Nie fascynują mnie rekordy, skupiam się na radości

Robert Rybarczyk
opublikowano: 2023-08-11 15:10

Całe życie w IT, więc: laptop, programowanie, kody, godziny, lata za biurkiem – jednak nie do końca. Piotr Piątosa, wiceprezes i COO spółki Ailleron, potrafi Rzeźnika Ultra (108 km) ukończyć w 18 godzin i 14 minut przy sumie przewyższeń 5400 m. To dwa razy więcej niż Rysy, które wznoszą się na 2503 m.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W 2022 r. Piotr Piątosa zajął 53 miejsce na 185 startujących w Biegu Rzeźnika Ultra w Bieszczadach. 158 zawodników ukończyło bieg, a 130 zmieściło się w limicie czasu wynoszącym 21,5 godz. Menedżer podkreśla, że nie startuje dla rekordów i wyników. To o co chodzi?

Fantastyczne wspomnienia

Biegacz górski Marcin Suski na portalu Kingrunner tak wspomina ten bieg: „Są ludzie, którzy o godz. 24 kładą się do ciepłego łóżka i idą spać. Są też tacy, którzy w tym samym czasie odliczają ostatnie sekundy i ruszają w las gonić za niedźwiedziami. W czasie jednego biegu zobaczą, jak słońce wschodzi i zachodzi (a niektórzy zaliczą jeszcze kolejny wschód słońca). By w końcu zatoczyć pętlę i wrócić w to samo miejsce. Stoję właśnie pomiędzy takimi wariatami”.

Oczywiście jest tyle wspomnień, ilu startujących. Każdy będzie to widział inaczej, jak w „Przypadku” Kieślowskiego czy „Rashomonie” Kurosawy.

„Ruszamy głęboką nocą. O godz. 1:30, atmosfera fantastyczna. Kameralne grono w dobrych humorach. Przy światłach lampek i stukocie kijków rusza w daleką drogę. Zdjęcia, uśmiechy, trochę kibiców. Na początku grupa idzie wspólnie. Po paru kilometrach rozciąga się na znacznej długości, dając komfort samotnego poruszania się po trasie. Pogoda idealna – chłodno i wilgotno. Później wietrznie i bez upału, co dawało komfort biegu” – tak relacjonował Rzeźnika szef Ailleronu.

– Mam fantastyczne wspomnienia z ikonicznych biegów górskich, takich jak Rzeźnik Ultra, 7 Dolin, Chudy Wawrzyniec, UTMB czy Kudowa. Były nieco inne, bo inne góry, pora roku, ale taka sama fajna przygoda. Na Rzeźniku źle zaplanowałem odżywienie. Nie chciało mi się zatrzymać, by wyciągnąć baton z plecaka. Przez to miałem zejście na punkcie odżywczym i przez pół godziny zastanawiałem się, czy dam radę dalej. Dałem. Innym razem na 7 Dolinach miałem poważną wywrotkę na nocnym zbiegu w deszczu. Prawie straciłem przytomność. Ale zebrałem się w sobie i pobiegłem dalej. Kiedy wzeszło słońce, przestraszyłem się swojego widoku na selfie – nos prawie złamany, rozcięcia na twarzy. Zawsze jest wielka radość z dobiegnięcia do mety – opowiada Piotr Piątosa.

Ze 100 km podczas biegu 7 Dolin zapamiętał jeszcze kryzysy. Po 50 km przyszło pierwsze zmęczenie. Padał deszcz, bolało go stłuczone kolano. Ale rozgadał się z innym biegaczem i zapomniał o problemach. Drugi kryzys nastąpił przy 90 km.

– Organizm styrany po zbiegach i podejściach zaczął wyraźnie protestować, odmawiał ruszenia. Na dodatek ostatni punkt odżywczy rozleniwił. Regularne odżywianie jest konieczne, bo na trasie traci się 10-15 tys. kcal. Bez odpowiedniego uzupełniania paliwo potrafi się nagle zakończyć bez wcześniejszej lampki alarmowej. Doświadczyłem tego w Bieszczadach, więc tym razem obficie korzystałem. Po wewnętrznych negocjacjach udało mi się przekonać siebie do podjęcia walki. Bez szaleństw ruszyłem. Przez cały bieg błota było mnóstwo – wspomina menedżer.

Tarahumara z innej planety

Podkreśla, że skupia się na radości, jaką daje sport amatorski. To radość wypływająca z obcowania z przyrodą, satysfakcja z pokonywania swoich słabości. Ceni też czas, który może spędzić sam na sam z myślami.

– Sport wyczynowy jest zagrożeniem dla zdrowia przez duży wysiłek i obciążenie. Również powoduje wiele pokus stymulowania własnego organizmu do bicia rekordów. Mam nadzieję, że Robert Karaś wyjdzie z tej próby zwycięsko i okaże się niewinny stosowania dopingu. Znany fizjolog prof. Jerzy Żołądź mówi, że bicie rekordów jest dobre dla ludzi, którym za to płacą. Wszyscy inni powinni uprawiać wysiłek zrównoważony. I ja się z tym w pełni zgadzam – mówi Piotr Piątosa.

A Indianie Tarahumara zamieszkujący Chihuahua w Meksyku, opisani przez Christophera McDougalla w książce „Urodzeni biegacze”, mogą o wodzie i orzeszkach piniowych biec kilkaset kilometrów bez przerwy.

