Zdaniem ekspertów, polskie firmy farmaceutyczne mają teraz więcej możliwości, aby zaistnieć na zachodnim rynku. Jednak na pewno nie stanie się to od razu.
Zniesienie barier celnych po 1 maja 2004 r. nie oznacza automatycznie, że nasze produkty mogą być wprowadzane do obrotu w krajach Unii. Idea wspólnego rynku jest ograniczona koniecznością dostosowania dokumentacji rejestracyjnej do wymogów UE.
Okresy przejściowe
— Do 2008 r. korzystamy z okresu przejściowego na preparaty, które zostały zarejestrowane zgodnie z polskim prawem. Leki, które nie spełniają unijnych norm, mogą być więc sprzedawane tylko na rynku krajowym — mówi Andrzej Tyrała, prezes Polfy Warszawa.
To oznacza, że do grudnia 2008 r. polscy producenci muszą uzupełnić niezbędną dokumentację i przeprowadzić brakujące badania swoich preparatów.
— Chodzi o skomplikowane prawnie procedury dopuszczenia do obrotu, a więc rejestrację produktów leczniczych na rynkach europejskich. Bez przejścia tego procesu leku nie można sprzedawać. Wymagania co do udokumentowania jakości, bezpieczeństwa i skuteczności leku są bardzo wysokie. Potrzeba na to czasu i pieniędzy. Kosztowne jest zarówno przygotowanie właściwej dokumentacji, jak i opłaty rejestracyjne.
Po akcesji również na rynku polskim obowiązują wysokie standardy, które muszą spełniać wchodzące na nasz rynek firmy. Nas te problemy dotykają w mniejszym stopniu, bo nasze produkty już są obecne na wielu rynkach — mówi Marko Dolźan, prezes firmy Lek.
Nasze atuty
Niestety, w starciu z zachodnimi koncernami nasi producenci mogą łatwo przegrać. Przede wszystkim z powodu braku pieniędzy na reklamę i badania.
Atutem zachodnich firm są gigantyczne budżety i potężne zaplecze marketingowe.
Polscy producenci produkują jednak niewątpliwie tańsze od zachodnich medykamenty refundowane przez skarb państwa. Chodzi o tzw. generyki, czyli leki odtwórcze, tworzone na bazie niechronionych już prawem patentowym cząsteczek. Ten typ leków zdominował polski rynek.
— Od prawie siedmiu lat na listach refundacyjnych nie pojawiły się nowe cząsteczki. W konsekwencji struktura sprzedaży leków — zarówno pod względem wartości, jak i ilości — zmieniła się na korzyść firm generycznych. Wzrost liczby naszych usług wykonywanych na rzecz tych firm jest pochodną dynamiki ich rozwoju — uważa Jarosław Frąckowiak z firmy Dendrite, która świadczy usługi marketingowe na rzecz firm farmaceutycznych.
Tymczasem wyprodukowanie nowego leku innowacyjnego jest nie tylko kosztowne, ale wymaga również dużo czasu. Badania mogą trwać 10 lat i pochłonąć 550-800 mln USD, czyli jakieś 2,2--3,2 mld zł!
To przekracza możliwości finansowe większości polskich firm, które więc siłą rzeczy skazane są na masową produkcję generyków.
Zdaniem Jacka Szwajcowskiego, prezesa Polskiej Grupy Farmaceutycznej, jesteśmy krajem z jednym z najniższych w Europie udziałem leków innowacyjnych.
— Pacjenci powinni jak najszybciej uzyskać do nich dostęp. Mamy nadzieję, że na nowe leki nie trzeba będzie długo czekać. Ich pojawienie się dałoby pozytywny efekt w postaci wzrostu rynku — uważa prezes.
Jednak paradoksalnie produkcja generyków może być naszym atutem.
— W ostatnich latach obserwujemy w Europie szybki wzrost sprzedaży leków generycznych. Stwarza to producentom takich leków w Polsce możliwości rozwoju, jak również udziału w międzynarodowej konkurencji. Przystąpienie Polski do UE stało się więc raczej czynnikiem stymulującym niż przeszkodą w rozwoju — uważa Stefan Bogusławski, dyrektor generalny IMS Poland.