Rodzina potrzebna jest przedsiębiorcy, by mógł wyciszyć głowę, a prowadzenie start-upu przypomina sporty walki.
Firma powstała z pasji:Michał Gołkiewicz i Tomasz Styk, założyciele start-upu Sundose z branży suplementów diety, przyznają, że ten biznes wciągnął ich, ponieważ ekscytują się wpływem odżywiania na organizm.Marek Wiśniewski
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Rodzina potrzebna jest przedsiębiorcy, by mógł wyciszyć głowę, a prowadzenie start-upu przypomina sporty walki.
Firma powstała z pasji:
Michał Gołkiewicz i Tomasz Styk, założyciele start-upu Sundose z branży suplementów diety, przyznają, że ten biznes wciągnął ich, ponieważ ekscytują się wpływem odżywiania na organizm.
Marek Wiśniewski
Michał Gołkiewicz i Tomasz Styk, założyciele Sundose, powstałej trzy lata temu spółki z branży suplementów diety, starają się nie mieszać swoich pasji zawodowych z życiem prywatnym. Michał Gołkiewicz przyznaje, że na początku tematy związane z biznesem wdzierały się wszędzie, a o dietach mówili zarówno na spotkaniach z inwestorami, jak i z najbliższymi przy świątecznej wieczerzy. Szczególnie przez pierwsze lata działalności poprzednika Sundose, czyli poradni dietetycznej dla sportowców Nutricus.
– Dzisiaj rodzina jest bardziej rodziną aniżeli widownią, przed którą wyrzucam swoje pomysły. Chociaż rozdzielenie pracy i życia prywatnego tak do końca nie jest możliwe w bliskich związkach, to jednak staram się traktować dom jako miejsce, w którym można wyciszyć głowę – mówi Tomasz Styk.
A jeśli ktoś z najbliższych poprosi o radę?
– To miłe, tym bardziej że wielu z nich korzysta z naszych produktów. Staramy się jednak przekierować członka rodziny do jednego z dietetyków, których mamy w zespole, by rozdzielić te dwie sfery. Brak balansu kończy się zwykle dużą nieefektywnością – mówi Michał Gołkiewicz.
Lublin-Warszawa
W Warszawie Sundose ma biuro i tu mieszkają od czasu studiów jej twórcy. Michał Gołkiewicz skończył SGH, choć przyznaje, że było to karkołomne od chwili, gdy na będąc na drugim roku, założył z Tomaszem Stykiem Nutricusa. Tomasz przerwał studia na uniwersytecie medycznym.
– Medycyna to specyficzna dziedzina zawodowa – wymaga ciągłego rozwijania się. Nigdy nie można się zatrzymać. Trudno byłoby godzić medycynę z jakimkolwiek innym zajęciem. W końcu musiałem podjąć decyzję, na czym chcę się skupić. Doszedłem do wniosku, że dużo większą korzyść da stworzenie organizacji, która będzie pomagała ludziom zachować zdrowie, niż być jednostką, która walczy z całym systemem – tłumaczy Tomasz Styk.
– Wiedza ogólna i biznesowa Tomka były dużo ważniejsze niż to, czy będzie dobrym specjalistą czy nie. Specjalistów po prostu mogliśmy zatrudnić – wtóruje Michał Gołkiewicz.
Co ciekawe, rekrutują głównie w Lublinie. Tutaj znajduje się zakład produkcyjny Sundose, z tego miasta pochodzą także pracownicy biurowi. Lublin ma wiele uczelni, a rynek pracy jest bardziej przyjazny pracodawcom niż stolica. Poza tym do Warszawy można dojechać zaledwie w dwie godziny. Pod tą racjonalną otoczką kryje się jednak również sentyment do miasta rodzinnego. Założyciele Sundose pochodzą z Lublina i w tutejszym liceum się zaprzyjaźnili.
Narodzona ze sportu
materiały prasowe
– Tomek trenował pływanie i sporty walki. Interesował się wpływem diety na wyniki sportowe i często doradzał kolegom. Postanowiliśmy wykorzystać tę pasję do stworzenia naszej pierwszej firmy, która osiągnęła sukces. Naszymi klientami stali się mistrzowie w swoich dziedzinach sportu. Poradnia dietetyczna dla zawodników nie miała jednak możliwości skalowania biznesu, stąd pomysł na Sundose – spersonalizowane mieszanki suplementów diety, których poszukują nie tylko sportowcy, lecz także osoby stosujące różne diety czy po prostu dbające o zdrowie – twierdzi Michał Gołkiewicz.
Obaj założyciele start-upu przyznają, że biznes wciągnął ich dzięki ekscytacji wpływem odżywiania na organizm. Przy czym mówiąc o biznesie, posługują się ciągle językiem zmagań sportowych.
– Potrzebny jest upór i to taki w czystej postaci. Napieramy do przodu, nieważne co się dzieje. To oczywiście oznacza koszty, zwłaszcza w życiu prywatnym: czas, zdrowie – wymienia Tomasz Styk.
– To wygląda tak, że dostaje się pięścią po raz kolejny, upada i trzeba wstać. Przegrywa się, jeśli się nie wstaje. Dopóki się wstaje, idzie się dalej, ucząc się na błędach – klaruje Michał Gołkiewicz.
Tomasz Styk przyznaje, że to bardzo męcząca droga i za duży atut uważa, że udało się im z Michałem stworzyć zgrany duet i podzielić się obowiązkami. Samodzielne prowadzenie biznesu, który potrafi przyrastać miesiąc do miesiąca nawet o 100 proc., jak było z Sundose w 2019 r., uważa za niewykonalne, a w każdym razie ekstremalnie trudne.
Sundose zawdzięcza szybki rozwój – podobnie jak wiele start-upów – finansowaniu przez fundusze VC i aniołów biznesu. Kontakty z inwestorami to nie tylko pieniądze, lecz także nauka.
– Bardzo dużo uczymy się od inwestorów. Rozmawiałem z topowymi funduszami w Europie. Przy każdej rozmowie precyzyjnie punktują różne elementy przedstawianej im strategii. Po każdej rozmowie naradzamy się, co zawsze pozwala nam spojrzeć z zewnątrz na to, co robimy – mówi Michał Gołkiewicz.
Siły powietrzne
materiały prasowe
Zanim jednak doszło do rozmów z inwestorami, potrzebna była odrobina kreatywności, aby w ogóle zaistnieć w ich świadomości. Tomasz Styk wspomina, że kiedy trzy lata temu uruchamiali projekt Sundose i pojechali na konferencję dla start-upów, stać ich było jedynie na wynajęcie stoiska przypominającego rozmiarem półtorametrowy parapet.
– Chcieliśmy się jakoś wyróżnić, przyciągnąć klientów, żeby zapisywali się do newslettera, ale jak to w projektach na początkowym etapie bywa, nasz budżet był mikroskopijny. Większe organizacje wynajęły całe wyspy mieszczące w środku po kilka osób. Aby zdobyć atencję użytkowników, kupiliśmy olbrzymi balon z helem, na którym umieściliśmy wielki napis Sundose i z którym na zmianę – my i hostessa – chodziliśmy po tych targach. Udało się. Można powiedzieć, że tę bitwę wygraliśmy w powietrzu. Okazało się też, że staliśmy się tredsetterami: w kolejnym roku było już tam kilkanaście balonów. Część konkurencji zmagającej się dotąd na lądzie również wzmocniła siły powietrzne – śmieje się Tomasz Styk.
Dziś Sundose zatrudnia 80 osób i szykuje się do kolejnego skoku w rozwoju.