– Patrzę na takich ludzi z podziwem. Ale są dla mnie mieszkańcami innej planety. W zupełnie innym wymiarze realizują się sportowo. W naszej grupie społecznej sport jest uzupełnieniem życia, a nie jego treścią. Jesteśmy rodzicami, małżonkami, pracownikami. Jednocześnie uprawiamy sport, by zachować sprawność. Znacznie bardziej inspiruje mnie codzienne przeglądanie Stravy [aplikacja monitorująca osiągnięcia sportowe – red.] i obejrzenie relacji przyjaciół i kolegów z różnych wypraw, wycieczek, tras biegowych, spacerowych i rowerowych. Inspiruję się widokami, pomysłami, możliwościami wspólnego spędzenia czasu, a nie wynikiem. W Ailleron kolega prowadzi klub biegowy dla pracowników, w którym komentarzami i raportami motywuje wszystkich do zaangażowania. Celem wcale nie jest dystans, lecz regularność i wspólny udział w cotygodniowym spotkaniu biegowym zwanym pogaduszki biegowe. Co dobrze oddaje jego sens – mówi Piotr Piątosa.

Blisko trasy biegowej

Biegać zaczął 10 lat temu. Lubił wycieczki rowerowe i narciarstwo biegowe, ale te dyscypliny są zależne od pogody, pory dnia i infrastruktury. Szukał czegoś, co pozwoliłoby mu regularnie uprawiać sport outdoorowy. Tak zaczęło się bieganie. Początki były męczące – brak dobrych butów i techniki skutkował ciągłymi kontuzjami. Stopniowo kompletował sprzęt, poprawiał kondycję, zwiększał dystans: 5, 10 i 15 km. Powoli zaczynało mu się podobać. W pewnym momencie odkrył urok samodzielnego biegania w nocy wśród pól i lasów. Spokój, nocne szmery, cienie, poświata w świetle latarki, odblaski oczu zwierząt. Nocne bieganie było idealnym rozwiązaniem. Nie lubił zawodów, bo logistyka zabierała dużo czasu. Dopiero w czasie pandemii zwrócił uwagę na zawody w formule indywidualnej, przebiegł maraton w Puszczy Niepołomickiej. Przyszły kolejne zawody.

– Sport nie stanowi dla mnie treści życia, ale jego uzupełnienie. W czasie pracy dużo jeździłem w delegacje i zestaw do biegania był moim stałym towarzyszem. Zawsze znalazło się dla niego miejsce w bagażu podręcznym. Po pewnym czasie znałem atrakcyjne tereny biegowe w większości europejskich miast. Zawsze starałem się znaleźć czas na aktywność rano lub wieczorem. Wielu klientów lub partnerów biznesowych miało podobne upodobania, wtedy wspólnie spędzaliśmy czas po spotkaniach służbowych, dodatkowo się integrując. Zwykle zagadką dla administracji w firmie był mój wybór hotelu na delegacji. Ani blisko spotkania, ani lotniska, tylko w pobliżu fajnej trasy biegowej. Aktywność poranna lub wieczorna wymaga dobrego odżywiania się oraz wstrzemięźliwości alkoholowej. Co samo w sobie daje dobre skutki zdrowotne. W większości firm, w których pracowałem, starałem się zachęcić kolegów i koleżanki do wspólnej aktywności. Z powodzeniem. Nieraz w różnych grupach spotykaliśmy się na rower lub bieg. To buduje pozasłużbowe relacje. Do dzisiaj utrzymuję bliskie kontakty z kolegami z różnych okresów mojej pracy, którzy także uprawiają sport – przyznaje Piotr Piątosa.

Raczej nie trenuje rano. Wtedy jest najlepszy czas na pracę. Biega wieczorem. Zazwyczaj 15-25 km (od 1,5 do 2,5 godz.). Bierze miękki bidon z wodą. Żeli, batonów energetycznych nie stosuje. Po powrocie zjada duży jogurt, owoce, orzechy lub ser. Po bieganiu zawsze się rozciąga, aby uniknąć kontuzji. Muzyki nie lubi słuchać w trakcie biegu, skupia się na przyrodzie. Ale bierze ze sobą słuchawki, bo odbywa telekonferencje w trakcie biegania. Najczęściej w sposób niewidoczny dla rozmówców. Kontuzje miewał na początku przygody z bieganiem: kolana, przyczepy, skręcenia stawów, naderwania mięśni. Obecnie rzadko się zdarzają. Rozpoznaje oznaki przeciążenia i zmienia typ treningu. Zamiennie biega, jeździ na rowerze, nartach biegowych, rolkach, zależnie od pogody.

Do biegów górskich zakłada buty o dwa numery za duże. Do biegów płaskich – o jeden numer. Ma wiele par obuwia biegowego na różne warunki terenowe i pogodowe. Ubiera się lekko w przylegające spodenki, koszulkę techniczną, polar (zależnie od pogody), czapeczkę. Zakłada zegarek z baterią umożliwiającą dwie doby treningu i integrację z mapą. Aplikacja Komoot do planowania tras z mapami do poszczególnych rodzajów sportu daje możliwość znajdywania tras, pętli, których sam by nie wymyślił. Korzysta też z aplikacji Polar Flow do analizy parametrów biegu, obciążenia.

Relacja z jego Rzeźnika kończy się tak: „Na absolutny deser są megatrudne podbiegi. One zostają na długo w pamięci. Trochę przypominają drogę krzyżową, bo na ich zboczach widać grupy biegaczy cierpiących straszne męki. Teraz letnia przerwa i do kolejnych biegów powrót we wrześniu”.