Zataczający coraz szersze kręgi skandal wokół 1Malaysia Development Bhd. to tylko jedno, choć z pewnością najgłośniejsze, źródło kłopotów najdłużej trwającej obecnie hossy świata. Od kiedy na dnie krachu po upadku banku Lehman Brothers główny indeks giełdy w Kuala Lumpur znalazł się w październiku 2008 r. najniżej od czterech lat, wzrósł do tej pory o 103 proc., licząc w walucie lokalnej.
Choć były rynki, które w tym horyzoncie czasowym, wzrosły mocniej, to jednak tylko malezyjskiemu udało się od tej pory utrzymać nieprzerwanie w hossie, rozumianej jako trend wzrostowy, nie przerwany spadkiem głębszym niż 20 proc. i trwającym co najmniej 2 miesiące. Dystans, jaki główny wskaźnik giełdy w Kuala Lumpur dzieli od szczytu sprzed niespełna dwóch lat, pogłębił się do 14 proc., po tym jak w ubiegłym tygodniu skandal wokół 1MDB pogłębił się.
W sprawę domniemanego prania brudnych pieniędzy i sprzeniewierzenia należących do funduszu środków, w którą zamieszany jest premier Malezji Najib Razak, zaangażował się Singapur, po tym jak wcześniej własne śledztwo wszczęła Szwajcaria. To dalej ciąży na nastrojach wokół giełdy w Kuala Lumpur, po tym jak w ciągu ostatnich pięciu tygodni z krajowego rynku akcji odpłynęły kapitały zagraniczne na kwotę 3,9 mld USD. Tegoroczny wzrost gospodarczy będzie w Malezji najwolniejszy od siedmiu lat, po tym jak będąca eksporterem ropy netto gospodarka ucierpiała na trwającym od dwóch lat załamaniu cen surowca.
- Nie inwestujemy w Malezji. Inne rynki regionu mają lepsze perspektywy i fundamenty. Sprawa 1MDB z pewnością nie zachęca inwestorów do zainteresowania się Malezją – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Raymond Kong, zarządzający firmy inwestycyjnej One Asia Investment Partners.
