IG Metall to największy związek zawodowy w Niemczech, reprezentujących ok. 3,9 mln pracowników, głównie branż motoryzacyjnej i maszynowej. 31 grudnia kończy się okres porozumienia z pracodawcami o wstrzymaniu się od strajków. Joerg Hofmann, szef IG Metall ostrzegł ich, że już 8 stycznia mogą spodziewać się pierwszych protestów „ostrzegawczych”, po których mogą nastąpić kolejne.

- Jeśli do końca stycznia pracodawcy nie zmienią swojego stanowiska, rozważymy przywrócenie 24-godzinnych akcji strajkowych lub przegłosowanie strajki generalnego – ogłosił Hofmann.
Związek domaga się podwyżki wynagrodzeń w tym roku o 6 proc. Pracodawcy proponują 2 proc. Znacznie większe kontrowersje budzi jednak postulat skrócenia tygodnia pracy z 35 do 28 godzin na okres dwóch lat, ale bez znaczącej redukcji wynagrodzeń. Pracodawcy wypowiadają się zdecydowanie przeciwko tej propozycji.
- Myślę, że propozycja IG Metall jest bardzo nowoczesna – powiedział Gustav Horn z think tanku Hans-Boeckler.
Przyznał, że choć takie rozwiązanie spowodowałoby wzrost kosztów i uderzyłoby w wyniki spółek, to byłby to także dobry sposób dla firm na utrzymanie swoich najlepszych pracowników.
- W przyszłości dobrze wykwalifikowani pracownicy będą wybierali te firmy, które oferują elastyczne godziny pracy, pasujące do ich sposobu życia – przewiduje Horn.
Holger Schmieding, główny ekonomista banku Berenberg przekonuje jednak, że skrócenie tygodnia pracy uderzyłoby głównie w małe i średnie firmy, które miałyby kłopoty z osiągnięciem celów produkcyjnych.
- Gdyby byłoby to powielane w gospodarce, mogłoby spowodować poważne szkody – stwierdził.