Największa recesja III RP powoli staje się faktem

Marcel LesikMarcel Lesik
opublikowano: 2020-05-04 18:15

Ważny wskaźnik koniunktury PMI dla polskiego przemysłu zanotował najgorszy wynik w historii.

Przez wiele tygodni eksperci i analitycy zwiastowali, że pandemia koronawirusa przyniesie załamanie koniunktury w polskiej gospodarce. W poniedziałkowy poranek te przewidywania niestety się ziściły. Indeks PMI dla polskiego sektora przemysłowego spadł w kwietniu do poziomu 31,9 pkt. To najniższy odczyt tego wskaźnika od początku jego badań nad Wisłą, a więc od czerwca 1998 r. Wszystkie części składowe indeksu zwiastują trudne czasy dla polskiej gospodarki. Produkcja, nowe zamówienia, eksport, zakupy, zaległości produkcyjne, czas dostaw, przewidywania przyszłej produkcji zanotowały, podobnie jak końcowy indeks, najgorszy wynik w swojej historii. Tylko tempo spadku zatrudnienia nie zdobyło tego wątpliwej jakości wyróżnienia – tutaj bowiem wynik z kwietnia 1999 r. okazał się gorszy. 

Pesymizm rodzimych przedsiębiorców

Główną przyczyną załamania się koniunktury jest wprowadzenie społecznych ograniczeń mających hamować rozprzestrzenianie się wirusa. Warto w tym kontekście wspomnieć jednak, że wynik w Polsce jest gorszy niż ten notowany w Wielkiej Brytanii (32,9 pkt) czy w strefie euro (33,4 pkt), a nawet gorszy niż PMI w sąsiednich państwach – w Czechach (35,1 pkt) oraz na Węgrzech (33,6 pkt). Z czego wynika większy pesymizm polskich przemysłowców? Zdaniem Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, przyczyną tego zjawiska jest specyficzny charakter obecnego kryzysu gospodarczego.

- Skala załamania indeksów PMI jest większa niż wskazują to fundamenty makroekonomiczne. Polski PMI kształtuje się obecnie zdecydowanie niżej niż gospodarkach strefy euro pomimo mniejszych restrykcji w ich funkcjonowaniu oraz szerszej skali wsparcia przedsiębiorstw jakie mają dostarczyć programy antykryzysowe – zauważa ekonomista.

 Podkreśla, że ponadprzeciętny pesymizm polskich firm widoczny był jeszcze przed rozpoczęciem pandemii Covid-19. 

- Ten głęboki pesymizm może wynikać z bezprecedensowej natury recesji spowodowanej przez pandemię – po raz pierwszy jednocześnie silnie ograniczony został zarówno popyt krajowy oraz popyt wewnętrzny w strefie euro - oba czynniki w przeszłości działały stabilizująco na polskie PKB. Mocny popyt wewnętrzny w Polsce pomógł uniknąć recesji w 2009 r. , a mocny popyt wewnętrzny w kraju i w Eurolandzie pomagały Polsce w czasie wojen handlowych – przypomina Rafał Benecki.

Czeka nas głęboki dołek

Rodzi się pytanie, jakie konsekwencje tak zły odczyt PMI będzie miał dla polskiej gospodarki.  Choć wciąż jest wiele niewiadomych, na bazie poniedziałkowych danych można się już pokusić o pewne prognozy. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku spodziewa się nawet dwucyfrowego spadku PKB w 2 kwartale w ujęciu rocznym.

- Stopniowe łagodzenie prewencyjnych obostrzeń w działalności gospodarczej będzie oddziaływało pozytywnie na odbudowę koniunktury w tym sektorze, aczkolwiek nie sądzimy, aby doszło do niej szybko, w warunkach dramatycznie zmniejszonego popytu. Potwierdzają to także przewidywania ankietowanych w badaniu PMI menedżerów, które są najgorsze w historii. Przemysł będzie zatem najprawdopodobniej obniżał znacząco produkt krajowy brutto, który według nas spadnie w 2 kwartale o ok. 10 proc. r/r, a w całym 2020 r. o 3,5 proc. - zakłada ekspert banku. 

Południe znów cierpi

Tymczasem analizując PMI dla strefy euro widać, że podobnie jak podczas kryzysu 12 lat temu, także ten obecny znacznie silniej uderza tak zwane peryferia wspólnej waluty. Indeks PMI dla Grecji spadł do 29,5 pkt, dla Hiszpanii do 30,8 pkt a dla Włoch do 31,1pkt – te trzy kraje miały najgorszy wynik spośród badanych. Nawet przed pandemią nie potrafiły dogonić swojego PKB sprzed kryzysu finansowego z 2008 r., a dwucyfrowe bezrobocie było tam normą. Dotychczasowe dane z tamtejszych gospodarek zwiastują, że bezrobocie w tych krajach może przekroczyć nawet 25 proc., co może znowu przywołać demony minionej dekady.