Nadymanie spekulacyjnej bańki

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2017-07-17 11:07

W maju pisałem o tym, że czekamy na korektę na rynkach akcji. Doczekaliśmy się jej w połowie czerwca, ale była ona bardzo mikra, a na Wall Street po miesiącu zakończyła się ustanowieniem nowych rekordów. Słabsze były giełdy europejskie, ale na nich też nie było prawdziwej przeceny.

W Warszawie indeksy rozpoczęły korektę już w maju, ale też nie można mówić o przecenie skoro WIG20 spadł o około pięć procent, a potem zamarł. W chwili pisania tego tekstu indeks wybijał się z trójkąta, a oscylatory dawały sygnały kupna. Pozostawał jeszcze poziom 2.420 pkt. To jego przełamanie dawałoby sygnał kontynuacji hossy.

Warto zauważyć, że kontynuuje ją węgierski indeks BUX, co może być sygnałem większego zainteresowania zagranicy naszym rynkiem (rynkiem Europy Centralnej). Jeśli spojrzy się na polski rynek walutowy to widać, że zarówno USD/PLN jak i CHF/PLN spadły do dwuletnich minimów, a dodatkowo CHF/PLN wyszedł dołem z dwuletniego kanału trendu bocznego (sygnał sprzedaży o ile szybko do trendu nie powróci).

Dlaczego to jest ważne? O tym najpewniej też już pisałem, ale jeśli tak to napiszę jeszcze raz. Dla zagranicy sytuacja, w której rosną ceny akcji i umacnia się waluta danego kraju (Polski w naszym przypadku) tworzy otoczenie, które ma magnetyczną moc przyciągania. Można przecież pociągnąć akcje do góry, umocnić złotego i wychodząc z Polski zarobić dwa razy: na akcjach i na walucie.

W lipcu to wystąpienie Janet Yellen, szefowej Fed, w Kongresie z półroczną oceną polityki monetarnej było impulsem, który zakończył korektę na Wall Street i pomógł giełdom europejskim. Można powiedzieć, że wystąpienie było trochę „jastrzębie”, trochę „gołębie”, ale z przewagą tego ostatniego. Znalazły się w nim zdania mówiące o znacznej redukcji bilansu Fed (czyli pozbywania się tego, co Fed kupował podczas procesu poluzowania ilościowego – QE)), co było tym „jastrzębim” akcentem. Nadal bilans ma jednak pozostać docelowo większy niż w czasach kryzysu. Yellen powiedziała też, że gospodarka USA jest w dobrym stanie i wytrzyma podwyżki stóp i zmniejszenie bilansu Fed. Tu według mnie się myliła, ale niewątpliwie pomogła giełdowym bykom.

Yellen twierdziła również, że Fed monitoruje z uwagą to, co dzieje się z inflacją, ale na razie niektóre czynniki (pewnie chodziło o ropę) ograniczają jej wzrost – to z kolei było „gołębie” stwierdzenie. Yellen uspokajała rynki mówiąc, że podwyżki stóp będą stopniowe, a ich poziom pozostanie pod poziomem uznawanym w minionych dekadach za neutralny. To oczywiście też było „gołębie” stanowisko.

Wall Street z zachwytem przyjęła słowa szefowej Fed. Nawiasem mówiąc nie wiem, czy Yellen naprawdę nie zauważyła, że idąc na pasku byków z Wall Street pomaga w nadmuchiwaniu potężnej bańki spekulacyjnej. Zapewne tak jak Alan Greenspan za kilka lat przyzna, że się myliła i tak jak on dostanie doskonale płatne zajęcie i będzie jeździła po świecie z odczytami. Fed całkowicie świadomie napompował bańkę na rynku akcji – pisałem już o tym, że w zeszłym roku potwierdził to Richard Fisher, emerytowany w 2015 roku. członek FOMC. Teraz całkowicie świadomie tę bańkę podtrzymuje.

Pamiętać trzeba, że wskaźnik C/Z dla spółek z indeksu S&P500 (z ostatnich 12 miesięcy) przekracza poziom 26 pkt., a ten liczony zgodnie z prognozami na kolejne 12 miesięcy przekracza poziom 19 pkt. Widziałem komentarze mówiące o tym, że rynek amerykański powinien być o nawet 60% tańszy niż jest obecnie (historyczne C/Z jest na poziomie 14,5). Nie wiem, czy to jest 60 czy 30%, ale z pewnością to jest największe zagrożenie – przewartościowane akcje.

Poza tym indeks VIX (indeks zmienności zwany indeksem strachu) jest ciągle w pobliżu rekordowo niskich poziomów. To też ostrzega, że nadymanie bańki może się szybko skończyć. Problem jednak w tym, że indeksy do góry ciągną gracze inwestujący zgodnie z trendem (tzw. momentum investors) i nie oglądający się na wyceny i na VIX. Poza tym ponad ¾ obrotu na Wall Street robią komputery, których programy mają od dawna wbudowany paradygmat: kupuj spadki.

Każdy spadek indeksów, który szybko się kończy ustanowieniem nowych szczytów tę podstawową zasadę umacnia. To z kolei umacnia przekonanie w ludziach z Fed, że mogą oni bez szkody dla rynków zmniejszyć bilans Fed (wzrósł w ciągu od 2008 roku z poniżej 1 bln $ do blisko 4,5 bln $). Wielu obserwatorom rynku (mnie również) to założenie wydaje się być mało że błędne to jeszcze do tego groźne. Zwiększenie bilansu Fed napompowało indeksy giełdowe, a zmniejszanie… też ma indeksy podnosić? Przecież nie ma w tym żadnego sensu.

Na razie jednak obowiązuje zasada kupowania spadków, a trwający w USA sezon publikacji raportów kwartalnych spółek powinien też wspomagać obóz byków. Chociaż… w piątek 14. lipca wyniki publikowały trzy potężne banki: Citigroup, JP Morgan Chase i Wells Fargo. Zyski w tych trzech przypadkach były zdecydowanie wyższe od oczekiwań, a ceny akcji spadły. Czyli dobre wyniki doprowadziły do realizacji zysków. Słabe doprowadzą do spadków cen akcji. Skoro tak to dlaczego indeksy w ten właśnie piątek ustanowiły nowe rekordy?

Więcej pytań niż odpowiedzi? To prawda. Podsumowałbym więc to wszystko w ten sposób: bańka puchnie, ale dopóki trend jest kontynuowany to należy na nim zarabiać pamiętając o tym, że ten bal może się w dowolnej chwili zakończyć, a zmianę ta może sprokurować jakiś pretekst, którego obecnie nie da się przewidzieć. W tym środowisku każdy inwestor pamiętać musi, że umiarkowany zysk jest obciążony dużym wzrostem ryzyka.