nie sądzę, by całkowicie zrezygnował z inwestycji na polskim rynku. O ile nic gorszego wokół jego osoby się nie stanie, to po przemyśleniu całej sytuacji będzie się starał wrócić. Problem tylko w tym, czy instytucje, z którymi będzie chciał ewentualnie współpracować, nie będą mu tego utrudniać — zastanawia się Ewaryst Zagajewski.

— Pamiętajmy o casusie Kluski, którego po wielu miesiącach oczyszczono z zarzutów. Na razie przecież poznańskiemu biznesmenowi nie postawiono formalnych zarzutów — przypomina Marek Zuber, główny ekonomista TMS.