Najlepszym lekiem na bezrobocie jest wzrost PKB, ale też nie każdy
Gdy na wiosnę bezrobocie w Polsce wzrosło znów do 14 proc., rozgorzał spór o sposoby przeciwdziałania. W maju rząd przedłożył Sejmowi „Narodową strategię wzrostu zatrudnienia”, której OPZZ przeciwstawił „Pakt dla pracy”.
OSTRE polemiki nie powinny przesłonić faktu, że w obu projektach główną rolę odgrywa budżet: OPZZ żąda zwiększenia dotacji na Fundusz Pracy, a minister finansów tradycyjnie widzi panaceum w rygoryzmie fiskalnym, stawiając za przykład Irlandię, Wielką Brytanię i USA. Równocześnie w wypowiedziach wielu polityków pada stwierdzenie, że to właśnie obniżenie podatku od najwyższych dochodów zmniejszy bezrobocie.
ARGUMENTACJA TA mija się całkowicie z poprawnością formalną i prawdą empiryczną. Dane tabeli świadczą, że nawet w tych „przykładowych” krajach stopa bezrobocia jest niższa, a stopa podatku dochodowego jest nie tylko znacznie wyższa niż w Polsce, ale też wykazuje tendencję rosnącą, podczas gdy u nas — spadkową.
POZIOM zatrudnienia najmniej wspólnego ma z podatkami. Można stwierdzić, że wzrost zatrudnienia i realnego PKB warunkują się wzajemnie. Ale czy zawsze i wszędzie? Pytania tego nawet nie stawia Polska Rada Biznesu, domagając się od rządu po prostu polityki wzrostu zatrudnienia.
TO, jakie skutki w sferze zatrudnienia wywołuje wzrost gospodarczy, zależy przede wszystkim od struktury inwestycji. Wiadomo, że przyrost zatrudnienia na jednostkę kapitału jest różny w poszczególnych sektorach i branżach. Z drugiej strony, inwestycje rozszerzeniowe tworzą nowe miejsca pracy, natomiast modernizacyjne — redukują nakład pracy na jednostkę wyrobu.
WŁAŚCIWA polityka makroekonomiczna powinna sprzyjać zachowaniu w gospodarce optymalnych proporcji między pracooszczędnym i pracochłonnym typem wzrostu gospodarczego.