Zadanie, jakie stawia się przed ministrem skarbu, to w istocie rzeczy ważenie proporcji pomiędzy rolą resortu w realizacji polityki prywatyzacyjnej i restrukturyzacji gospodarki czy raczej pojedynczych zakładów. Tyle tylko że w minionych latach nie dokonano nigdy rozdzielenia roli właścicielskiej, jaką musi wykonywać minister skarbu, od jego udziału w prywatyzacji. W efekcie rozpoczynano wiele procesów restrukturyzacyjnych, które nigdy właściwie się nie kończyły, za to mieszały się z procesami prywatyzacyjnymi. Powstawało na skutek tego mnóstwo napięć i decyzji oderwanych od całości, incydentalnych. Ot, choćby energetyka. Nie odpowiedziano na fundamentalne pytania, chociażby o bezpieczeństwo energetyczne państwa czy bezpieczeństwo w zakresie paliw, a podejmowano brzemienne w skutki decyzje prywatyzacyjne.
Podobnie nie dokończono nigdy dyskusji o roli i metodach wyłaniania inwestora strategicznego. Wybieranie go przez ministra skarbu czy kogokolwiek innego, jakikolwiek urząd, moim zdaniem zawsze obarczone jest większym ryzykiem niż w sytuacji, gdy wyłania go wolny rynek. I w ten sposób doszliśmy do wiodącej roli giełdy w realizowanych ostatnio procesach prywatyzacyjnych. Przebijam się powoli do świadomości polityków z myślą, że obecność otwartych funduszy emerytalnych na naszym rynku zdecyduje o jego obliczu na najbliższe dziesięciolecia. Tymczasem fundusze zostały pozostawione same sobie. Z jednej strony trzymał je ustawowy zakaz eksportu kapitału, z drugiej brak prywatyzacji, a prywatyzacji poprzez giełdę w szczególności, utrudniał (by nie powiedzieć uniemożliwiał) sensowne lokowanie pozyskiwanych środków. Trzeba więc wspomóc ten rynek, i to jest — nie boję się w tym przypadku wielkich słów —Polska racja stanu.
Z drugiej strony otwarte fundusze emerytalne, ich stowarzyszenie, muszą wypracować kodeks postępowania, w szczególności dotyczący poważnych, ważących na rynku transakcji i zasad wypełniania nadzoru właścicielskiego. Jestem przekonany o konieczności aktywnego wykonywania swoich praw własności przez fundusze, nawet liczę na pozytywne tego efekty, ale muszą obowiązywać jasne zasady, przejrzyste procedury.
Wszystko zdaje się wskazywać, że — tak naprawdę — nie ma alternatywy dla prywatyzacji poprzez rynek kapitałowy. Tak rachunek ciągniony, jak i ostatecznie uzyskiwane ceny za prywatyzowane firmy wskazują, że to się zwyczajnie bardziej opłaca. A z pewnością budzi nieporównanie mniej emocji i nie wywołuje negatywnych skojarzeń — na czym przez ostatnie lata cierpiała prywatyzacja. A tak naprawdę za to zapłaciliśmy jej wstrzymaniem.
Teraz przed nami stoi, oprócz licznych planowanych na rok przyszły projektów, które nie są tajemnicą, rozpoczęcie prywatyzacji Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. A przede wszystkim takie jej przygotowanie, by można było — gdy sytuacja do tego dojrzeje — bardzo szybko podjąć decyzję o włączeniu się jej, w takiej czy innej formie, w nieunikniony — moim zdaniem — proces unifikacji i globalizacji, jakim będą podlegały rynki kapitałowe Europy i świata w najbliższych latach.
JACEK SOCHA
minister skarbu