Nadzór ma na oku finfluencerów, ale...

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2024-06-05 20:00

Chcemy wypełnić lukę i znaleźć złoty środek między przeregulowaniem a zupełnym brakiem regulacji aktywności finfluencerów - deklaruje Agata Gawin, dyrektor departamentu firm inwestycyjnych w UKNF.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W środę, 29 maja, UKNF przedstawił stanowisko przypominające o obowiązkach związanych z oferowaniem przez firmy inwestycyjne usługi copy tradingu, czyli funkcjonalności pozwalającej na kopiowanie składu portfeli lub parametrów transakcji zawieranych przez innych inwestorów. Jak wynika z treści stanowiska, aby copy trading był prowadzony przez instytucje finansowe w sposób legalny, musi się wpisywać w różne usługi maklerskie, takie jak zarządzenie portfelem lub doradztwo inwestycyjne oraz być obsługiwany przez pracowników posiadających odpowiednie kwalifikacje.

Uderz w stół...

Szybko zareagowały władze XTB, notowanego na GPW domu maklerskiego, który zdecydował o natychmiastowym zawieszeniu oferowania usługi XTB Social, w ramach której inwestorzy mogli dzielić się z innymi składami swoich portfeli, w tym pełnymi statystykami.

Broker podkreślił, że decyzja co do dalszej działalności XTB Social zostanie podjęta po przeanalizowaniu stanowiska regulatora.

„Prosimy o wyrozumiałość i zapewniamy, że o postępach prac będziemy informować na bieżąco” - napisano w komunikacie.

- Rozumiemy, że XTB zawiesiło świadczenie tej usługi ze względów ostrożnościowych i obecnie sprawdza, czy na pewno w formule, w której jest ona świadczona, nie istnieje ryzyko naruszenia regulacji, do przestrzegania których jest zobowiązany jako firma inwestycyjna - mówi Agata Gawin.

Stanowiskiem UKNF nie muszą się martwić osoby prowadzące i prezentujące publicznie (np. w portalach dla inwestorów czy mediach społecznościowych, jak X) składy portfela, wyniki i decyzje inwestycyjne. Najczęściej są to osoby anonimowe, rzadziej - działające pod nazwiskiem i prowadzące de facto biznes, bo śledzenie swojej działalności na rynku kapitałowym oferują za opłatą abonamentową. Nadzór przyznaje, że obecnie w odniesieniu do finfluencerów ma związane ręce, ale nie zamierza być bezczynny.

- W takich przypadkach możemy wyłącznie ostrzegać inwestorów i zwracać ich uwagę na ryzyko, bo nie ma tu praktycznie żadnych prawnych ograniczeń. Rodzi się pytanie, jakie regulacje powinny się pojawić. Jest ogrom zasad, które muszą spełniać firmy inwestycyjne zatrudniające analityków, maklerów czy doradców. Trudno oczekiwać, że radośnie przyklaśniemy działalności kogoś, kto dojdzie do wniosku, że bycie finfluencerem to dobry interes. Chcielibyśmy tę lukę regulacyjną wypełnić, znaleźć złoty środek między przeregulowaniem a zupełnym brakiem regulacji - mówi szefowa departamentu firm inwestycyjnych w UKNF.

Aktywność osoby fizycznej publikującej w mediach przemyślenia na temat danych akcji lub ujawniającej skład portfela inwestycyjnego nie podlega obecnie regulacjom ani nadzorowi UKNF. Polski nadzorca chciałby, aby to się zmieniło, i ubiega się o prace legislacyjne na forum Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). To jedna z niewielu rzeczy, jakie może zrobić w tym zakresie. Pozostają mu jeszcze kampanie informacyjne uświadamiające ryzykp związane z korzystaniem z płatnych lub publicznych portfeli, czy też abonamentów inwestycyjnych oferowanych przez osoby niereprezentujące podmiotu formalnie nadzorowanego.

- Obecnie wyłącznie zdrowy rozsądek podpowiada, czy rzeczywiście wiarygodne są podpowiedzi inwestycyjne od przypadkowych osób w internecie - dodaje Agata Gawin.

Trudno oczekiwać, że radośnie przyklaśniemy działalności kogoś, kto dojdzie do wniosku, że bycie finfluencerem to dobry interes.

Dyrektor departamentu firm inwestycyjnych w UKNF ocenia, że dopóki inwestorzy nie poniosą strat, to uważają, że ostrzeżenia nadzoru nie są skierowane do nich, a dodatkowe regulacje stanowią tylko ograniczenie ich wolności.

- Łatwo jest narzekać na przeregulowanie, równie łatwo jest stawiać zarzuty nadzorowi finansowemu w sytuacji, gdy finfluencer doprowadzi wiele osób do strat. Liberalizm opiniotwórców w zakresie regulacji ma to do siebie, że szybko ulega zmianom w zależności od obrotu sprawy. Wtedy zmieniają się hasła niesione na sztandarach z „dlaczego nadzór blokuje czy ogranicza wolność wyboru inwestorom” na „dlaczego nadzór pozwolił na taką formę działalności” - dodaje Agata Gawin.

Czemu zmiany są konieczne

Działalność związana z doradztwem inwestycyjnym (czasem z ostrożności nazywanym "doradztwem majątkowym") w internecie stała się w ostatnich latach bardo popularna, a osoby występujące pod nazwiskiem pojawiają się nawet na dużych konferencjach dla inwestorów indywidualnych. W portalach społecznościowych namnożyło się ekspertów rynku kapitałowego, którzy za opłatą lub za darmo publikują swoje decyzje inwestycyjne, opinie o spółkach (często zastrzegając, że nie stanowi to rekomendacji w rozumieniu ustawy) i inne treści, kopiowane nierzadko z raportów analityków biur maklerskich i artykułów prasowych.

- Istnieje spora grupa inwestorów, którzy polegają na informacjach dostarczanych przez finfluencerów promujących się jako doświadczeni uczestnicy rynku i chwalących się w sieci osiąganymi wynikami na własnych portfelach. W rzeczywistości naśladowanie ich ruchów może być wysoce ryzykowne, bo ich wiedza na temat rynku nie jest w żaden wiarygodny sposób potwierdzona, a często bywa tak, że jedynie umiejętnie wypromowały się jako osoby znające się na inwestowaniu. Nie ma też pewności, że osoby takie w ogóle zawierają transakcje i ryzykują własne pieniędze - mówi Agata Gawin, która zauważa, że nawet umieszczane przez finfluencerów grafiki, na których prezentowane są zawarte transakcje, mogą być zmanipulowane.

Zdarza się też, że osoby namawiające do zakupu lub sprzedaży akcji danej spółki mają z nią prywatne albo biznesowe powiązania.

- Finfluencerzy nieraz informują swoich obserwatorów, że planują kupić np. akcje konkretnej firmy, przez co budzą zaufanie, bo nie namawiają do zakupów wprost. Niemniej prezentowanie zawartych transakcji kupna może służyć zachęceniu do nabycia np. akcji w celu podniesienia ich ceny do poziomu, po jakim chcą je sprzedać. Ich działania mogą być tylko pozornie obiektywne, ukryte pod płaszczykiem misji edukacyjnej. Jeśli widzimy naruszenie przepisów i stwierdzimy, że np. dana osoba dokonuje manipulacji kursem, świadczy usługę doradztwa inwestycyjnego czy zarządza portfelem bez zezwolenia, to po zebraniu dowodów mamy obowiązek zgłosić taką sprawę do prokuratury – dodaje Agata Gawin, ale nie precyzuje, czy nadzór kierował do organów ścigania tego typu wnioski.